Inne oblicze Afryki


Wojciech Albiński, Kalahari
Wydawnictwo W.A.B., seria Archipelagi

Wojciech Albiński (ur. 1935) z wykształcenia jest geodetą, jednak od paru lat z powodzeniem para się pisarstwem (zaczął pisać bardzo późno). Kalahari to jego pierwszy zbiór opowiadań, wydany w 2003 roku – okładka po lewej to jego tegoroczne wznowienie. Za tę książkę Albiński został uhonorowany Nagrodą Literacką im. Józefa Mackiewicza. Inne tomy opowiadań to między innymi Królestwo potrzebuje kata, Achtung! Banditen! czy również wydane w tym roku Soweto – my love. Przez wiele lat mieszkał w Botswanie, by ostatecznie osiedlić się w RPA.

Bardzo ciężko czytało mi się tę książkę, choć częściową winą obarczam nieopuszczające mnie ostatnio przymulenie. Kalahari to nie jest zbiór łatwych tekstów, są one pod każdym względem inne niż niedawno czytana przeze mnie afrykańska powieść Kamienie przodków. Tu nie ma zapachów, smaków, barw, rzeczywistość nie jest tak magiczna i urzekająca – tu raczej spotykamy się z twardą rzeczywistością, ubitą ziemią, gorącym powietrzem i nieprzyjaźnie nastawionymi ludźmi. Ze względu na brak tej charakterystycznej atmosfery (atmosfera jest, ale inna niż znana mi z poprzednich lektur) byłam skłonna uznać, że większość opowiadań można by osadzić w innym miejscu i nic by na tym nie straciły. To pierwsze, czarujące oblicze Afryki bardziej mi się podobało – trudno się jednak dziwić, a jednocześnie trudno przymykać oczy na to co najmniej równie prawdziwe, trudniejsze.


Z opowiadań Albińskiego wyłania się przede wszystkim męski świat: interesy, porachunki, konflikty w obrębie lokalnej społeczności i starcia między białymi a czarnymi. Nawet gdy mowa o ciężkiej chorobie i próbie uratowania zarażonego malarią chłopaka, pojawia się właśnie relacja ojciec – syn. Oczywiście kobiety także się tu występują, w kilku opowiadaniach odgrywają nawet jedne z głównych ról, w całym zbiorze pozostają jednak zdecydowanie w tle – zarówno za sprawą podejmowanej przez autora tematyki, jak i wybierania na bohaterów przede wszystkim mężczyzn. Myślę, że to też sprawiło, że książka wydała mi się bardziej odległa. W wielu opowiadaniach Albiński ukazuje nam Afrykę nowoczesną, z metropoliami, biznesmenami, samolotami – a jednak sposób załatwiania spraw pozostaje inny niż u nas, świadomość inna i kłopoty odmienne.

Problemów nękających Afrykę, wyłaniających się z tego zbioru jest bardzo wiele, choć najważniejszym i najsilniej obecnym są chyba konflikty na tle rasowym. Mimo tej różnorodności daje się wyraźnie zauważyć, że tamtejsze społeczności rządzą się własnymi, niepisanymi, ale jasno wyznaczonymi prawami; przemoc jest tu na porządku dziennym, "załatwianie spraw" za pomocą środków ostatecznych (w wielu krajach nie uznawanych w ogóle za żadne środki) nikogo nie dziwi. Z jednej strony podziały, z drugiej – paradoksalnie dość jednolity obraz, niczym mozaika złożony z wielu ludzi, kultur i spraw. Najbardziej podobało mi się ostatnie opowiadanie, Kto z państwa popełnił ludobójstwo?, bardzo dobitnie pokazujące ścieranie się kultur, wpływy białych i próby stworzenia nowego świata na gruzach starego. I nieudolność tych starań.

Narrator nie narzuca się czytelnikowi, nie komentuje przedstawianych wydarzeń, mówi tylko tyle, ile jest niezbędne do zrozumienia historii – nieraz trzeba sobie coś samemu dopowiedzieć. Język jest oszczędny, surowy i mnie osobiście nie zachwycił – jeśli w ogóle przykuwał moją uwagę, to raczej w negatywnym sensie, za sprawą trochę dziwnie zbudowanych zdań (Oznakowanie drogi skończyło się, również linia telefonicznych drutów).

Książkę czytałam długo, powoli i mozolnie, choć im więcej stron miałam za sobą, z tym większym zaciekawieniem przewracałam kolejne. Mimo trudu włożonego w lekturę uważam, że książka jest godna uwagi – dla mnie to była zupełnie inna Afryka, ciekawy obraz, interesujące spojrzenie.

Moja ocena: 6/10.

Za książkę dziękuję wydawnictwu W.A.B.

6 komentarzy:

  1. No cóż, może to moje romantyczne wyobrażenie, może skłonność do samooszukiwania, ale...nie chciałabym chyba czytać o nowoczesnej Afryce. Konflikty rasowe, narodowościowe, ludobójstwo - to mnie bardzo interesuje, ale nie jestem pewna, czy sposób ich przedstawienia by do mnie przemówił. Ale i tak czuję się zaintrygowana:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, zaleta opowiadań jest taka, że możesz bez większego ryzyka sięgnąć po książkę, najwyżej przeczytasz dwa lub trzy i już będziesz miała jakieś wyobrażenie, nie porzucając tekstu w połowie :)

      Usuń
  2. Byłam tam tylko tydzień, więc to jak nic. Ale pamiętam ten dziwny, niemalże filmowy podział - bieda vs bogactwo. Bogactwo opływające w luksusy, super samochody i obżarstwo. Bieda mieszkająca w domkach z tektury, wychudzona, zmęczona. Zakaz nocnych spacerów bo złodzieje strzelają bez pardonu do okradanego. Ale też pamiętam, że nigdzie nie spotkałam tak ciepłych ludzi. Same kontrasty. Dlatego jestem ciekawa tej książki jeszcze bardziej, bo w ogóle wszystko o Afryce interesuje mnie teraz ogromnie..

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapewne surowy i oszczędny język pasował do tego "twardego spojrzenia". Jesteśmy tacy różni, inaczej odbieramy daną rzecz, inaczej rozumiemy i to jest pięne. Dlatego takie pozycje nie mogą dziwic:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje doświadczenie z literaturą afrykańską jest bardzo małe, ale mam wrażenie, że taki obraz nowoczesnej Afryki jednak nie jest jeszcze tak silnie rozpropagowany, więc lektura mogłaby być interesująca.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się ukazany obraz współczesnej i nowoczesnej Afryki. To z pewnością ciekawa lektura.

    OdpowiedzUsuń