"Zobaczyć wszystko"


Ale to była fajna książka! Jakiś czas temu pisałam o podróży w stylu retro, tym razem jest retro w wersji sfeminizowanej. Czyli kobiety, które miały odwagę (i często – pieniądze), by przeciwstawić się konwenansom i wyruszyć na podbój świata.


Wstęp jest nudnawy, Kielich opowiada o sprawach, które są raczej oczywiste (jak wyglądała sytuacja kobiet i wizja idealnego małżeństwa w XIX wieku). Ale potem jest tylko ciekawiej. Trochę tylko żal, że tak krótko (pierwsza podróż dookoła świata jednej z podróżniczek zmieściła się na niecałej stronie), to w sumie takie rozbudowane notki biograficzne, a przecież wszystkie bohaterki zasługiwałyby na osobne książki (większość też zostawiła po sobie wspomnienia, niestety raczej niewydane po polsku). Ale takie było założenie, trudno więc mieć pretensje.

Każda z kobiet jest inna, każda czymś się wyróżnia. Jest pielęgniarka trędowatych podróżująca po Syberii, jest typowa turystka przemieszczająca się z gigantyczną karawaną i codziennie jedząca wystawne śniadanie, jest podróżniczka, która chciała "zobaczyć wszystko"; miłośniczka flory o nieprawdopodobnie ciasnym umyśle; wierna towarzyszka i prawa ręka odkrywcy; hipochondryczka, która cudownie zdrowiała w podróży:

Po czterech latach – ze względu na stan zdrowia – zdecydowała, że znowu uda się w podróż. Miała prawie siedemdziesiąt lat, kiedy u wybrzeży Maroka spuszczono ją w koszyku ze statku na mały żaglowiec, który zawiózł ją na brzeg. Wynajęła konia (tak dużego, że dosiadała go z drabiny) i następnie przejechała 2 tysiące kilometrów przez Maroko – pokonując około 60 kilometrów dziennie – bez żadnych oznak zmęczenia.




Interesujące jest to, że wiele bohaterek książki Kielicha nie było feministkami. W każdych warunkach starały się zachowywać jak damy, przez dżunglę przedzierały się w gorsecie i sukni, po górach chodziły w pantofelkach, jedna z nich wprost odmówiła wsparcia ruchu sufrażystek, uznając sprawę za „zupełnie nieistotną“, szczególnie w obliczu innych palących problemów (na przykład w Afryce).


A na zakończenie jeszcze cytat, który już wrzucałam na FB – urzekła mnie ta kobieta. Jechała na Syberię leczyć trędowatych przez czas nieokreślony:
Jeśli chodzi o prowiant na drogę, Kate postanowiła nie zabierać konserw, jak jej radzono, tylko ograniczyć się do herbaty, sucharów oraz 20 kilogramów puddingu, tradycyjnego angielskiego deseru bożonarodzeniowego, gdyż, jak pisała "ten pyszny deser jest odporny na mróz, jak powiadają angielskie gospodynie domowe, a poza tym uwielbiam go".

Książka naprawdę interesująca, i dobrze wiedzieć, że nie tylko mężczyźni przemierzali świat w poszukiwaniu przygód w XIX wieku. Jeśli mogły młode (nie zawsze bogate) kobiety 150 lat temu, to chyba każdy może?


Wolf Kielich, Podróżniczki. W gorsecie i krynolinie przez dzikie ostępy
Wydawnictwo W.A.B.


10 komentarzy:

  1. Bardzo chcę przeczytać tę książkę, odkąd tylko ujrzałam ją w zapowiedziach, a było to naprawdę dawno temu -_-
    O męskich wyprawach czytałam sporo, przyszła pora na spojrzenie z kobiecej perspektywy, ciekawa jestem tej lektury ogromnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To swoją drogą zakup z mojej ulubionej kategorii: 9,90 w Carrefourze :D

      Usuń
  2. W pantofelkach po górach, no, ładnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na własne oczy widziałam kobiety w japonkach na szklaku. Widziałam też chłopaka w japonkach na pielgrzymce :)

      Usuń
  3. Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale brzmi fascynująco. Chce przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniała fotorelacja :) Czuję się zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak znalazłam tę książkę w bibliotece. Byłam zachwycona. A potem znalazłam ją za 10 zł gdzieś w koszu z książkami w Auchan! Jaka była radość! :) uwielbiam ją! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam ją na liście do przeczytania, a po takiej relacji chcę ją przeczytać jak najszybciej:)

    OdpowiedzUsuń