A mogło być tak pięknie...


Michael Zadoorian, Powrót na Route 66
Wydawnictwo Pascal

Bardzo chciałam tę książkę przeczytać. Skusiły mnie pozytywne recenzje i fakt, że opowiada o miłości dwojga ludzi, którzy byli ze sobą całe życie i którzy nadal się kochają. Potrzeba dzisiaj takich powieści, które pokazują małżeństwo z jego wzlotami i upadkami, a nie tylko romantyczne uniesienia nastolatków u progu życia. Niestety wrażenia z lektury są takie, jakie bywają, kiedy mamy spore oczekiwania...

John i Ella to para staruszków, która ma już niewiele do stracenia – ona z zaawansowanym stadium nowotworu, on chory na Alzheimera. Wbrew zakazom lekarzy i rodziny pakują się i ruszają w podróż kamperem, którym przez te wszystkie lata jeździli na wakacje i wycieczki. Ella pisze:

Teraz pewnie sami zadajecie sobie pytanie – czy to aby na pewno dobry pomysł? Para staruszków, których los dobiegł kresu – ona z większą masą kłopotów zdrowotnych niż niejeden kraj Trzeciego Świata, on tak zdziecinniały, że nie wie, jaki mamy dziś dzień – wybiera się w podróż przez cały kraj? Bez żartów. Oczywiście, że to beznadziejnie głupi pomysł.

Mimo to jadą (Po jakimś czasie samo utrzymanie się przy życiu staje się zajęciem na pełny etat. Nic dziwnego, że potrzebowaliśmy po tym wszystkim urlopu) i choć radzą sobie raz lepiej, raz gorzej, okupując to ogromnym wysiłkiem i niemałą dawką stresu – ta ostatnia wycieczka jest wyjątkowa i piękna.

Autor stworzył dość ciekawą bohaterkę, która zamiast opłakiwać mijające życie do ostatnich chwil czerpie z niego, ile się da. O przygodach opowiada z dystansem i humorem, choć momentami miałam wrażenie, że tego lekkiego tonu jest zbyt dużo i czułam się nim trochę zmęczona. Przede wszystkim uwagę przyciąga obraz małżeństwa: nieprzesłodzony, zwyczajny, z kłótniami i złością, ale przesiąknięty tym przekonaniem, że oboje do siebie należą i to jest coś naturalnego, tak było, jest i będzie. Według mnie to o wiele bardziej budujące niż romanse pełne namiętności i niegasnących uczuć. Prawdziwe, proste i piękne.
Zdjęcie z Wikipedii

Mimo to czytając książkę jakoś nie mogłam się do końca wciągnąć w tę historię. Momentami wydawała mi się przerysowana. Kiedy indziej męczyła mnie ciągła autoironia i żart Elli-narratorki. I nie mogłam się pozbyć wrażenia, że cała powieść jest taka... typowo amerykańska. Trudno to uznać za zarzut, biorąc pod uwagę autora i treść książki, ale jakoś mi to zakłóciło odbiór. No i styl. Perełki:
Kiedyś nigdy by tak nie powiedział.
Nawiew powietrza syczy delikatnym szumem.
Barwy farb zaznaczone są dodatkowo schludnie kolorową żarówką, iluminującą każdy kolor odpowiednio dobranym odcieniem.
Do tego ktoś wpadł na niesamowicie inteligentny pomysł, by spis treści umieścić przed treścią powieści, ale za dedykacją, cytatami wprowadzającymi i podziękowaniami. W rezultacie jeśli chcemy z niego korzystać, warto włożyć sobie w to miejsce zakładkę. Brawa!

Książka jest ciekawa i wartościowa, ale według mnie nie najlepiej napisana. Nie zachwyciła mnie. Jeśli kogoś nie drażni "amerykańskość", pewnie skorzysta z lektury bardziej niż ja.

Moja ocena: 5/10.

13 komentarzy:

  1. Sam pomysł na książkę brzmi cudownie (szczególnie dla mnie - marzę o swoim własnym kamperze i podróżowaniu w ten sposób). Szkoda, że autorzy potrafią zepsuć nawet najlepiej zapowiadającą się historię...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałabym chyba, że autor zepsuł historię - mi po prostu nie do końca odpowiadał styl, jakim była napisana. Ale nie było tragicznie :) No i to w dużej mierze moje osobiste odczucie, bo książka jest ogólnie dobrze oceniana. Może Ci się spodoba :)

      Usuń
    2. W takim razie spróbuję :)

      Usuń
    3. Ja książjkę czytałam i polecam. "Perełki" , o których wspomina autor recenzji mnie nie raziły , a koniec jest niesamowity. Dlamnie 8/10

      Usuń
  2. Zdrowych, radosnych, pogodnych i rodzinnych Świąt Zmartwychwstania Pańskiego oraz błogosławieństwa Bożego w każdej dziedzinie Twojego życia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię książki z amerykańskim klimatem, pod warunkiem, że są dobrze napisane...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie akurat amerykańskość drażni niesamowicie, więc raczej sobie odpuszczę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie kusi mnie amerykańskie czytanie, ale przynajmniej dowiedziałam się, co to jest kamper. Miłego świętowania z tego, co pozostało.:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Książka mnie zaciekawiła. Co prawda trochę mnie zniechęciła ta piątka, ale myślę, że mimo wszystko sięgnę po tę lekturę. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Do przeczytania recenzji skusił mnie tytuł, ale fabuła faktycznie nie wydaje się być porywająca...

    OdpowiedzUsuń