Ja ciągle wszystkich ratuję!

Ludmiła Pietruszewska, Jest noc
Wydawnictwo Czarne

Ludmiła Pietruszewska (ur. 1938) jest rosyjską pisarką, autorką powieści, opowiadań (między innymi fantasy, za które została nagrodzona), licznych dramatów, bajek i wierszy. Jej twórczość długo czekała na docenienie z powodu cenzury – i nic dziwnego, biorąc pod uwagę, jak przygnębiającą rzeczywistość przedstawia. Króciutka powieść Jest noc ukazała się w 1992 roku, w Polsce – dopiero niedawno.


Główną bohaterką jest niemłoda już kobieta, bezrobotna poetka, która na swoich barkach dźwiga całą pokaleczoną rodzinę: syna co chwilę pakującego się w kłopoty, pijącego albo siedzącego w więzieniu, oraz córkę z coraz liczniejszym potomstwem. Wszyscy oczekują od niej pomocy, każdy żąda pieniędzy, jedzenia, schronienia – a ona nie ma nawet tyle, żeby starczyło dla niej samej i najstarszego wnuka, podrzuconego jej przez Alonę.

Na okładce możemy przeczytać, że powieść przedstawia rosyjskie wcielenie Matki Polki. I rzeczywiście – kobieta odejmuje sobie od ust, byle tylko zapewnić wyżywienie bliskim; naiwnie wierzy w syna i wciąż daje się wykorzystywać, choć nie odbywa się to bez kłótni. Nie może przy tym liczyć na choćby odrobinę wdzięczności czy zrozumienia: uderzające jest, jak okrutnie i niesprawiedliwie oceniają ją własne dzieci.

Ale i sama bohaterka nie jest kryształowa, nie potrafi wykrzesać z siebie empatii, wypomina, wrzeszczy, ocenia – bardziej córkę niż syna – żyje świadomością, jak ciągle się dla wszystkich poświęca (Ja ciągle wszystkich ratuję! Ja jedna w całym mieście słucham po nocach, czy ktoś nie woła o pomoc w naszej dzielnicy!), nieraz formułuje irytujące sądy charakterystyczne dla wszystkowiedzących życzliwych starszych pań (mówi na przykład a propos zachowania wnuka: Kiedy Andriej i Alona [jej dzieci] byli mali, to nigdy nie pozwalali sobie na coś takiego, ale przecież mały ma encefalopatię, matka go najwidoczniej upuściła ze stołu, uprzedzałam ją, i teraz dzieciak ma nerwy rozstrojone jak histeryczna baba). I choć roszczeniowa postawa dwojga młodych ludzi, którzy mimo dorosłego wieku nie potrafią stanąć na nogi i wciąż oczekują pomocy, drażni i wywołuje oburzenie, to nie mogłam pozbyć się wrażenia – zwłaszcza w drugiej części książki – że mur budują obie strony.

Codzienność przedstawiona przez Pietruszewską to, zgodnie z tytułem, noc. Jest ciemno, szaro, wszystko jakby przytłumione, a bohaterowie oddzieleni od siebie niewidzialnymi szybami, słyszą jedynie zniekształcone dźwięki i nie mają szansy na prawdziwy kontakt. To bieda, głód, ciasnota, walka o przetrwanie – każdego z osobna. Kolejna książka o braku porozumienia między pokoleniami: jego niemożliwości. Przygnębiająca, co dodatkowo potęgują realia ówczesnej Rosji – realia, które jeszcze do niedawna były także naszą rzeczywistością.

Moja ocena: 6/10.

8 komentarzy:

  1. Bardzo dobra, ciekawa, choć też mocno przygnębiająca książka :)
    No właśnie, narratorka wciąż źle ocenia innych, a sama nie jest przecież osobą kryształową. Uderzyło mnie szczególnie to, że bardzo kocha wnuka, a wnuczki nie lubi, nazywa ją "bękartem", "grubaską" - a to przecież malutkie niewinne dziecko. Jak można tak niesprawiedliwie traktować wnuków? Co z niej za babcia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to bardzo zdziwiło, bo na okładce raczej nacisk położony jest na krzywdę poświęcającej się matki, tymczasem obraz wcale nie jest tak jednostronny jak można wywnioskować z opisu. Ja w ogóle nie wiem, jak można powiedzieć córce (czy komukolwiek) "I po co rodziłaś to drugie, trzeba było coś z tym zrobić, jak wszyscy inni, teraz sobie radź". Nie do końca pasuje mi tu "wcielenie Matki Polki"...

      Usuń
  2. Szukam czegoś z literatury rosyjskiej, co nie byłoby lekturą szkolną ani klasyką i chyba znalazłam właśnie dzięki Twojej recenzji ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się w takim razie i życzę hmm... interesującej lektury, bo "miła" z pewnością nie jest dobrym słowem :)

      Usuń
  3. Chętnie tego poszukam. Troszeczkę mi przypomina Twoja relacja znakomity film Elena Zwiagincewa. Nie w sensie relacji matki z dziećmi, ale tej rosyjskiej matki-Polki, która dla dzieci zrobi wszystko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie tutaj bohaterka nie jest tak jednoznaczna: z jednej strony daje się wykorzystywać, z drugiej - jak się okazuje w trakcie lektury, ma wiele "ale".
      A o filmie nigdy nie słyszałam.

      Usuń
  4. Czytając Twoją recenzję wyczułam, że to dość pesymistyczna książka. Nie wiem czy mam obecnie ochotę na takie klimaty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś :) Na pewno nie jest to lekka lektura na poprawę humoru.

      Usuń