Siostry Brontë po raz pierwszy


Charlotte Brontë, Shirley
Wydawnictwo MG

Charlotte Brontë (1816–1855) jest najstarszą z trzech sióstr-pisarek (choć miała jeszcze dwie starsze siostry). Przez kilka lat uczyła angielskiego w szkole z internatem; w 1954 toku wyszła za mąż i zaszła w ciążę, jednak już rok później zmarła wraz ze swym nienarodzonym dzieckiem. Jest autorką czterech powieści: najbardziej znanych Dziwnych losów Jane Eyre, Shirley, Villette oraz The Proffesor (ta ostatnia nie została jeszcze przetłumaczona na polski). Ponadto wraz z Emily i Anną wydała w 1845 roku zbiór swoich utworów poetyckich (wszystkie siostry ukryły się pod męskimi pseudonimami).

Wbrew pozorom główną bohaterką powieści wcale nie jest panna Shirley Keeldar, a przynajmniej – nie jest jedyną główną bohaterką. Równie (jeśli nie bardziej!) godna tego miana okazuje się osiemnastoletnia Caroline Helstone, siostrzenica proboszcza parafii Briarfield, właściwie sierota, gdyż jej ojciec zmarł, a matka jeszcze wcześniej odeszła. Jej życie upływa spokojnie, a jedynym urozmaiceniem jest prowadzenie szkółki niedzielnej i lekcje pobierane u starszej kuzynki, Hortensji Moore. W Hollow wraz z Hortensją mieszka także kuzyn Caroline, Robert, którego ta darzy cichym i wiernym uczuciem, wydawałoby się – odwzajemnionym. Niestety młody dżentelmen znajduje się w finansowych tarapatach – próbuje prowadzić fabrykę, jednak napotyka liczne trudności: wojna z Napoleonem (mamy rok 1811) drastycznie ogranicza rynek zbytu, a miejscowi robotnicy robią wszystko, by nie dopuścić do rozkręcenia interesu, który pozbawi ich pracy i środków do życia. Stojąc na granicy bankructwa, Moore nie może sobie pozwolić na podążanie za głosem serca. Gdy w życie bohaterów wkracza Shirley, młoda dziedziczka Fieldhead, wszystko ulega zmianie: jest świetną partią dla młodego przedsiębiorcy i dobrą przyjaciółką dla Caroline.

Akcja rozwija się bardzo powoli nawet jak na XIX-wieczną powieść: tytułową bohaterkę poznajemy dopiero na dwusetnej stronie. Nie oznacza to jednak, że wcześniej się nudzimy: Brontë wnikliwie i starannie, a także z niemałym poczuciem humoru portretuje kolejne postacie (na przykład o Hortensji Moore czytamy: Może nie była to głowa bogini – plątanina papilotów wokół skroni w rzeczy samej wykluczała postawienie takiej tezy – ale nie była to też głowa Gorgony). Sporo miejsca poświęca także wątkom pobocznym. Znacznie większą rolę niż w Dziwnych losach Jane Eyre odgrywa tu tło społeczno-polityczne. Obserwujemy konlikty na tle klasowym i konsekwencje rewolucji przemysłowej; autorka przedstawia nam dość przygnębiający portret angielskiego duchowieństwa oraz porusza kwestię równouprawnienia (tu kluczową postacią jest właśnie tytułowa bohaterka; Brontë zaznacza, że "Shirley" to imię męskie – mi osobiście tak naturalnie kojarzy się ono z Anią z Zielonego Wzgórza, że szczerze się zdziwiłam). Jednym słowem: rejestruje zmiany zachodzące we wszystkich sferach życia. Poza tym mamy w powieści odpowiednią dawkę romansu z nieodzownymi nieporozumieniami i mijaniem się zakochanych bohaterów. Ale muszę przyznać, że kilka razy udało się autorce mnie zaskoczyć, co znacznie zwiększyło przyjemność lektury.


Dużą zaletą powieści są portrety bohaterów, szczegółowe, ciekawie przedstawione, prawdopodobne – nawet główny bohater płci męskiej daleki jest od wizerunku księcia na białym koniu (mimo że czasy białego rumaka jak najbardziej by usprawiedliwiły!). Autorka wyznaje, że szkicuje je na podstawie oryginałów żyjących w prawdziwym świecie – stąd zapewne taki realizm. Nawet dość mdła Caroline potrafi wykrzesać z siebie (choć nieczęsto) odrobinę gwałtowności. Każda postać ma swoje wady, które Brontë – w zależności od tego, czy bohater da się lubić – nazywa z pobłażliwym uśmiechem lub wprost wyśmiewa i piętnuje. 
Muszę przyznać, że przez większość książki denerwowała mnie Shirley. Wydawała mi się samolubna, wyniosła, nieszczera, beztroska w złym znaczeniu tego słowa. Niby dwudziestojednoletnia, a zachowywała się momentami jak nastolatka. Raziła mnie takimi wypowiedziami, jak: W chwili obecnej nie jestem patrycjuszką i przedstawicieli okolicznej biedoty nie uważam za plebejuszy, ale jeśli wyrządzą mi jakąś krzywdę, w gniewie zapomnę zupełnie o swym współczuciu wobec nich. Na szczęście pod koniec lektury okazało się, że źle oceniłam pannę Keeldar, ale i tak kosztowało mnie to sporo nerwów.

Bardzo podobał mi się język Charlotte Brontë, ironizujący, pełen humoru, nieco poetycki. Ciekawym zabiegiem jest wprowadzenie zwrotów skierowanych wprost do czytelnika. W głębi powieści narrator usuwa się trochę w cień, ale co jakiś czas o sobie przypomina: Zwartym, gęstym pismem zaczął coś notować. Nie bój się podejść bliżej, Czytelniku – zajrzyj mu przez ramię i czytaj słowa, które zapisuje. Daje to ciekawy efekt oprowadzania po świecie, którego jest się bezpośrednim uczestnikiem.

Co mi się nie podobało? Brontë chciała wyjść poza ówczesny schemat i poruszyć wiele ważkich kwestii, a wydaje mi się, że nie do końca udało jej się ten pomysł ogarnąć. Miałam wrażenie, jakby niektóre wątki zostały po prostu wrzucone do powieściowego wora, a istnienie innych wydało mi się zupełnie przypadkowe. Być może to tylko moje indywidualne odczucie, jednak nie mogłam się go pozbyć. Wątki romansowe mnie nie porwały, choć czytało mi się je przyjemnie, mimo że jestem raczej oporna na takie treści. No i irytująca mnie główna bohaterka! Mimo tych niedociągnięć powieść od pierwszych stron przeniosła mnie do XIX-wiecznej Anglii i zawsze z przyjemnością zasiadałam do lektury. Nie wywarła na mnie takiego wrażenia jak Dziwne losy Jane Eyre, ale z pewnością nie żałuję poświęconego jej czasu. Polecam!

Trochę szkoda, że na niekorzyść książki przemawia strona techniczna: powieść zawiera niemało edytorskich niedopatrzeń, a wydawca umieścił na okładce informację o pierwszym polskojęzycznym wydaniu w okropnej formie (ten niebieski prostokąt) – rozumiem względy promocyjne, jednak zupełnie nie pasuje on do delikatnej i nastrojowej okładki i zdecydowanie za bardzo rzuca się w oczy. 

Moja ocena: 6/10.

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu MG. 

25 komentarzy:

  1. Książka zapewne warta uwagi, choćby ze względu na genialne postacie i ten myk z bezpośrednim zwrotem do czytelnika - to musi być sympatyczne :) Jednak nie wiem dlaczego, nie mam weny do tej powieści, być może dlatego że XIX wiek potrafi mnie i uwieść, i pogrążyć. Póki co pozostaję w opozycji do tej pozycji (człowiek nie czuje jak mu się rymuje :))

    Fakt, wydawca mógłby się wstrzymać z tą niebieska łatką, ale cóż marketing robi swoje.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie zwolnię tempo i przeniosę się do wiktoriańskiej Anglii, zwłaszcza w wydaniu jednej z sióstr Bronte:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisałaś książkę tak szczegółowo, poświęcając tyle miejsca tym dobrym stronom, że trochę się zawiodłam, widząc tak niską ocenę. Zastanawiam się, czy sięgnąć po jej książkę, bo znam "Wichrowe wzgórza" jej siostry i powiem szczerze, że mnie nie zachwyciła. Nawet za bardzo nie rozumiem tych wszystkich "ochów" i "achów" na temat tej pozycji, ale trochę odbiegłam od tematu. W każdym razie książka wydaje się być warta uwagi.
    A co do tej wzmianki o imieniu Shirley... Zastanawiam się, ile książek z serii o Ani udało Ci się przeczytać. Bo Ania, która ma co prawda na nazwisko (panieńskie) Shirley, to nosi je, jakby nie patrzeć, po mężczyźnie, a swojemu najmłodszemu synkowi właśnie takie imię nadała i nikogo to w otoczeniu Ani nie dziwiło. Więc dochodzę do wniosku, że to było całkiem naturalne imię dla chłopca.
    Lubię estetyczne okładki, więc ten niebieski faktycznie się gryzie, tym bardziej, że dotąd we wszystkich recenzjach, jakie udało mi się na temat tej pozycji przeczytać, jeszcze go nie zauważyłam. Moja nieuwaga czy celowe działania? Trudno stwierdzić. W każdym razie już dopraszam się o tę książeczkę w bibliotece.
    Dziękuję za miły komentarz na moim blogu. Od dłuższego czasu, czyli właśnie od chwili, kiedy go skomentowałaś, śledzę wpisy tutaj i muszę przyznać, że lubię to, z jaką powagą podchodzisz do pisania recenzji. Są solidne, wielowymiarowe, wydaje się, że żaden fakt nie umknie Twojej uwadze, co sobie cenię. Życzę wielu wspaniałych książek do czytania:)
    Pozdrawiam serdecznie, Herma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa i za tę uwagę o Ani - czytałam wszystkie części co najmniej dwa razy, ale pamięć mam zdecydowanie kiepską (stąd też blog - przynajmniej wrażenia przestały mi umykać) i zupełnie o tym nie pamiętałam. Mi tylko zostało w głowie Shirley = Ania :)
      W recenzjach nie widać tego prostokąta, gdyż większość internetowych zdjęć okładek go nie ma: ja specjalnie poszukałam takiego prawdziwego. W rzeczywistości okładka tak właśnie wygląda (niestety).
      "Wichrowe wzgórza" podobały mi się bardziej. Podobnie jak Jane Eyre. Ale to zawsze rzecz gustu :)

      Usuń
  4. Wreszcie i ja mam tę książkę. Wymagania duże, ale uzasadnione miłością do Jane Eyre.. Nie mogę się doczekac, aż znajdę chwilkę, by sięgnąc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Książkozaurze - bardzo zachęciłaś mnie do przeczytania kolejnej książki Bronte. Za mną historia Jane Eyre, którą przeczytałam późno (jak na swój wiek), a która mnie zachwyciła. Po Twojej wnikliwej analizie jestem przekonana, że przypadnie do gustu. Swoją drogą dobrze, że pojawia się boom na tłumaczenie XIX-wiecznej literatury - nadrabiamy niezrozumiałe luki. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i życzę wspaniałej lektury!
      Faktycznie dziwne, że tak późno tłumaczy się niektóre dzieła, zwłaszcza że przecież poprzednie książki sióstr Brontë były bardzo znane i chętnie czytane.

      Usuń
  6. UWIELBIAM siostry Bronte i na tę książkę poluję!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też denerwuje mnie trochę ta informacja na okładce i jestem zła na wydawcę, bo w opisie z tyłu książki zdradził sporą część fabuły - w przypadku "Lokatorki..." (Anny Bronte), która ma swoją premierę w najbliższych dniach nie popełnię tego błędu i nie przeczytam opisu z tyłu ;)

    "Shirley" bardzo przypadła mi do gustu, ale w przypadku sióstr Bronte moimi ulubionymi wciąż pozostają "Wichrowe wzgórza" (Emily) i "Jane Eyre" (Charlotte) - polecam obydwie!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytałam obydwie i też o bardziej mi się podobały.

      A opisów na szczęście zwykle nie czytam - aż z ciekawości poszłam sprawdzić i faktycznie napisali zdecydowanie za dużo.

      Usuń
  8. Mama, jeszcze nie czytałam:) Bronte uwielbiam, ale ja napiszę To zawsze przy każdym autorze pochodzących z XIX wieku:)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo podobała mi się ta książka! Tylko początek taki trochę długi i nudny. Najbardziej zapamiętam z niej postać Caroline, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Polecam, jeżeli ktoś jeszcze nie czytał! :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się początek nie wydał nudny, chociaż faktycznie długi i to był właśnie jeden z tych wątków wrzuconych do wora, niekoniecznie potrzebnie :)

      Usuń
  10. Uwielbiam klimat w jej książkach.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo lubię książki sióstr Bronte. Tej jeszcze nie czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. O, ciekawa recenzja. Książki nie czytałam, ale nie wykluczam, zwłaszcza że całkiem niedawno miałam w rękach biografię sióstr i dobrze było sprawdzić, ile z życia zawiera się w ich powieściach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. Śledzenie biograficznych wątków to bardzo interesujące zajęcie!

      Usuń
  13. Słyszałam o tej książce wiele pozytywnych opinii i chyba wreszcie nadszedł czas, by je albo potwierdzić, albo stanowczo zaprzeczyć. Chociaż raczej wątpię, czyby się tak stało. Po opisie raczej od razu jestem na tak. Poza tym uwielbiam takie klimaty. ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  14. Sióstr Bronte czytałam jedynie "Wichrowe wzgórza" było to tak dawno temu, że nawet nie pamiętam jakie wrażenie na mnie wywołała. Uwielbiam klimaty XIX wiecznych powieści więc może kiedyś skuszę się na pozostałe.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mam tę powieść w planach. Trochę się obawiam czy ta dokładność w opisywaniu wielu aspektów ówczesnego życia mnie nie znudzi, ale zdecydowanie dam "Shirley" szansę. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że się nie znudzisz, styl Bronte na to nie pozwala :)

      Usuń
  16. Uwielbiam siostry Bronte, zarówno Jane Eyre jak i Wichrowe Wzgórza oczarowały mnie, więc chciałabym przeczytać i tę książkę.
    A czy wiesz, że niedawno pojawiła się w Polsce książka trzeciej z sióstr Bronte- Anne? Nosi tytuł Lokatorka Wildfell Hall, byłam bardzo zaskoczona, gdy ją zobaczyłam, oczywiście także muszę koniecznie ją przeczytać!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jakoś mnie nie ciągnie do tej książki. "Jane Eyre" bardzo mi się podobała, ale po "Shirley" nie siegnę. Ostatnio nie mam ochoty na tego typu książki, może kiedyś ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy wiadomo coś o kolejnych książkach sióstr Bronte? Dwie niedostępne w Polsce powieści wydane w tak krótkim czasie, może ktoś się zlituje i przetłumaczy nam "Profesora" i "Agnes Grey"? :)

    OdpowiedzUsuń