Witamy w Etiopii


Martyna Wojciechowska, Etiopia. Ale czat!
Wydawnictwo National Geographic

Etiopię odwiedziłam już wcześniej z Kapuścińskim (Cesarz), ale że inne kultury ciągle mnie fascynują, Martyny Wojciechowskiej jeszcze nie znam (poza dwoma odcinkami jej programu), a książki wydane przez National Geographic kuszą pięknymi zdjęciami, postanowiłam wrócić do Afryki. Niestety to pierwsze spotkanie okazało się znacznie bardziej udane.

Książka jest podzielona na kilkanaście niedługich rozdziałów, w których autorka przybliża nam kolejne próbki Etiopii. Każdy rozdział jest opatrzony przysłowiem abisyńskim. Jedno z nich:

Jeśli masz zmartwienie – napij się kawy,
jeśli się cieszysz – napij się kawy,
jeśli jesteś zmęczony – napij się kawy

Teoretycznie wszystko jest ciekawe: krajobraz, w którym obok „najokrutniejszego miejsca na ziemi” (pustyni Danakil) rozciągają się hektary pięknej, bujnej roślinności; zespół kościołów wykutych w skałach; obce plemiona, inne zwyczaje... Dowiedziałam się paru nowych rzeczy (między innymi tego, że prawie połowa Etiopczyków to dzieci do 14. roku życia, a średnia wieku mieszkańców tego kraju wynosi... 18 lat!), obejrzałam ciekawe fotografie. A jednak nie ciągnęło mnie do tej książki, gdy przerywałam czytanie.


Gdzie leży błąd? Cały czas wydawało mi się, że książka nie jest o Etiopii, tylko o polskiej ekipie w Etiopii. Mnóstwo miejsca autorka poświęca ich przygodom i samemu kręceniu programu i nie mogę się pozbyć wrażenia, że to oni są na pierwszym planie. Poza tym Wojciechowska zdecydowanie nie wzbudziła mojej sympatii – strasznie pewna siebie, sprawia wrażenie, jakby wszystko jej się należało (Kobiety pytają, czy też chcę mieć takie [włosy]. Pewnie, że tak! Ja zawsze wszystko chcę mieć, bez względu na konsekwencje). Być może dzięki temu może być dobrą (skuteczną?) dziennikarką, ale mnie to osobiście drażni. Brakowało mi bardzo pokory, z jaką powinniśmy podchodzić do obcych kultur (przykład: na widok kobiety z wytatuowanymi – wedle tamtejszego zwyczaju – dziąsłami Wojciechowska pyta się swojego przewodnika: Kto ją tak oszpecił?!). I jakiegoś takiego wyciszenia, próby wpasowania się w otoczenie. Wszędzie, gdzie pojawiała się ekipa filmowa, momentalnie staje się centrum uwagi. Zupełnie inaczej czytało mi się Cejrowskiego czy nawet Fiedlera, który też mnie nie zachwycił.

Może źle trafiłam. To podobno pierwsza książka serii „W drodze”, może kolejne są lepsze. Na szczęście literatury podróżniczej jest teraz mnóstwo, więc na razie nie będę sprawdzać – sięgnę po coś innego.

Moja ocena: 5/10.

11 komentarzy:

  1. Program Wojciechowskiej kilka razy widziałam, nawet ostatnio był bardzo ciekawy odcinek o opiekunkach szympansów na Borneo :)
    Książek nie znam, choć mam w planach, trochę mnie zniechęca ta ekipa filmowa w centrum uwagi, no nie wiem, jakoś specjalnie szukać nie zamierzam ale jak wpadnie mi w ręce, przeczytam, choćby ze względu na zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, czuję się rozczarowana. Uwielbiam książki podróżnicze, prozę Martyny, a tu taka skucha! No cóż, pewnie i tak przeczytam tę książkę z ciekawości, ale specjalnie szukać jej nie będę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie ją czytam i niestety muszę się zgodzić, że jest słaba w porównanu do innych,które czytałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bujaczek, to ja się w sumie cieszę - znaczy, że jak sięgnę po inną, to już będzie tylko lepiej :)

      Usuń
  4. Czytałam to. Miałam podobne wrażenie, autorka za bardzo postawiła na siebie np. jak w hotelu zatruła się itd. to też mogła sobie darować. (to chyba w tej książce było nie?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otruli się wszyscy oprócz niej :) Tak, w tej książce.

      Usuń
  5. Widzę, że multikulturowo dzisiaj u nas na blogach ;) Z tym, że ja nie lubię literatury stricte podróżniczej ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. W swoim życiu obejrzałam kilka programów Wojciechowskiej, jednak nie przypadły mi one do gustu, jak miało to miejsce w przypadku Cejrowskiego.
    Do książek jeszcze nie zajrzałam i chyba już nie zajrzę, skoro mówisz, że Martyna Wojciechowska bardziej skupia się na sobie i ekipie, niż na kraju, który postanowiła opisać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przeczytać, własnie jestem świeżo po "Zapiskach (pod)różnych" Martyny :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię Martynę Wojciechowską, oglądając jej program nie czułam, że patrzę na zadufana w sobie osobę, ale na odważną i ciekawą świata kobietę. Szkoda, że w książce wypada tak słabiutko, ale co tam... trzeba napić się kawy :)(to lubię)

    OdpowiedzUsuń
  9. Etiopia, może warto spróbować. :)

    OdpowiedzUsuń