Pokolenia PRL-u

Janusz Głowacki, Sonia, która za dużo chciała
Wydawnictwo Świat Książki


Janusz Głowacki (ur. 1938) jest prozaikiem, pisze scenariusze ("Rejs"), dramaty, felietony. Od 1983 roku na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych. Do tej pory znałam go jedynie jako autora świetnego dramatu Antygona w Nowym Jorku. Sonia, która za dużo chciała to zbiór złożony głównie z publikowanych wcześniej utworów, jednak nie miało to dla mnie znaczenia, gdyż nie czytałam wcześniej jego opowiadań; pomyślałam sobie, że autorski wybór tekstów różnorodnych: długich i krótkich, wczesnych, późniejszych i całkiem świeżych, polskich i nowojorskich, stanowi dobry materiał do zapoznania się z pisarzem.

W zbiorze znajdziemy siedem opowiadań krótkich (w tym tytułowe, wcześniej niedrukowane) i siedem długich. Tak jak pisałam, są one bardzo różne: niektóre historie opowiadają o życiu emigrantów, w innych tkwimy wraz z bohaterami w dusznej i szarej PRL-owskiej rzeczywistości. Bardziej podobały mi się krótkie, oszczędne w słowach i obrazach, a jednocześnie dosadne i przejmujące teksty: praktycznie wszystkie, choć największe wrażenie zrobiło na mnie opowiadanie tytułowe i Wizyta – które chronologicznie dzieli wszystko. Dłuższe opowiadania mnie aż tak nie zachwyciły, choć każde jest inne i też nie sposób wrzucić ich do jednego worka. Podobały mi się Nowy taniec la-ba-da (znów jeden z pierwszych utworów), Ból gardła na dwóch, Coraz trudniej kochać.


Opowiadania są przygnębiające. Polska rzeczywistość jest szara, brudna, biedna; każdy radzi sobie, jak może, bohaterowie próbują zagłuszyć samotność i beznadzieję, ale ich starania zwykle kończą się fiaskiem. Nie ma miłości, nie ma miejsca na ideały, nikt tu nie jest szczęśliwy. I w Stanach wcale nie lepiej: albo w jednej chwili misternie budowana konstrukcja ze szkła rozsypuje się w pył i zostają tylko odłamki, albo od samego początku kolorowy sen zderza się z twardą rzeczywistością. Niektóre historie są absurdalne: ciężko uwierzyć, że tak po prostu się dzieją (W East Village), a jednak opowiedziane są tak zwyczajne, że nie sposób też poddać je w wątpliwość.

Głowacki nie opisuje przestrzeni, społeczeństwa, świata; nie komentuje, a jedynie obserwuje i mistrzowsko zestawia ze sobą obrazy, zostawiając wnioski czytelnikowi. Ze zbioru wyłania się szczegółowy i – dzięki migawkom różnych historii – dość szeroko zakrojony portret pokolenia autora. Portret smutny, złożony z charakterów, podsłuchanych rozmów, głosów słyszanych gdzieś w tle, które autor świetnie wplata w fabułę: słowa bohaterów i zdarzenia mówią same za siebie.

Badzo mi się podoba, jak Głowacki wykorzystuje znane teksty literackie i osadza je w nowej scenerii, budując drugą warstwę znaczeń. Tak było w Antygonie..., od której parę lat temu zaczęłam przygodę z autorem, tak jest w opowiadaniu My sweet Raskolnikow, które nawiązuje oczywiście do Zbrodni i kary, tak jest według mnie w tekście Nowy taniec la-ba-da, gdzie brak co prawda bezpośrednich odwołań, ale podczas lektury nie dawały mi spokoju obrazy z Wesela. Atmosfera opowiadań przypomina miejscami prozę Hłaski, treścią natomiast niektóre teksty przywodzą na myśl twórczość Mrożka; to wszystko sprawia, że zapoznawać się z tymi opowiadaniami w oderwaniu od innych tekstów literackich, a kontekst możliwych odczytań jest bardzo bogaty: wspomniałam jedynie o tym, co od razu przyszło mi do głowy.

Nie mam wątpliwości, że Janusz Głowacki jest ciekawym i ważnym polskim autorem. Ma niesamowitą zdolność odmalowania na kilku stronach kompletnej historii i szczegółowego tła. Dla mnie to świat, który znam jedynie z opowieści, i nie wątpię, że starsi czytelnicy odbiorą tę prozę bardziej osobiście i świadomie: jednak polecam tę książkę każdemu, bez względu na wiek. To przede wszystkim portret Polaków, kawałek historii: małej, zwyczajnej, najważniejszej.

Moja ocena: 7/10.

Za książkę bardzo dziękuję Agnieszce ze Świata Książki :)

13 komentarzy:

  1. No, prosze, a ja go nie znam... czas to nadrobic, koniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. też nie znam tzn coś tam słyszałam ale nic nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo dobra recenzja, czytałam z przyjemnością. Nie znałam tych opowiadań, teraz wiem, że trzeba nadrobic:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
      Coś przeczytać na pewno warto, to ważny współczesny pisarz.

      Usuń
  4. Opowiadań nie lubię. Ta forma wypowiedzi jakoś zupełnie do mnie nie trafia. Niemniej Głowackiemu chętnie dam szansę. Tematyka polsko-emigracyjna, że tak powiem, bardzo mi odpowiada, a dramat "Antygona w Nowym Jorku" miałam okazję czytać i bardzo mi przypadł do gustu. Ogromny plus dla autora za to, że pozwala czytelnikowi na samodzielną ocenę i interpretację pewnych kwestii. To dla mnie bardzo cenne. Zwłaszcza przy takiej tematyce. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiadanie opowiadaniu nierówne, na pewno jakieś by Ci się spodobały :)

      Usuń
  5. Ech, co recenzja to kolejne uświadomienie ile mam do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wiele lat temu byłam na dość nieudanej inscenizacji "Antygony..." - tzn. przynajmniej w moim odczuciu była ona nieudana. Pomimo że był to okres kiedy chodziłam do teatru co tydzień i wręcz pochłaniałam kolejne spektakle, znałam i lubiłam aktorów tego teatru, "Antygona..." mnie bardzo zmęczyła i znudziła. I jakoś na trochę zraziłam się do Głowackiego. Potem sięgnęłam po "Z głowy" i mój stosunek się zmienił, oczywiście na korzyść. Teraz na półce stoi i czeka na mnie "Good night, Dżerzi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ciekawe, ja nie widziałam przedstawienia, tylko czytałam dramat w "Dialogu" i bardzo mi się podobał. Dobrze, że dałaś mu drugą szansę :)

      Usuń
    2. Ze spektaklami teatralnymi może być i tak, że tekst świetny, a reżyser go przerobi na swoją modłę i wyjdzie z tego nie wiadomo co, ni pies ni wydra, a coś na kształt świdra :( Też kiedyś często chodziłam do teatru, ale unowocześnianie sztuk jakoś do mnie nie przemawia. Osobiście nie czytałam jeszcze Głowackiego, cho recenzje Antygony gdzieś już czytałam (i to pozytywne).

      Usuń
  7. Zapisuję sobie ten tytuł do planowanych. Bardzo dobra książka dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wstyd przyznać, ale nie czytałam jeszcze nic Głowackiego... Książki czekają, ale jakoś weny do ich otworzenia brak.

    OdpowiedzUsuń