Rafał
Kosik, Mars
Wydawnictwo
Powergraph
Rafał
Kosik (ur. 1971) znany jest polskiemu czytelnikowi przede wszystkim
jako autor popularnego, wielokrotnie nagradzanego cyklu dla młodszej
młodzieży: Felix, Net i Nika. W jego dorobku znajdziemy jednak nie
tylko książki dla dzieci, ale także opowiadania i powieści
fantastyczne dla dorosłych. Do tych ostatnich należą: Mars (2003),
Vertical (2006) oraz Kameleon (2008).
Nie
trzeba być szczególnie błyskotliwym, by domyślić się, że akcja
powieści rozgrywa się na Marsie. W 2040 roku pierwsi przybysze
budują na planecie olbrzymie wieże, których zadaniem będzie
produkcja tlenu, oraz próbują doprowadzić do podgrzania atmosfery,
by za kilkaset lat mogli się tu osiedlić zwykli ludzie. Po kilkunastu stronach wprowadzenia przenosimy się do
roku 2305, w którym dzieje się połowa akcji: miasta są już
zbudowane, Ziemianie regularnie przylatują – w poszukiwaniu pracy,
innego życia, próbując podporządkować Marsa swoim potrzebom.
Środowisko jest jednak dalekie od wymarzonego przez pierwszych wizjonerów:
nadal nie ma lasów, ba, nie ma nawet trawy; niemal trzystuletnie
wieże zaczynają się sypać i spada produkcja tlenu, którą do tej
pory miały już przejąć rośliny. Klimat przypomina pustynny:
dobowe wahania temperatur są ogromne, wszędzie sucho, dookoła
miast tylko piach i burze piaskowe, przed którymi trzeba mozolnie
chronić budynki. Wszystko dlatego, że niecierpliwi ludzie chcieli
zbyt szybko, zbyt dużo, już, teraz – nie dali planecie czasu.
Politycy – cóż za niespodzianka – mają rozbieżne wizje i
każdy ciągnie w swoją stronę, a nieświadomi poważnego zagrożenia
ludzie popierają projekty wygodne zamiast rozsądnych. W jaki sposób
i czy w ogóle uda im się wybrnąć z – wydawałoby się –
beznadziejnej sytuacji?
Druga
część książki dzieje się trzydzieści pięć lat później i
jest stosunkowo luźno związana z pierwszą, choć niektórych
bohaterów już znamy (większość jednak, co zrozumiałe, nie żyje). Mars bardzo się zmienił, technologia
przeżyła większy skok niż przez poprzednie 250 lat i teraz
rzeczywistość faktycznie znacząco różni się od naszej. Fabuła
skupia się teraz na trochę innym problemie, choć pod koniec
wszystkie wątki się splatają i tworzą przemyślaną całość.
Obie części różnią się też znacząco charakterem: w pierwszej
dominuje polityka, co mnie osobiście trochę nudzi, w drugiej
znajdziemy znacznie więcej szczegółów technicznych, a historia
ociera się momentami o thriller. Całość jest równie sensacyjna,
jak fantastyczna.
W
drugiej części Kosik bardzo szczegółowo odmalował przed nami
nowe oblicze Marsa, przedstawił też – znaną skądinąd – wizję
społeczeństwa uciekającego od rzeczywistości w nierealny świat.
Nawet mi – a przypominam, znawczynią nie jestem – rozwiązania
zaproponowane przez autora nie wydały się zbyt nowatorskie, jednak
trzeba przyznać, że zrobił to ciekawie i przekonująco, wykorzystując je w interesujący sposób. Tylko
jedna z teorii zupełnie mnie nie przekonała.
Ta
książka to zdecydowanie coś więcej niż przeciętna fantastyczna
powieść. Można ją zaliczyć do antyutopii; nade wszystko jednak
jest to bardzo pesymistyczny obraz ludzkości: refleksja nad ludzką
głupotą, krótkowzrocznością, egoizmem, okrucieństwem. Końcowe
strony przynoszą zaskakujące – i przerażające – wyjaśnienie całej historii i nie ma
wątpliwości, że choć niektórzy bohaterowie starają się
przeciwstawić ogólnym trendom, ich głos niewiele znaczy w skali
całej planety. Przygnębiające i chyba nie do końca prawdziwe, bo
gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby nie wybitni, dobrzy ludzie, którzy
nie boją się walczyć o wyznawane wartości?
Science
fiction to nie jest moja działka, powieści sensacyjne tym bardziej,
a jednak książkę przeczytałam szybko i z dużą przyjemnością:
wciągnęła mnie i zainteresowała, nie zdołały mnie nawet znudzić
polityczne gry z pierwszej części. Z pewnością jest dobrze i
sprawnie napisana. Bardzo byłam ciekawa, jak skończy się ta walka o przetrwanie: uda się czy nie? Nie za bardzo podobało mi się rozbijanie
czterystustronnicowej książki na niemal dwie odrębne fabuły,
jednak i to udało się Kosikowi zgrabnie połączyć. Nie zostawił
też żadnej zagadki bez odpowiedzi, co dla mnie jest dużym plusem –
nie raz już czytałam książki, w których autor zdawał się
zapominać o tym czy innym wątku, a mnie potem męczy ciekawość.
Bardzo potrzebowałam takiej książki: lekkiej, ale nie głupiej. To
była udana lektura.
Moja
ocena: 6/10.
jakos mnie nie ciagnie do niej
OdpowiedzUsuńOkładka książki kojarzy mi się ze starymi książkami science-fiction,których mam pełno w domu. Fabuła interesująca, z chęcią zajrzę :)
OdpowiedzUsuńto tak jak ja, specjalistką od fantastyki nie jestem, ale czasem lubię sięgnąc:)
OdpowiedzUsuńBo od czasu do czasu odmiana dobrze robi :)
UsuńUcieszyłam się jak zobaczyłam tę książkę u Ciebie. Ja ją bardzo lubię :-). Czy zamierzasz sięgnąć po "Vertical" i "Kameleona"?
OdpowiedzUsuńCały czas się zastanawiam :) Na pewno nie w najbliższym czasie, bo między książkami jednego autora zawsze robię sobie przerwy. Ale za jakiś czas, możliwe :) A czy w dwóch pozostałych też jest tyle polityki? Która była Twoim zdaniem najlepsza?
UsuńPolityka jest w każdej, choć w różnych proporcjach. Najlepszy jest chyba "Kameleon", ale tam trochę dużo wojny. Mi podobały się wszystkie. Uwielbiam tego pisarza i jego styl :-).
UsuńWojna chyba męczy mnie mniej niż polityka :) Może za jakiś czas sięgnę po "Kameleona" w takim razie.
UsuńSF to również nie mój gatunek, ale widzę, że w sumie autor wykonał kawał dobrej roboty.
OdpowiedzUsuńPatrząc na okładkę myślę, że gdybym natknęła się na tą książkę w bibliotece czy księgarni, pewnie zupełnie bym ją zignorowała, wychodząc z założenia że to zdecydowanie za dużo fantastyki jak na moje gusta... Ale czytając recenzję dochodzę do wniosku, że chyba by mi się spodobała. Lubię medytować na temat skomplikowanego stworzenia, jakim jest człowiek :-)
OdpowiedzUsuńJa zwróciłam na nią uwagę dzięki Felicji (dwa komentarze wyżej) :)
UsuńTutaj ludzie wypadają mało skomplikowanie, raczej smutno.