Tomasz Łubieński, Turnus
Wydawnictwo W.A.B., seria Archipelagi
Tomasz Łubieński (ur. 1938) jest wszechstronnym twórcą: dramaturgiem, eseistą, prozaikiem, publicystą, tłumaczem. Od 1998 redaguje "Nowe Książki". Opublikował wiele książek, między innymi Bić się czy nie bić? O polskich powstaniach, Czerwonobiały, Pisane przedwczoraj, M jak Mickiewicz, 1939. Zaczęło się we wrześniu. Nietrudno zauważyć, że dominuje tu tematyka historyczna i polska. Trochę inaczej jest z Turnusem.
Narracja prowadzona jest w formie strumienia świadomości, ujmując rzecz potocznie – narratorka (bo osobą mówiącą jest, co ciekawe, kobieta) wypowiada swoje dość luźne myśli. Jest rezydentką-przewodniczką wycieczek po Krecie i właśnie zaczyna kolejny turnus; teoretycznie zwraca się do wczasowiczów, w rzeczywistości po prostu snuje rozważania. Fabuły praktycznie nie ma – niby mamy początek wycieczki, ale informacje na ten temat toną w morzu innych: wspomnieniach z pobytu we Francji, rozmowach z matką, refleksjach dotyczących historii i kultury Grecji, wyprawie z Profesorem.
Książkę czyta się przyjemnie, choć forma raczej należy do wymagających: łatwo zgubić wątek luźno biegnących myśli. Narratorka ironizuje, z dystansem wyraża się o tej wyspie, na której o problemach nie ma czasu [...] myśleć, szkoda słońca. Pospolita zieleń ustępuje miejsca bajkowemu turkusowi, wszędzie uśmiechy, słońce, błogie lenistwo, kilka punktów widokowych i ucieczka od życia. Bo w górach i na tej wyspie wszystko jest w porządku. A jednak pojawia się rozdźwięk, bo przecież Kreta – niemal symbol raju na ziemi – jak każde inne miejsce ma swoją przeszłość, cmentarze, pomniki, góry i wąwozy, nie tylko plaże i turkusowe morze. Narratorka-rezydentka – także dzięki Profesorowi – dostrzega tę historię drzemiącą pod powierzchnią, zgrzyt i płytkość, i komentuje to w charakterystyczny dla siebie sposób: Czy w dobrym guście jest grillować na wyspie, która była wyspą trędowatych?
Tydzień, dwa wakacji – i kolejna grupa. Turnusy mijają jeden za drugim, wszystkie podobne, wszystkie równie ulotne na tle wyspy liczącej sobie kilka tysięcy lat. To zestawienie potęguje wrażenie tymczasowości do tego stopnia, że pod koniec już nie wiemy, co zdążyło zaistnieć naprawdę, a co się nigdy nie wydarzyło. Rzeczywistość się rozmywa i nabiera nowego wymiaru, aby już za chwilę wrócić na utarty szlak: Co jutro? Jutro nowy turnus.
Książka jest oryginalna i intrygująca. Porusza problem historii, ale w sposób bardzo ciekawy; mówi o ulotnym, płytkim życiu, ale zupełnie inaczej, niż pisało już o tym wielu; jednocześnie pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, łącznie z podstawowym: "O co właściwie chodzi?".
Z pewnością nie każdemu się spodoba. Ale jeśli ktoś lubi niebanalną literaturę, w której czasem samemu można się pogubić, to polecam – na wakacje, na plażę, na Kretę :)
Moja ocena: 6/10.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Wydawnictwo W.A.B., seria Archipelagi
Tomasz Łubieński (ur. 1938) jest wszechstronnym twórcą: dramaturgiem, eseistą, prozaikiem, publicystą, tłumaczem. Od 1998 redaguje "Nowe Książki". Opublikował wiele książek, między innymi Bić się czy nie bić? O polskich powstaniach, Czerwonobiały, Pisane przedwczoraj, M jak Mickiewicz, 1939. Zaczęło się we wrześniu. Nietrudno zauważyć, że dominuje tu tematyka historyczna i polska. Trochę inaczej jest z Turnusem.
Narracja prowadzona jest w formie strumienia świadomości, ujmując rzecz potocznie – narratorka (bo osobą mówiącą jest, co ciekawe, kobieta) wypowiada swoje dość luźne myśli. Jest rezydentką-przewodniczką wycieczek po Krecie i właśnie zaczyna kolejny turnus; teoretycznie zwraca się do wczasowiczów, w rzeczywistości po prostu snuje rozważania. Fabuły praktycznie nie ma – niby mamy początek wycieczki, ale informacje na ten temat toną w morzu innych: wspomnieniach z pobytu we Francji, rozmowach z matką, refleksjach dotyczących historii i kultury Grecji, wyprawie z Profesorem.
Książkę czyta się przyjemnie, choć forma raczej należy do wymagających: łatwo zgubić wątek luźno biegnących myśli. Narratorka ironizuje, z dystansem wyraża się o tej wyspie, na której o problemach nie ma czasu [...] myśleć, szkoda słońca. Pospolita zieleń ustępuje miejsca bajkowemu turkusowi, wszędzie uśmiechy, słońce, błogie lenistwo, kilka punktów widokowych i ucieczka od życia. Bo w górach i na tej wyspie wszystko jest w porządku. A jednak pojawia się rozdźwięk, bo przecież Kreta – niemal symbol raju na ziemi – jak każde inne miejsce ma swoją przeszłość, cmentarze, pomniki, góry i wąwozy, nie tylko plaże i turkusowe morze. Narratorka-rezydentka – także dzięki Profesorowi – dostrzega tę historię drzemiącą pod powierzchnią, zgrzyt i płytkość, i komentuje to w charakterystyczny dla siebie sposób: Czy w dobrym guście jest grillować na wyspie, która była wyspą trędowatych?
Tydzień, dwa wakacji – i kolejna grupa. Turnusy mijają jeden za drugim, wszystkie podobne, wszystkie równie ulotne na tle wyspy liczącej sobie kilka tysięcy lat. To zestawienie potęguje wrażenie tymczasowości do tego stopnia, że pod koniec już nie wiemy, co zdążyło zaistnieć naprawdę, a co się nigdy nie wydarzyło. Rzeczywistość się rozmywa i nabiera nowego wymiaru, aby już za chwilę wrócić na utarty szlak: Co jutro? Jutro nowy turnus.
Książka jest oryginalna i intrygująca. Porusza problem historii, ale w sposób bardzo ciekawy; mówi o ulotnym, płytkim życiu, ale zupełnie inaczej, niż pisało już o tym wielu; jednocześnie pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami, łącznie z podstawowym: "O co właściwie chodzi?".
Z pewnością nie każdemu się spodoba. Ale jeśli ktoś lubi niebanalną literaturę, w której czasem samemu można się pogubić, to polecam – na wakacje, na plażę, na Kretę :)
Moja ocena: 6/10.
Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu W.A.B.
Ja w weekend będę Turnus czytać, wiec jak na razie omijam twoją recenzję. Póżniej porównamy wrażenia:)
OdpowiedzUsuńNie czuję się na siłach, by sięgać po taką literaturę. Czuję już klimat książki, nie przyciąga mnie.
OdpowiedzUsuńO ile książka pisana strumieniem świadomości mnie trochę przeraża, to lubię odkrywać nowych polskich autorów, a i tematyka tej książki jest całkiem zachęcająca. Jak gdzieś się na nią natknę, to nie omieszkam spróbować.
OdpowiedzUsuńPonieważ podróżowałam sporo z biurami podróży zanim porzuciłam ten sposób poznawania świata, jako zbyt powierzchowny, wyrobiłam sobie zdanie na temat "turystów" podróżujących w poszukiwaniu plaży, basenu i tanich drinków, którym się nie opłaca tłuc autokarem do kupy starych kamieni, którym w Knossos najbardziej podoba się Disneyland w wykonaniu Evansa, czyli zniszczenie starożytnych ruin przez dobudowanie drewnianych framug, pomalowanie na kolorowo kolumn, czyli unowocześnienie architektury sprzed wieków. Z chęcią przeczytam myśli zebrane, nawet jeśli ulotne i skaczące.
OdpowiedzUsuń