Mąż Teresy Ferenc. To on pierwszy pisał wiersze, zachęcał do tego żonę i prowadził ją, gdy stawiała swoje pierwsze kroki jako poetka. Trochę bardziej od niej znany, również wielokrotnie nagradzany. Wspaniale się czyta jego utwory, gdy zna się tomiki Ferenc. Inne są te teksty, a jednak jakoś podobne: tak podobne, jak podobne są myśli i odczucia ludzi, którzy spędzili razem pół wieku. Wypływające ze wspólnoty doświadczeń, spokrewnione w swej istocie, skrajnie odmienne w sposobie obrazowania. Fascynujące jest śledzenie, jak nawzajem na siebie przez całe lata wpływają, jak się dopełniają i stopniowo przybliżają, choć każde swoją drogą i na swój sposób.
Zdjęcie zaczerpnięte stąd. |
Zbigniew Jankowski urodził się w 1931 roku, jako poeta debiutował w 1956 roku. Zakochany w morzu, kilkakrotnie odbywał rejsy bałtyckie i oceaniczne. Po wielokrotnych zmianach miejsca zamieszkania osiadł w Sopocie, gdzie wodę ma na wyciągnięcie ręki. Jest autorem kilkunastu zbiorów wierszy.
Znakiem rozpoznawczym jego poezji są motywy marynistyczne. Świadczą o tym choćby same tytuły tomików: Ciernie wody, Ciążenie morza, Pełne morze, Port macierzysty, Wiązanie tratwy... Morze jest nieokiełznanym żywiołem, elementem przyrody, symbolem Stwórcy, miejscem spotkania, odpoczynku, refleksji filozoficznej; groźne, fascynujące, przyciągające, głębokie, niezmierzone, dające ukojenie i wyciszenie. Niesamowite jest to, że u Ferenc głównym żywiołem jest ogień: ten trawiący jej wieś podczas II wojny, ale też ten symboliczny, objawiający Boga, oczyszczający i służący próbowaniu złota. W poemacie Żar Jankowski zestawia wprost te dwie siły i jego woda gasi płonący świat żony. Wspaniały tekst.
Wiersze Jankowskiego są trudniejsze w odbiorze, bardziej zintelektualizowane (utwory Ferenc odbiera się po prostu sercem). Więcej tu metafor, nawiązań kulturowych. Bardzo wiele refleksji filozoficznej – to jeden z głównych tematów jego twórczości. Więcej pytań i wątpliwości, surowego tonu. Sporo tekstów będących zapisem poszukiwania drogi do Boga. I spojrzenie na człowieka osadzonego pośród żywiołów – gdzież mu do uczynienia sobie ziemi poddaną?
Zapraszam.
Z domu niewoli
Każdym słowem opowiadam się tobie,
a mówiąc rozluźniam szczęki.
Tak u moich ust stanąwszy niemo
i bez kształtu
wyprowadzasz mnie z mojego
skostniałego domu.
Wypełzam jak z muszli.
Jeszcze razi nazbyt otwarte niebo,
ale już wiem, że będzie moim
nowym domem.
***
Nasza planeta
Coraz częściej: nasza.
To jak o zagrodzie.
Nasza –
a po drugiej stronie tego słowa
lęk.
Coraz głębiej – nasza.
Jak studnia
strzeżona
przed cudzą złoźliwością.
A to tylko
zanurzył w niej czarną rękę
nasz własny cień.
***
Powrót do matki
Powierzony drodze
twoją modlitwą,
niosącą się w przydrożnych drzewach,
odchodziłem od ciebie
z piłką w ramionach
jak z rosnącym globusem.
To on
zaroił się obręczami horyzontów,
zaczął mnie łowić
w oślepiające oka
przestrzeni.
Teraz wracam
z zamkniętymi oczami,
jakby z odwrotnej strony.
***
Ukryty w tobie
Do moich drzwi zapukał
ukryty w tobie.
Uśmiech mi zesłał
z twojej twarzy,
twoją miłością przywarł.
Tak dosłownie
stał się człowiekiem,
tak blisko, że
jak uwierzyć w Niego.
Zdumiony,
nie klękam nawet.
To piękne - małżeństwo poetów. I piękne życie, blisko morza... Miły akcent w piątkowy czas!
OdpowiedzUsuńAvo_lusion, ich dwie córki też są poetkami :)
UsuńA mieszkają po sąsiedzku, bo ja w Gdańsku :)