Rok temu pisałam o ulubionych książkach Krzysiula. W tej chwili jego upodobania zmieniają się jak w kalejdoskopie, co miesiąc mamy inny ukochany zestaw, więc na kolejne podsumowanie poczekam, aż stanie się wierniejszy w swoich lekturowych miłościach ;) Za to chciałam Wam pokazać, które książki według nas najlepiej nadają się na początek przygody z czytaniem. W przeciwieństwie do synka, Tanula jest dzieckiem niesamowicie żywym, ruchliwym, zżera absolutnie wszystko, co napotka na swojej drodze (z wyjątkowym upodobaniem rzuca się na wszystko co tekturowe oraz na ubłocone buty. I brudne naczynia ze zmywarki. I piasek). W związku z tym czytanie nie było tak oczywiste - trudniej przykuć jej uwagę i trudniej upilnować, żeby nie odgryzła połowy kartki zanim zaczniemy oglądać książeczkę. I zaznaczam, że twarde strony nie są żadnym utrudnieniem. Przeciwnie, takie się lepiej przeżuwa.
Nie przedłużając - nasz idealny pakiet startowy:
1. A kuku! Miffy - pisałam o tych książeczkach całkiem niedawno. Od nich się zaczęło, one pierwsze zainteresowały Tanulę na tyle, żebyśmy mieli szansę pokazać jej, na czym w ogóle polega przewracanie stron i zmienianie obrazków. Krzysiul (2,5 roku) nadal bardzo chętnie czyta z nami.
2. Księga dźwięków - absolutny hit. Nie recenzowałam jej, ale pojawiła się też w poprzednim zestawieniu. Zabawna, gruba, a mimo to nienudząca nawet naszej wiercipupy. Nawet do góry nogami ;) Krzysiul też często przynosi ją do czytania, nawet sam, kiedy mógłby wybrać trzysta innych, ambitniejszych już książeczek. Minus tylko jeden - książka nie wytrzymuje tak ogromnego zainteresowania. Rozpadła się dość szybko i z tego co słyszałam, jest to dość powszechny problem.
3. Modlitwy małych rączek - recenzowane sto lat temu, bardzo przypadły Tanuli do gustu. Duże ilustracje z grubymi konturami, bardzo grube strony, wyjmowane elementy, faktury do macania - świetna zabawa.
4. Nieśmiertelne Lalo, Babo i Binta - mimo miękkich stron i trwającej półtora roku przeogromnej miłości Krzysiula nadal w świetnym stanie. Uwielbiamy! Pisałam o nich tu, były też (obowiązkowo) w poprzednim zestawieniu.
5. I coś, czego nie mieliśmy, kiedy Krzysiul był mały (haha), czyli śpiewanki od wyd. Muchomor: Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie? (specjalnie nauczyliśmy się melodii), Krakowiaczek jeden, Jedzie pociąg z daleka... (nie ma na zdjęciu, bo dopiero wieczorem wygrzebałam spod kanapy) i Stary niedźwiedź. Śliczne, każda w innym stylu, no i do śpiewania! Dzieciaki dostały od Mikołaja :)
Jak widać, nie ma żadnych typowych "kotek, piesek, dom, lala, miś". Po popularne Obrazki dla maluchów prawie nie sięgamy i jakoś nam ich nie brakuje :) Za to wszystkie przedstawione - serdecznie polecamy na początek przygody z czytaniem! Na początek i nie tylko, bo większość nadal podoba się prawie trzylatkowi. Aha, Tanula ma w tej chwili 9 miesięcy :)
Znajdziesz mnie też na Facebooku
O tak, śpiewanki są rewelacyjne! Kiedyś miałam zajęcia z książek dla dzieci na studia z pedagogiki (fantastyczna sprawa - dopiero te zajęcia otworzyły mi oczy na "prawdziwe" książki), i na nich prowadząca pokazywała nam między innymi właśnie "Gdzieżeś ty bywał, czarny baranie". Jest tak radosna, ciepła i wesoła, że nawet ten czarny baran z ogromnymi rogami nie straszy tylko zachwyca.
OdpowiedzUsuńPozostałych książek przedstawionych tu przez ciebie nie znam, ale to tylko kwestia czasu - mam nadzieję :)
Jestem pewna, że żadnej z nich nie pożałujecie :)
UsuńA "Gdzieżeś ty bywał" to moja ulubiona ze śpiewanek! Krzysiula ulubiona to oczywiście "Jedzie pociąg", a Tanula nie potrafi jeszcze sprecyzować swoich upodobań ;)
C odo śpiewanek - kupiłam ostatnio książkę "Pierwsze urodziny prosiaczka" (opiszę ją już niedługo, bardzo fajna propozycja dla najmłodszych), gdzie po przybyciu wszystkich gości następuje odśpiewanie gromkiego STO LAT! Moja córcia przewraca strony w takim tempie, że nie jestem w stanie przeczytać nawet kilku wyrazów, ale gdy pojawia się strona z powyższym motywem, nagle zatrzymuje przewracanie i patrzy na mnie wymownie.. :) no i śpiewamy sobie nawzajem sto lat, sto lat... Jedna zaleta z tego, że za miesiąc, kiedy będziemy świętować roczek, być może zaśpiewa razem z nami :D
OdpowiedzUsuńMieliśmy kilka razy z biblioteki "Drugie urodziny prosiaczka" (pierwszych w bibliotece nie ma), ale za pierwszym razem w ogóle się nie spodobały (Krzysiulowi, bo mi owszem ;)). Dopiero potem. Pewnie dlatego, że tam nie ma nic do zaśpiewania :P
OdpowiedzUsuńTych sztywniaczków z Wydawnictwa Świętego Wojciecha w ogóle nie kojarzę, muszę nadrobić :)
OdpowiedzUsuńSą chyba 4, my mamy tylko 2 - ta z lusterkiem to "Oto ja". Jedyny minus - po wielokrotnym wyjmowaniu elementy trochę wypadają, jak się przewraca strony. Ale służą już dwa lata i nadal tak samo cieszą :)
UsuńJestem właśnie na etapie kompletowania pierwszej biblioteczki, więc wpis totalnie dla mnie :) Póki co mam jedynie czarno-białe książeczki dla niemowląt, ale Księgę dźwięków kupię na pewno. Spodobały mi się też Modlitwy małych rączek, te faktury wklejone do książeczki muszą fajnie stymulować dzieciaczki.
OdpowiedzUsuńPolecam gorąco, wszystkie przedstawione wyżej książeczki nadal na topie (młoda ma 1,5) roku, niestety "Księga dźwięków" już totalnie w strzępach, a "Modlitwy małych rączek" miały tyle razy wyjmowane elementy, że już same wypadają, ale każda z tych książek to strzał w dziesiątkę.
Usuń