Cztery afrykańskie damy

Aminatta Forna, Kamienie przodków
Wydawnictwo W.A.B., Seria z miotłą

Aminatta Forna (ur. 1964) jest brytyjską pisarką; jej ojciec pochodził z Sierra Leone, a matka była Szkotką; dzieciństwo kobieta spędziła w Afryce. Produkuje także programy telewizyjne dla BBC – między innymi serię filmów dokumentalnych Africa Unmasked (2002), które stały się inspiracją do napisania nagradzanej powieści Kamienie przodków. Wcześniej autorka wydała książkę wspomnieniową, The Devil that Danced on the Water, a w zeszłym roku drugą powieść, The Memory of Love. Obecnie mieszka w Londynie.

Powieść zaczyna się słowami młodej kobiety, Abie, mieszkającej w Londynie, w której możemy się dopatrywać postaci pokrewnej samej autorce. Nie ona jednak snuje tę opowieść. Przyjeżdża do Afryki w odpowiedzi na lakoniczną wiadomość od dawno niewidzianego kuzyna: Plantacja kawy w Rofathane należy do Ciebie. O yi di [Ciągle jest]. Te parę słów przesłanych z drugiego kontynentu wystarcza, by obudzić wspomnienia, tęsknotę i ciekawość: Abie wraca do domu i wysłuchuje historii czterech różnych kobiet dorastających w podobnych warunkach, w świecie, z którego ona sama wyszła i do którego zawsze po części będzie należała. To jej ciotki, cztery z wielu, wielu innych, gdyż wielożeństwo jest tam czymś naturalnym: Asana, Mariama, Hawa i Serah. W młodości niemal nie miały ze sobą kontaktu, mimo że wiele czasu spędziły w jednej wiosce. Każda z nich opowiada o swoim życiu i dopiero pod koniec ich losy zaczynają się zlewać w jeden, wspólny.

Książka jest podzielona na cztery części: Nasiona, Marzenia, Sekrety i Następstwa. Każda z nich, osadzona w pewnym przedziale czasowym, zawiera cztery fragmenty opowieści, po jednym każdej z kobiet – poznajemy więc ich historie w czterech przeplatających się odsłonach. Najwcześniejsze wydarzenia sięgają roku 1926, najpóźniejsze – 1999, towarzyszymy więc afrykańskim kobietom niemal przez cały XX wiek. Równoległe prowadzenie czterech narracji ma swój urok – zmiany zachodzące w świecie tych kobiet obserwujemy u wszystkich jednocześnie, nie cofamy się w czasie, wreszcie – poszczególne opowieści tworzą jedną wielką historię, historię wszystkich kobiet. Wbrew pozorom jednak takie rozwiązanie wprowadziło chaos: w drugiej części narratorki zaczęły mi się już mylić, a dalej było tylko gorzej, gdyż w późniejszych fragmentach zmieniała się nawet kolejność, w jakiej podejmowały opowieść. To był duży minus, bo decyzje, zachowania, charakter miały swoje korzenie we wcześniejszych przeżyciach, które stapiały się w jedno. Trochę pomagało drzewo genealogiczne umieszczone na początku książki, nie wystarczyło jednak, by się zupełnie odnaleźć w gąszczu relacji. Jeśli więc będziecie czytać Kamienie przodków, całkiem poważnie radzę  przygotujcie sobie kartkę, wypiszcie te cztery imiona i po każdej opowieści dopisujcie sobie jedną, dwie rzeczy charakterystyczne dla danej osoby: gwarantuję, że komfort czytania będzie nieporównanie większy.


Muszę przyznać, że powieść oczarowała mnie od pierwszych stron – przede wszystkim językiem. Jest pełen niebanalnych porównań, bardzo obrazowy, a jendocześnie świeży; sprawia, że momentalnie zanurzamy się w świat pełen dźwięków, barw i zapachów. Każde doznanie jest tu dokładnie opisane. Czułam ziemię pod stopami, gdy jedna z bohaterek biegła przekazać wiadomość; widziałam wzory na tkaninach sprzedawanych przez drugą; smakowałam mango i słyszałam wiejący wiatr. Sposób opisywania świata przez te kobiety jest metaforyczny, miejscami wręcz poetycki, dzięki czemu świetnie oddaje ich baśniowo-mityczne postrzeganie rzeczywistości, na przykład: Odeszła, zostawiając wszystko, nawet własne imię. Owinęłam je więc w tęsknotę i przechowywałam dla niej. 
Zaniepokojonym metaforami chcę od razu wyjaśnić, że chociaż język przykuwa uwagę, nie jest w żadnym razie skomplikowany ani nie przesłania treści; książkę czyta się naprawdę dobrze. Czasami tylko trafiamy na nieszczęśliwe sformułowania typu "świecące błyskotki" albo "stukały ze szczękiem", chcę się jednak łudzić, że to li tylko wina tłumaczenia.

Powieść wspaniale według mnie oddaje realia życia w Afryce ubiegłego wieku, choć nic tu nie było inne niż sto lat wcześniej, można więc uznać, że trwamy trochę zawieszeni w czasie. Każda z kobiet miała trochę inne dzieciństwo i inaczej potoczyły się ich dalsze losy, a jednak łączy je pewna wspólnota doświadczeń. Świat, w którym żyły, był trudny, ale dopóki młode lata spędzały w niewiedzy, w gronie najbliższych, tak samo jak każdy miały marzenia, oczekiwania, plany. W miarę jak poznajemy ich historie, widzimy, że z czasem przyszedł czas na ich weryfikację – życie zrobiło to za nie. Najpierw osobiste dramaty, ból odrzucenia, upokorzenia, potrzeba miłości; wreszcie coraz częściej słyszane słowa "bunt" i "rebelia", żołnierze, śmierć, strach... Chciałabym powiedzieć, że najbardziej podobały mi się początkowe opowieści, te z pierwszej połowy wieku, obejmujące dzieciństwo i młodość Asany, Mariamy, Hawy i Serah. Wtedy jeszcze życie stało przed nimi otworem, świat miał najwięcej barw, a wszystko wkoło było bardziej tajemnicze. Chciałabym powiedzieć, że ostatnia część podobała mi się najmniej: bo ziemia została zadeptana przez żołnierzy, radość życia ucichła, pozostały ruiny domów i zgliszcza marzeń. Nie była tak ciekawie opowiedziana. Ale czy można użyć takich słów, mówiąc o losie ludzi, w których życie wdarła się wojna domowa, niszcząc wszystko, co napotkała na swojej drodze?

To była wspaniała lektura. Ciekawa, wciągająca, wyczarowująca zupełnie mi nieznany świat; miejscami smutna, ale wbrew pozorom mająca pozytywną wymowę. Epilog Abie przybyłej z Londynu nie pozostawia wątpliwości, że kobiety z Sierra Leone są silne, a życie tam – mimo wszystko piękne. Wola życia czterech ciotek pozwoliła im przetrwać i nie dała zgasnąć płomykowi, dzięki któremu nadal potrafią cieszyć się drobiazgami. Wspólnota, której częścią raz się stały, zawsze przyjmie je z otwartymi ramionami.
To pięknie napisana powieść o uniwersalnych problemach osadzonych w trochę innym czasie i innym miejscu. O kobietach, które trzymają się razem, walczą o odrobinę szczęścia, nie poddają się losowi. Polecam.

Moja ocena: 7/10 (gdybym się tak nie gubiła w tych historiach, na pewno byłoby 8, tak że polecam krótkie notatki, naprawdę).

17 komentarzy:

  1. Piekna recenzja :-).

    Zabralam sie kiedys za ta ksiazke, ale bylo w niej cos tak irytujacego, ze porzucilam nie dochodzac do polowy - szkoda, ze nie prowadzilam wtedy bloga, bo dzisiaj umialabym powiedziec, co :-).
    (a tak nie pamietam jej zupelnie, tylko jakies takie ogolne wrazenie plus irytacje)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może to właśnie kwestia gubienia się w opowieściach, bo wiele osób się tym zraziło. W każdym razie ja nie odczuwałam żadnej irytacji :)

      Usuń
  2. Kolejna zachęcająca recenzja tej książki, w dodatku Twoja - nie będę się opierać, koniecznie muszę przeczytać:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że może Ci się spodobać :) Pod pewnymi względami przypominała mi "Pieśń Aborygenki", chociaż według mnie jest znacznie lepiej napisana. Tylko ten chaos...

      Usuń
  3. Dziękuję za przypomnienie mi o tej książce, która cierpliwie czeka na mojej półce na przeczytanie. Muszę ją odszukać i zabrać się do lektury, bo wydaje się być w moich klimatach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie życzę przyjemnej lektury i czekam na wrażenia :)

      Usuń
  4. Mam tę słabość, że sięgam po wszystkie książki z serii z miotłą, więc po tę i tak pewnie bym sięgnęła ;) ale Twoja opinia na pewno przyspieszy tę kwestię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie po wszystkie, ale bardzo lubię tę serię i zawsze biorę przynajmniej do ręki :)

      Usuń
  5. Klimaty afrykańskie nie są moimi ulubionymi. Dlatego choć miałam okazję sięgnąć po tę książkę, do tej pory tego jeszcze nie uczyniłam. Ale tak naprawdę nie czytałam wcześniej o czym ta książka jest - recenzja zachęcająca, więc może zmienię swoje nastawienie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękna recenzja. Ponieważ chwalisz wszystkie elementy, które cenię w powieściach, tytuł odnotowuję:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę że i u ciebie seria Z miotłą na tapecie:) Tej ksiązki jeszcze nie czytałam, więc z pewnością nadrobię ten brak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to świetna seria, książki różnorodne, ciekawe, wartościowe. Uwielbiam :)

      Usuń
  8. Świetna recenzja i wszystko wskazuje na to, że książka, którą i ja chętnie bym poznała. Tak się cieszę że trafiam u Ciebie na takie perełki :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. To chyba jakaś ogólniejsza przypadłość powieści opartych na afrykańskich realiach - w niektórych książkach Achebe przygotowanie sobie listy "who is who" też jest bardzo przydatne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dobrze wiedzieć na przyszłość, bo pewnie po coś jeszcze kiedyś sięgnę:)

      Usuń