Koniec końców?


Christopher Paolini, Dziedzictwo tom II
Wydawnictwo MAG

Christopher Paolini, młody amerykański pisarz, zasłynął jako twórca cyklu Dziedzictwo. Uczył się w domu, dzięki czemu edukację zakończył wcześniej niż rówieśnicy i mógł się poświęcić pisaniu. W 2002 roku wydał pierwszą powieść, Eragona. Wikipedia podaje, że tylko piąta część Harry'ego Pottera sprzedawała się lepiej. Podobnie jak wielu czytelników, lata temu zachwyciłam się pierwszym tomem: niemałe znaczenie miał fakt, że miałam wtedy tyle lat, ile Paolini, gdy pracował nad książką. Nie mogłam sobie wyobrazić, jak ktoś w moim wieku mógł stworzyć coś takiego. Z entuzjazmem sięgałam po kolejne części i chyba nietrudno się domyślić, że i z ostatnim tomem Dziedzictwa wiązałam duże nadzieje.

Z najnowszej książki mamy się dowiedzieć, jak zakończą się losy Eragona i Saphiry, Aryi, Rorana, Murtagha, Nasuady, Galbatorixa i innych bohaterów. Zbliżamy się do ostatecznej konfrontacji Vardenów i wojsk Imperium, wielkiej bitwy, w której – wydaje się – szanse są rozłożone bardzo nierówno.

Zastanawiam się, czy to kwestia mojego wieku i większego oczytania, a w związku z tym znacznie większych wymagań, czy ten tom po prostu sam w sobie wypada tak blado na tle całości – bardzo mnie rozczarował. Nie było podczas lektury momentu, żebym nie mogła się oderwać od książki. Owszem, czytałam z zainteresowaniem, ale tego typu książki powinny według mnie pochłaniać czytelnika, a tego niestety nie doświadczyłam.


Wydarzenia nie były mocno zaskakujące – Paoliniemu chyba trochę zabrakło pomysłu, czym zapełnić te 500 stron i śmiem twierdzić, że lepiej by zrobił znacząco skracając historię i poprzestając na czwartym tomie (oczywiście dodając do niego jakieś zakończenie). Ostatnie sto stron niemiłosiernie się dłuży i jest zwyczajnie nudne, a przy tym sprawia wrażenie sztucznie przeciąganych. Mimo to autor tak zamyka wszystkie wątki, że w zasadzie pozostają otwarte – Paolini zostawił sobie liczne furtki, przez które będzie mógł za kilka lat wrócić do Alagaesii (co zresztą zapowiada w posłowiu). Nie lubię takiego traktowania czytelnika: długo wyczekiwany tom niewiele rozwiązuje, a ty, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, kup kolejne powieści. Co do samego zakończenia mam mieszane uczucia; nie wiem, jakie chciałabym przeczytać, ale dlatego też nie zabieram się za pisanie i oczekuję, że ci, którzy to robią, mają więcej pomysłów :)

Druga część Dziedzictwa wypada także słabo pod względem stylistycznym: zauważyłam sporo potknięć, a niekiedy nawet błędów. Dziwi mnie trochę, że tak się dzieje – jeśli ktoś zaczyna pisać jako nastolatek, można chyba oczekiwać, że 2000 stron i 10 lat później jest mądrzejszy i pisze lepiej? Taką tendencję zauważyłam na przykład u Trudi Canavan – o ile Gildia Magów w ogóle mnie nie zachwyciła, o tyle drugi jej cykl bardzo mi się podobał i uważam, że jest dużo lepszy. Tutaj niestety postępu nie widać. W trakcie czytania nie opuszczało mnie uczucie wtórności: w jednym momencie miałam przed oczyma Władcę Pierścieni, innym razem Harry'ego Pottera czy książki Le Guin. Nie jestem wielkim znawcą fantastyki, więc chyba tym gorzej świadczy to o autorze, skoro nie potrafił zaskoczyć nawet ignoranta...

Ze spraw technicznych: brakowało mi krótkiego przypomnienia poprzedniej części, takiego, które można ominąć, jeśli ktoś pamięta, a można przeczytać, jeśli ktoś ma pamięć dobrą, ale krótką – jak ja. W poprzednich tomach to było, a tym razem przez pierwsze parędziesiąt stron nie wiedziałam, na czym stoję.

Podobało mi się jedno zdanie w książce:
Człowiek sumienia – najniebezpieczniejszy typ człowieka na świecie.

Nie żałuję, że przeczytałam, bo była to w miarę ciekawa lektura (do pewnego momentu), poza tym nie lubię nie kończyć tego, co zaczynam; żałuję za to, że Paolini napisał to tak, jak napisał. Po kolejne książki, spoza cyklu, już raczej nie sięgnę.

Moja ocena: 6/10.

12 komentarzy:

  1. Miałam podobne odczucia, z tym że moja cierpliwość skończyła się na tomie przedostatnim, którego nie dokończyłam:)`

    OdpowiedzUsuń
  2. Czyli kolejna niezbyt pozytywna recenzja- raczej nie będę sięgać i dzięki za zaoszczędzenie mi czasu:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam się :) Czas to cenne dobro, nie warto go marnować :)

      Usuń
  3. Mam zamiar dokończyć tę serię, choć zauważam to samo - z tomu na tom mniej mi się podoba.
    Pamiętam jeszcze wypieki na twarzy towarzyszące lekturze pierwszych dwu tomów, a teraz zaczynam podchodzić do tego bez emocji.

    OdpowiedzUsuń
  4. I dlatego wolę mojego ukochanego Harryego Pottera:):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja z Paolinim zatrzymałam się na Najstarszym, a potem odkryłam innych pisarzy i nie umiem teraz tknąć Eragona nawet patykiem :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się z tobą, tylko szkoda, że sama nie potrafisz wymyślić tytułu posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy przejrzeć kilka moich postów, żeby zobaczyć, że często w tytułach wykorzystuję cytaty, parafrazy cytatów itp. Ktoś, kto by się chwilę zastanowił, mógłby pomyśleć, że robię to celowo, bo mi się taka forma podoba, a nie z braku laku. Ale widzę, że coś takiego jak celowe wykorzystanie tekstów funkcjonujących już w kulturze jest Ci obce :)
      Tak czy inaczej dzięki za (niezbyt) konstruktywną krytykę :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. I tak bardzo mi przykro, że osobą kreatywną to ty nie jesteś ;)

      Usuń
  7. Sporo dobrego słyszałam o tym cyklu, więc koniecznie muszę się zabrać za jego czytanie. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Różne recenzje na temat tej książki już czytałam. Nie dam jej szansy. Sama tematyka mnie dostatecznie odpycha. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka jest bardzo fajna, lecz czegoś mi brakuje... to zakończenie nie spełniło moich oczekiwań. Cały czas czuję się tak jakbym nie skończyła czytać Eragona. Nie umiem tego wyrazić ale czuję niedosyt(?). Harry Potter miał wyraźnie zakonczenie ale pozostawiło możliwość dodania nowych książek z tej serii. Natomiast Eragon jeszcze się nie skończył... przynajmniej dla mnie...

    OdpowiedzUsuń