Stefan Zwieg, 24 godziny z życia kobiety
Wydawnictwo
Książka i Wiedza
Austriacki
pisarz po raz kolejny zrobił na mnie ogromne wrażenie; śmiem
twierdzić, że większe nawet niż swoją powieścią Dziewczyna z poczty. Nie miałam pojęcia, że ta niepozorna książeczka od dawna
stała u mnie na półce, i gdyby nie przypadek, pewnie jeszcze długo
kurzyłaby się zapomniana – a tu taka niespodzianka!
Towarzystwo przebywające w skromnym pensjonacie na Riwierze plotkuje na temat najnowszego skandalu:
oto żona i matka dwojga dzieci, trzydziestoletnia kobieta o
nieskalanej opinii, uciekła właśnie z budzącym powszechną
sympatię Francuzem, którego znała zaledwie kilka godzin. Jak to w
ogóle możliwe, by dać się tak szybko omamić, porzucić wszystko
bez zastanowienia, przekreślić całe swoje dotychczasowe życie?
Broni jej jedynie narrator, przekonany, że nieuznawanie prawdy
tak oczywistej jak ta, że są chwile w życiu kobiety, kiedy zdana
jest na pastwę tajemniczych sił niezależnie od swej woli i
świadomości, nie jest niczym innym, jak ukrywaniem lęku przed
własnymi instynktami, przed siłami demonicznymi drzemiącymi w
naszej naturze. W tym momencie nabrałam do lektury dystansu: wolę
jednak myśleć – choć to z pewnością mniej wygodne – że (my,
kobiety ;)) jesteśmy istotami rozumnymi, a nasze wybory zależą od
naszej woli. Kontrowersyjna postawa narratora i jego gotowość do
stanięcia po stronie uciekinierki zjednały mu sympatię i zaufanie
Mrs. C., która jest faktyczną bohaterką tej noweli: to ona
opowiada o dwudziestu czterech godzinach, które wydarzyły się
ćwierć wieku wcześniej, a do tej pory nie dały o sobie zapomnieć;
godzinach, w których niemłoda już kobieta –
czterdziestodwuletnia wdowa – zachowywała się absolutnie
nieracjonalnie, żeby nie powiedzieć: idiotycznie, a jednak nie
potrafiła postąpić inaczej.
Zweig
przedstawił bardzo ciekawy i złożony portret psychologiczny
kobiety, ale też człowieka w ogóle. Bardziej nawet interesujący wydał mi się spotkany przez bohaterkę młody mężczyzna: autor zderzył w nim najgorsze i najlepsze cechy,
szlachetne pragnienia i zniewolenie namiętnościami; w jednej chwili jego
oblicze zmieniało się nie do poznania, nie tracąc nic
ze swej szczerości i prawdopodobieństwa. Szaleństwo, obłęd, czysta nienawiść zamknięte razem ze szczerością, wdzięcznością, rozpaczą i tęsknotą
za innym życiem – wszystko w jednym człowieku.
Książka jest
napisana z charakterystyczną dla dawnej literatury szczegółowością:
nie wiemy niemal nic o czasie i miejscu akcji, ale każdy ruch, każda
charakterystyczna cecha i każda myśl – zostały starannie
odmalowane. Mowa mimiki i gestów jest niesamowita i autor
maksymalnie to wykorzystał, świetnie opisując burzliwe emocje
tylko na podstawie obserwacji twarzy i rąk: napięcie jest niemal namacalne. Dłonie wysuwają się tu na pierwszy
plan: to one właśnie zdradzają wszystko, nawet gdy twarz zastyga w masce
życzliwości czy dobroci.
Snująca
swoją opowieść kobieta też przykuwa uwagę. Przeżyła z mężem
wiele szczęśliwych lat i po dwóch latach od jego śmierci wciąż
chodziła w żałobnych sukniach. W każdym calu nienagannie
wychowana, ciesząca się dobrą opinią, wreszcie mająca już za
sobą lata, w których wybacza się jeszcze szaleństwa i wygłupy,
jednak nie potrafi nie pójść za intrygującym
dwudziestoczterolatkiem, gdy ten najwyraźniej przegrywa wszystko i
postanawia ze sobą skończyć. Musi go uratować i przez chwilę nie
zważa na to, jak daleko będzie musiała się posunąć, by tego dokonać:
spędza z nim noc w jakimś podrzędnym hotelu, sama do końca nie
wiedząc (mimo szczegółowej analizy własnych uczuć i
postępowania), czemu za nim wyszła, czemu się nie opierała,
wreszcie czemu dała się zaprowadzić do pokoju. Między bohaterami
nawiązuje się dość dziwna i bardzo krucha relacja. Każde z nich
czerpie z tej dwudziestoczterogodzinnej znajomości innego rodzaju
korzyści, inaczej sobie wyobraża przyszłość.
Zweig
naprawdę rewelacyjnie pokazuje, jak zaczyna się zmieniać
perspektywa bohaterki: jak pojawia się w niej odrobina próżności,
jak mimo woli wzdraga się ona przed pokazaniem się młodzieńcowi w
świetle dnia, taka, jaka jest naprawdę (wszak jest od niego
niemal 20 lat starsza!) i jak z zupełnie czystych intencji rodzi się
namiętność: choć opowiadająca kilkakrotnie zastrzegała, że w
żadnym razie jej celem nie było szukanie miłości czy chociaż
towarzystwa, to jednak dochodzi do momentu, w którym jest gotowa
postąpić jak potępiona przez towarzystwo Henriette: szaleńczo,
niedopuszczalnie – i czytelnika to wcale nie dziwi! Tym większy
mam szacunek dla autora, który przecież jest mężczyzną –
odmalował świetny kobiecy portret i przekonał mnie do swoich racji,
a zapewniam, że jak mało kto sceptycznie podchodzę do „podążania
za głosem serca“ i innych romantycznych sloganów. A jednak
rozumiałam Mrs. C., czułam jej radość, szczęście, odwagę,
gotowość, ból, upokorzenie, złość, gorzkie rozczarowanie, ulgę:
Nigdy
przedtem ani nigdy potem nie doznawałam podobnie bezsilnej
wściekłości jak w tym momencie, kiedy odważyłam się na
najśmielszy krok w moim życiu, kiedy gotowa byłam nie oglądając
się na nic rzucić na szalę całe moje oszczędzane, ciułane,
utrzymane w karbach życie, a znalazłam się przed nieprzebytym
murem nonsensu, o który bezsilnie biła jak głową o mur rozbudzona
we mnie namiętność.
To
historia o tym, że nigdy nie możemy być siebie do końca pewni.
Dwoje bohaterów jednako podlega namiętnościom, choć ich pobudki,
postępowanie, ich wnętrze, a nawet przyszłość – są inne. Na
kilkudziesięciu stronach autor pokazał, jak łatwo ulec odrobinie
uczucia, jak wielką moc ma zwykła życzliwość i wdzięczność,
jak bardzo potrzebujemy czuć się potrzebni i nie-sami. To wreszcie opowieść o tym, jak nieprawdopodobnie niszczącą siłą jest
nałóg: w jednej chwili potrafi człowieka przemienić w demona,
zatrzeć w pamięci niewygodne ślady, zburzyć wszystkie z trudem
zbudowane, chwiejne jeszcze chatki. Opowieść o człowieku.
Moja
ocena: 8/10.
Jeszcze nie znam autora, od jakiegoś czasu zaintrygował mnie tytuł o którym wspominasz - "Dziewczyna z poczty". A opisywana powyżej - niezwykłe, że pisarz potrafił tak wnikliwie wejść w psychikę kobiety, żeby to oddać tak realnie :) Swoją drogą, podziwiam Twoją wiarę w nas, kobiety :) Moja jest ostatnio mocno nadwyrężona ;) Między innymi przez takie szaleństwa dziwne. Nie, nie osądzam. Wierzę, że ten impuls był silny i że stało się coś, czego bohaterka tej książki (i pewnie wiele takich kobiet) nie rozumie (jak piszesz sama jest zdziwiona), ale mimo wszystko jest w tym.. swoiste szaleństwo. Zaskakujące i intrygujące jednocześnie, to fakt.
OdpowiedzUsuńNowelka jest znacznie krótsza i mi się nawet bardziej podobała, chociaż Zweig w ogóle będzie chyba jednym z moich ulubieńców i na pewno nie poprzestanę na tych dwóch tytułach. A ja się cały czas przymierzam, żeby wrócić do Krzysztonia ;)
UsuńJa w ogóle jestem pełna wiary z ludzi, świat i wszystko dookoła. Ludzie popełniają błędy, ale wierzę, że jednak w głębi jesteśmy dobrzy. A zwalanie wszystkiego na instynkty to po prostu pójście na łatwiznę. Zawsze jest jakiś wybór.
Przyznam, że po recenzji "Dziewczyny z poczty" dopisałam sobie Zweiga do must-readów. I choć studium biedy nadal wygląda mi bardziej interesująco niż roznamiętnionej kobiecości to owa 'namacalność' napięcia wyrażona samą mimiką i doborem gestów - też bardzo, bardzo :) Dziś nikt tak nie pisze, hm.
OdpowiedzUsuń"Roznamiętniona kobiecość" chyba nie najlepiej oddaje to, co autor chciał pokazać :) Uważam, że warto spróbować - zwłaszcza że to zaledwie 90 małych stroniczek. Ja do Zweiga na pewno jeszcze wrócę.
UsuńPotrafisz zachęcić swoją recenzją, czuję się zaintrygowana:)
OdpowiedzUsuńŁatwo zachęcić do przeczytania dobrej książki :)
UsuńTyle emocji, wnikliwej analizy na zaledwie 90 stronach - czapki z głów! Niewielu autorom udaje się ta sztuka! To już kolejna książka Zweiga, jaką dzięki Tobie mam na liście do przeczytania:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No to czekam na wrażenia!
UsuńNo widzisz, a ja dzięki Tobie dopiero dowiedziałam się o tym pisarzu. W " 24 godzinach z życia kobiety" podoba mi się wszystko. Dopisuję książkę do swojej listy!
OdpowiedzUsuńCzłowiek uczy się całe życie :) Ja też zapoznałam się z nim stosunkowo niedawno i na pewno jeszcze będę wracać do jego twórczości.
UsuńCzuję sie mocno zaintrygowana. Własnie znalazłam słuchowisko Trójki i chyba w ten sposób się z tym tytułem zapoznam...
OdpowiedzUsuńO, to ciekawa opcja. Mój Tata z dużą częścią tytułów zapoznaje się w postaci słuchowisk :)
UsuńP.S. Nie mogłam jakoś dodać odpowiedzi pod poprzednią rozmową - wczoraj dostałam maila (pewnie wszyscy dostali), że wyniki ogłoszą w środę. Ale nie przemęczaj się tak tymi kciukami, nie zmartwię się, jak mnie nie wybiorą - mnie chyba też te zadania trochę przerastają ;) Tak trochę bez zastanowienia się zgłosiłam :p