Tajemnicze zgony, wielka zagadka i... nuda


Robin Cook, Szkodliwe intencje
Wydawnictwo Rebis

Kiedyś lubiłam tego typu filmy, ale nigdy nie czytałam żadnego thrillera medycznego – pomyślałam sobie, że to może być miła odmiana. Robin Cook jest chyba najbardziej znanym i cenionym twórcą tego typu literatury, więc po przeanalizowaniu opisów i opinii na temat różnych jego powieści zdecydowałam się na Szkodliwe intencje, choć sam tytuł jest moim zdaniem słaby.

W jednym z bostońskich szpitali anestezjolog Jeffrey Rhodes wykonuje rutynowy zabieg znieczulenia zewnątrzoponowego, podczas którego pojawiają się okropne powikłania – pacjentki nie daje się uratować. Doktor źle się czuł się tego dnia, ale dołożył wszelkich starań, by swoje obowiązki wykonywać sumiennie i bez uchybień: dwukrotnie sprawdził ampułkę z lekiem, wszystkie czynności przeprowadzał powoli i ze skupieniem. Mimo to staje przed sądem oskarżony o zaniedbanie w leczeniu i morderstwo drugiego stopnia. Po jakimś czasie przypomina sobie, że rok wcześniej podobne doświadczenia miał jego kolega Chris, którego historia zakończyła się samobójstwem jeszcze przed ogłoszeniem wyroku. Zaintrygowany i przekonany o swojej niewinności (choć momentami zaczyna w siebie wątpić), stara się rozwiązać zagadkę: jak to możliwe, że tak proste i starannie przeprowadzone znieczulenie zakończyło się śmiercią? Jak wyglądał przypadek Chrisa? Gdzie mógł wkraść się błąd i skąd reakacje organizmu, których nie mogła wywołać marcaina?
Chyba tyle treści wystarczy :)


Książkę czyta się szybko, jednak nie jest to jedna z tych, od których nie można się oderwać – w zeszłą niedzielę zostało mi 25 stron do końca i poszłam spać ;) Miałam bardzo dużo zastrzeżeń. Ledwo fabuła zaczęła mnie wciągać (około setnej strony), poznałam rozwiązanie zagadki (jakieś czterdzieści stron dalej) – autor wprowadził drugi wątek, w którym bardzo wiele wyjaśnił. Zostało jeszcze ponad pół książki, w której jedynymi znakami zapytania były: czy i w jaki sposób uda się doktorowi odkryć to, co my już wiemy i zgromadzić dowody. Trochę mało, aby trzymać w napięciu, prawda? Znacznie szybciej niż bohaterowie domyśliłam się też, kim jest tajemniczy "Matt", a naprawdę nie jestem biegła w rozwiązywaniu kryminalnych łamigłówek (Mąż może potwierdzić ;)). Irytowały mnie też "złe przeczucia", a nawet chmury i burze (!!!) towarzyszące bohaterom, którzy lada moment – wbrew temu, że byli poddawani rutynowym zabiegom – mieli stać się ofiarami: zawsze było wiadomo wcześniej, komu coś się stanie i że na pewno przypadek źle się skończy. Litości! Pod koniec strasznie mnie już męczyło ciągłe ganianie się, gubienie i odnajdywanie bohaterów, tu kogoś złapali, tu uciekł, już prawie-prawie go mają, a jednak się wymyka – i tak w kółko. No i ostatni zarzut – książka była przegadana, co w powieściach, w których najważniejsze jest napięcie i wartka akcja, jest moim zdaniem karygodne. Autor nieraz się powtarzał, pojawiały się sąsiadujące ze sobą zdania, których znaczenie było identyczne, na przykład w jednym czytamy: "Czuł, że go dogania", a w kolejnym: "Dystans między nimi się zmniejszał!" (szok, prawda?).

Medycznie się nie czepiam, bo się nie znam, zresztą skoro Cook ma wykształcenie w tym kierunku, to pewnie i nie ma się do czego przyczepić. Książka nie była całkiem nudna, ale baaaardzo wiele straciła przez to, że autor tak szybko wskazał większość rozwiązania. Była też przekombinowana i zdecydowanie nie trzymała w napięciu tak, jak powinna. Mnie naprawdę łatwo przestraszyć, horrorów w ogóle nie oglądam, bo się boję, a tutaj nic – ani gęsiej skórki, ani emocji niepozwalających zasnąć, ani niepokoju o bohaterów... Cieszę się tylko, że nie czytałam jej przed porodem, bo choć ZO nie miałam i nie planowałam, mogłabym się niepotrzebnie dodatkowo stresować ;) 
Chyba nieprędko sięgnę po kolejną książkę Cooka...

Moja ocena: 4/10.

25 komentarzy:

  1. Znam tylko Comę tego autora, ale ta była dobra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja Comę znam z filmu, więc chciałam przeczytać coś innego. Ta książka na LC miała ocenę ponad 7, powinna być w porządku...

      Usuń
  2. A teraz Ty mnie zaskoczyłaś, nie sądziłam, że sięgniesz po taką książkę. Cenię różnorodność i żaden gatunek literacki nie powinien być pomijany, ale jakoś tak mi thriller (nawet medyczny) do Ciebie nie pasował :) Jak widać ulegamy powierzchownym ocenom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, i się okazało, że faktycznie do mnie nie pasuje ;) Chyba nieprędko znów sięgnę po taką lekturę...

      Usuń
  3. Cooka generalnie lubię, ale nie wiem czy po tą sięgnę po Twojej recenzji...

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam jedną z jego książek,i mam z nią podobny problem:/ Raczej dopuszczę sobie tego autora na jakiś czas.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś mi świta, chyba czytałam kiedyś tę książkę, ale musiała zrobić na mnie średnie wrażenie, skoro nie zapamiętałam szczegółów...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedyś czytałam dużo sensacji, teraz też mi się zdarza, ale mam wrażenie, że coraz trudniej o dobrze poprowadzoną intrygę i zakończenie zaskakujące, ale nie wyciągnięte jak królik z kapelusza.
    Może po prostu wszystko już było? I może stąd bierze się obecnie popularność kryminałów oferujących coś więcej, niż zagadkę, czyli tych z tłem obyczajowym i klimatem, jak powieści Mankella albo Krajewskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i było, tylko ja takich książek w ogóle nie czytam, filmów też już od dawna nie oglądam - tak że naprawdę łatwo mnie zaskoczyć, przestraszyć, zakręcić. Tym bardziej się rozczarowałam.

      Usuń
    2. Mój Mąż zresztą wie o tym najlepiej - kiedy wyjątkowo oglądamy jakiś sensacyjny film, gubię się po pięciu minutach i cały seans dopytuję się, który bohater jest który ;)

      Usuń
  7. Sprróbuj przeczytać coś z jego pierwszych książek. Ja klika czytałam i nawet mi się podobały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba na jakiś czas starczy mi eksperymentów... Gdyby to była jakaś super klasyka, to dałabym mu na pewno jeszcze jedną szansę (choć też nieprędko). Ale na taką literaturę w obliczu rozczarowania szkoda mi czasu. "Nawet mi się podobały" nie brzmi wystarczająco przekonująco ;)

      Usuń
  8. Tak spoglądam na swoje półki i...jest. Jedyny medycyny thriller, który tam stoi to "Szczepionka" Michaela Palmera. Jeszcze nie czytałem, tak że i dla mnie w chwili obecnej gatunek jest stanowi wielką tajemnicę :) Mam jednak wrażenie, że i mnie nie porwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzę, żeby to była wina całego gatunku, jeszcze kiedyś na pewno spróbuję, ale ta książka na pewno nie była zachwycająca :p

      Usuń
  9. Szczerze powiedziawszy Cook również mnie nie przeraża; oczywiście jest fascynujący, ale bez przesady :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, no więc ta książka fascynująca też nie była :)

      Usuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie za słabo, abym mogła poświęcić jej swój jakże cenny wolny czas. W kolejce mam o wiele więcej ciekawszych tytułów.

      Przy okazji chciałabym zaprosić na trwający u mnie konkurs, który znajdziesz pod adresem: http://magicznyswiatksiazek.blogspot.com/2012/10/cos-czego-dawno-u-mnie-nie-byo-uwaga.html

      pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Dzięki, zajrzałam, ale konkurs zupełnie nie dla mnie :) O Twoich upodobaniach wiem tylko tyle, że są skrajnie różne niż moje ;)

      Usuń
  11. Ja lubię Cooka, ale dozuje go sobie w ograniczonych ilościach. Jedna książka na rok mi wystarcza.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jestem bardzo ciekawa jak podobałaby mi się ta książka - nie czytałam dotąd żadnych thrillerów medycznych...

    OdpowiedzUsuń