Jak papież Urban II zrodził Osamę ben-Ladena... i inne historie


Ludwik Stomma, Historie niedocenione
Wydawnictwo ISKRY

Historia jest znacznie ciekawsza, kiedy już nie musimy uczyć się jej w szkole; kiedy kilka tysięcy lat nie ogranicza się do parudziesięciu dat, które „trzeba znać“ (co nie znaczy, że jestem przeciwniczką zapamiętania paru faktów, absolutnie nie!), a wydarzenia układają się w logiczny ciąg przyczynowo-skutkowy, w którym jeden drobny fakt ma kolosalne konsekwencje. Taki właśnie spacer po przeszłości, ze świeżym spojrzeniem na kilkanaście wydarzeń znanych ze szkolnej ławy, oferuje nam Ludwik Stomma (ur. 1950) – etnolog, antropolog, profesor Sorbony – w swoim zbiorze esejów Historie niedocenione.


Moja wiedza historyczna nie jest czymś, czego można mi zazdrościć; bardzo tego żałuję i tym chętniej sięgam po lektury pozwalające uzupełnić braki. Początkowo obawiałam się, że czyni to ze mnie kiepskiego czytelnika Historii niedocenionych: oczekiwałam, że autor podejmie się omawiania faktów zupełnie laikom nieznanych i niewiele z tego zrozumiem. Na szczęście moje przeczucia się nie sprawdziły: książka jak najbardziej nadaje się dla czytelników po prostu zainteresowanych historią, niekoniecznie szczycących się powalającą wiedzą.

Stomma sięga zarówno po wydarzenia i postacie mniej znane (Covadonga 722, Marignano 1515, Jermak Timofiejewicz), jak i takie, o których napisano już bibliotekę, i których obecność w tym zbiorze może dziwić (biblijni Adam i Ewa, Krucjaty, a nawet Holocaust) – a których konsekwencje są według autora nie w pełni rozumiane czy dostrzegane. W obu przypadkach jednak przywołuje niezbędne informacje, wyposażając niedouczonego czytelnika w odpowiednią wiedzę, a jednocześnie nie nudząc tego, który te fakty zna (tak mi się wydaje, bo należę raczej do pierwszej grupy).

Przede wszystkim tę książkę świetnie się czyta. Daleko jej do popularnonaukowego wywodu, język jest bardzo swobodny: Papież Aleksander VI […] nie był zapewne ulubioną postacią z jego [Matthausa Schinnera] bajki, albo w innym miejscu: Od tych odległych czasów [Bourges] podupadło kompletnie i gdyby nie wspaniała katedra Świętego Stefana, stałoby się całkowitym, deskami zabitym zadupiem. Kto tak pisze o wydarzeniach historycznych? W słowach autora nie brakuje ironii czy wręcz zjadliwości; na pewno nie jest nudno. Stomma jest niewątpliwie błyskotliwy i oczytany, choć miejscami drażnił mnie jego kategoryczny ton i wyśmiewanie niektórych spraw.

Najtrudniej było mi przebrnąć przez pierwszy rozdział, w którym to autor dowodzi, że Ewa jest winna zepchnięcia kobiet na dalszy plan na wiele wieków, żeby nie powiedzieć – aż do dziś. Przede wszystkim irytował mnie język, tym razem akurat godzący w kobiety i w Kościół, a więc dwie grupy, z którymi się identyfikuję (przykład: W raju, w którym mieszkają, czai się jednak złowrogi wąż, który kusi głupią babę). Ten rozdział był raczej tendencyjny i powierzchowny, Stomma nieprawdopodobnie uprościł naukę Kościoła i wykazał się raczej ignorancją w tej kwestii (proszę o wybaczenie, ale naprawdę tak uważam). Niewiele brakowało, abym po takim pierwszym wrażeniu po prostu odłożyła cały tom, na szczęście jednak przemogłam się i dalej mogłam już czytać bez zgrzytania zębami (irytacja wróciła na chwilę w rozdziale o holokauście, gdy autor uczynił Hitlera przedstawicielem chrześcijan). Wrażliwym polecam ominąć te parę stron.

Pozostałe rozdziały przeczytałam z dużym zainteresowaniem; najbardziej podobał mi się chyba poświęcony olimpiadzie w 1896 roku (czy raczej sportowi w ogóle); nieraz się uśmiechałam, na pewno wiele się dowiedziałam i przyjemnie spędziłam czas, bo (pomijając kontrowersyjne poglądy) Stomma ma dar barwnego opowiadania. Świetnie (i krótko!) potrafi powiązać ze sobą bardzo odległe wydarzenia, zaprasza do rewizji utartych poglądów i twórczego rozpatrywania wydarzeń (także nam współczesnych). Można się z niektórymi sądami nie zgadzać, ale dla mnie to spojrzenie na przeszłość okazało się bardzo ciekawe i inspirujące. Polecam! Znudzonym historią i rządnym ciekawostek, pasjonatom i sceptykom :)

Moja ocena: 6/10 (za ten nieszczęsny pierwszy rozdział! Za pozostałe 8/10).

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu ISKRY. 

8 komentarzy:

  1. Jako że właściwie mogłabym się podpisać pod pierwszym akapitem, uważam, że książka jest dla mnie idealna. Co prawda nie wiem, jak zdołam przebrnąć przez fragment, który tak cię zirytował, ale sądzę, że warto się pomęczyć przez chwilę, gdyż lektura warta jest uwagi :-)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne rozdziały w żaden sposób się ze sobą nie łączą, więc nic nie stracisz, jak ten pierwszy zwyczajnie pominiesz i zajmiesz się kolejnymi :)

      Usuń
  2. Stommę już znam z bardzo przystępnego pisania o historii (Królów polskich i francuskich przypadki i kiedyś tam coś jeszcze). Mam ponadto taki cudny przewodnik po Paryżu autorstwa jego i Ludwika Lewina, nazywa się to Paryż za dwa Ludwiki - przewodnik po Paryżu cieni i smaków, świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Francja mnie jakoś specjalnie nie fascynuje, ale ten przewodnik brzmi ciekawie. Za jakiś czas na pewno rozejrzę się za kolejną książką Stommy :)

      Usuń
  3. Mimo tego, nieszczęsnego pierwszego rozdziału, jestem zaciekawiona. Lubię historię w takim wydaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy rozdział zawsze można pominąć, to tylko parę stron :)

      Usuń
  4. Jako historyk muszę napisać (a nawet chcę to zrobić), że książka kusi i nęci. Zazwyczaj mam do czynienia z historią w książkach popularnonaukowych, sztywnych i pozbawionych komentarza. Czas to zmienić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem, jak odbierze tę książkę historyk - na ile spostrzeżenia autora będą dla Ciebie odkrywcze. Bo mi się bardzo podobało, ale moja wiedza historyczna, jak już pisałam, imponująca nie jest :)

      Usuń