Magda Szabó, Tylko sam siebie możesz ofiarować...
Państwowy Instytut Wydawniczy, seria: Klub Interesującej Książki
Magda Szabó (1917 – 1998) to węgierska pisarka, w kraju bardzo znana i wielokrotnie nagradzana, poza jego granicami znacznie mniej rozpoznawalna, choć jej twórczość została przetłumaczona na ponad 40 języków. Swoją karierę zaczęła od pisania poezji (Owieczka, 1947), by dopiero w 1958 roku, po latach zakazu druku, opublikować pierwszą powieść – Powiedzcie Zsofice. W sumie wydała bardzo wiele tytułów, choć zdecydowana większość nie została przetłumaczona na polski.
Tylko sam siebie możesz ofiarować... to niewielka powieść opublikowana w 1967, osadzona we współczesnej autorce rzeczywistości (w 1966 roku). Ramą kompozycyjną tekstu jest fragment z Księgi Rodzaju, w którym Bóg nakazuje Abrahamowi złożyć syna w ofierze, a historia opowiedziana przez Magdę Szabó jest rewizją biblijnego wydarzenia.
Bohaterów jest trzynastu – od razu więc widać, że autorka nie planowała spektakularnej powieści. Gabi i Adam, ich przyjaciele: Marta i Gyuri, rodzice jednych i drugich, Miklós, matka Miklósa – Huszárowa, Teresa, pan Konrad oraz babcia Gabi i Adama. Niewiele postaci, a jednocześnie skomplikowana sieć relacji między nimi, zestawienia przeciwstawnych postaw i wzorców: rodzice i dzieci, babcia i matka, przyszła teściowa i synowa, wrzaskliwa matka kontra cicha i dobra kochanka ojca, matka obecna za bardzo kontra matka wiecznie nieobecna, niekochany mąż i miłość z młodości... Wszystkie te relacje sprowadzają się do jednej podstawowej: konfliktu pokoleń. "Starzy i dorośli" przytłaczają dzieci swoją nachalną obecnością, swoim doświadczeniem, opowieściami o przeszłości, oczekiwaniami, żądaniami. Młodzi nie mogą ścierpieć ciągłego wypominania, nieustannej konieczności życia według cudzego pomysłu, odbierania im prawa do nieszczęścia bo mają buty, zęby i żyją. Autorka oddaje głos kolejnym bohaterom, dzięki czemu mamy możliwość poznać różne punkty widzenia: nie sposób nie zauważyć, że każdy ma tu swoje racje i nie można jednoznacznie skrytykować żadnego z nich. Ostatecznie jednak staje po stronie młodych, zarówno pisząc nowe zakończenie biblijnej historii, jak i pozostawiając ostatnie słowo Gabi.
Portrety są bardzo treściwe i realistyczne, każdy inny, wszystkie wiarygodne i smutne. Trzy pozornie zwyczajne rodziny i wszystkie trzy pozbawione miłości, niespełniające swej podstawowej funkcji. Strasznie jest czytać, jak Adam czy Gabi bardzo chcą się wyrwać z domu, jak zupełnie nie kochają matki, ale z drugiej strony nie da się ich nie zrozumieć. Teraz ich słowa są twarde i cyniczne, ale jeszcze pamiętają, jak bardzo pragnęli akceptacji, uwagi, pomocy. Ale rodzice nie potrafili im dać niczego poza wspomnieniami o własnej przeszłości, wypominaniem własnego trudu, maską do założenia. Oczekiwali pocieszenia, zamiast stanowić oparcie. A kochać potrafili tylko warunkowo, czyli wcale:
Gdy Gabi lub ja byliśmy skłonni przeistoczyć się w stworzenia, którymi byli niegdyś ojciec i matka, gdy odgrywaliśmy rolę dwojga wyblakłych przestawicieli wyblakłej formy istnienia, co przychodziło nam nadzwyczaj łatwo, bo przecież wciąż o sobie opowiadali – wówczas było kieszonkowe, były prezenty i czułości, cąłowali nas, chwalili i pokazywali wszystkim dookoła. Ale gdy tylko stawaliśmy się znów sobą, wszystko się kończyło.
"Gdyby nie oni, wszystko byłoby łatwiejsze" – mawiała nasza matka i płakała wskazując na nas. Kurczyliśmy się ze wstydu, bo przecież istnieliśmy.
Mimo to i "Abrahamowie", gdy snują swoją część opowieści, budzą litość i współczucie. Im także należy się chwila uwagi, odrobina szacunku, poczucie szczęścia. Problem w tym, że dzieci nie są w stanie zapewnić im tego, czego oczekują od życia, a dorośli nie mogą mieć pretensji, że młodzi nie chcą żyć ich przeszłością.
Książka jest poruszająca i przygnębiająca, bo porozumienie jest w niej praktycznie niemożliwe. Dorośli są ślepi na własne błędy, próbę rozmowy traktują jak cios w serce; dzieci zaś są tak przytłoczone i zbuntowane, że nie mają ochoty dłużej próbować, chcą jedynie znaleźć wyspę, na której będą mogły być po prostu sobą. Nawet Miklós, pełen dobrej woli, nie wytrzymuje presji, jaką wywiera na niego matka. Język jest brutalny, dosadny, Magda Szabó nie boi się pisać kontrowersyjnie, nie ma tu miejsca na grzeczności czy niedomówienia. Obok zapisu myśli poszczególnych bohaterów mamy pojedyncze obrazy o ogromnej sile oddziaływania: same te obrazy wystarczyłyby, by wryć się w pamięć i dać do myślenia.
Książka jest prosta i trudna jednocześnie. O zamknięciu w przeszłości, kompleksach, trudnym życiu w niestabilnym politycznie społeczeństwie i jeszcze wielu innych sprawach, ale przede wszystkim o narzucaniu innym swoich oczekiwań i racji, o przenoszeniu na dzieci swoich rozczarowań i traktowaniu ich jak swojej własności. Tak niewiele potrzeba, a jednak dzieci nie mają nadziei na porozumienie, bo dorośli nie rozumieją, że my nie chcemy niczego kopiować. Nie jesteśmy nimi w nowej postaci. My to po prostu my.
Zdecydowanie polecam!
Moja ocena: 8/10.
Magda Szabó (1917 – 1998) to węgierska pisarka, w kraju bardzo znana i wielokrotnie nagradzana, poza jego granicami znacznie mniej rozpoznawalna, choć jej twórczość została przetłumaczona na ponad 40 języków. Swoją karierę zaczęła od pisania poezji (Owieczka, 1947), by dopiero w 1958 roku, po latach zakazu druku, opublikować pierwszą powieść – Powiedzcie Zsofice. W sumie wydała bardzo wiele tytułów, choć zdecydowana większość nie została przetłumaczona na polski.
Tylko sam siebie możesz ofiarować... to niewielka powieść opublikowana w 1967, osadzona we współczesnej autorce rzeczywistości (w 1966 roku). Ramą kompozycyjną tekstu jest fragment z Księgi Rodzaju, w którym Bóg nakazuje Abrahamowi złożyć syna w ofierze, a historia opowiedziana przez Magdę Szabó jest rewizją biblijnego wydarzenia.
Bohaterów jest trzynastu – od razu więc widać, że autorka nie planowała spektakularnej powieści. Gabi i Adam, ich przyjaciele: Marta i Gyuri, rodzice jednych i drugich, Miklós, matka Miklósa – Huszárowa, Teresa, pan Konrad oraz babcia Gabi i Adama. Niewiele postaci, a jednocześnie skomplikowana sieć relacji między nimi, zestawienia przeciwstawnych postaw i wzorców: rodzice i dzieci, babcia i matka, przyszła teściowa i synowa, wrzaskliwa matka kontra cicha i dobra kochanka ojca, matka obecna za bardzo kontra matka wiecznie nieobecna, niekochany mąż i miłość z młodości... Wszystkie te relacje sprowadzają się do jednej podstawowej: konfliktu pokoleń. "Starzy i dorośli" przytłaczają dzieci swoją nachalną obecnością, swoim doświadczeniem, opowieściami o przeszłości, oczekiwaniami, żądaniami. Młodzi nie mogą ścierpieć ciągłego wypominania, nieustannej konieczności życia według cudzego pomysłu, odbierania im prawa do nieszczęścia bo mają buty, zęby i żyją. Autorka oddaje głos kolejnym bohaterom, dzięki czemu mamy możliwość poznać różne punkty widzenia: nie sposób nie zauważyć, że każdy ma tu swoje racje i nie można jednoznacznie skrytykować żadnego z nich. Ostatecznie jednak staje po stronie młodych, zarówno pisząc nowe zakończenie biblijnej historii, jak i pozostawiając ostatnie słowo Gabi.
Portrety są bardzo treściwe i realistyczne, każdy inny, wszystkie wiarygodne i smutne. Trzy pozornie zwyczajne rodziny i wszystkie trzy pozbawione miłości, niespełniające swej podstawowej funkcji. Strasznie jest czytać, jak Adam czy Gabi bardzo chcą się wyrwać z domu, jak zupełnie nie kochają matki, ale z drugiej strony nie da się ich nie zrozumieć. Teraz ich słowa są twarde i cyniczne, ale jeszcze pamiętają, jak bardzo pragnęli akceptacji, uwagi, pomocy. Ale rodzice nie potrafili im dać niczego poza wspomnieniami o własnej przeszłości, wypominaniem własnego trudu, maską do założenia. Oczekiwali pocieszenia, zamiast stanowić oparcie. A kochać potrafili tylko warunkowo, czyli wcale:
Gdy Gabi lub ja byliśmy skłonni przeistoczyć się w stworzenia, którymi byli niegdyś ojciec i matka, gdy odgrywaliśmy rolę dwojga wyblakłych przestawicieli wyblakłej formy istnienia, co przychodziło nam nadzwyczaj łatwo, bo przecież wciąż o sobie opowiadali – wówczas było kieszonkowe, były prezenty i czułości, cąłowali nas, chwalili i pokazywali wszystkim dookoła. Ale gdy tylko stawaliśmy się znów sobą, wszystko się kończyło.
"Gdyby nie oni, wszystko byłoby łatwiejsze" – mawiała nasza matka i płakała wskazując na nas. Kurczyliśmy się ze wstydu, bo przecież istnieliśmy.
Mimo to i "Abrahamowie", gdy snują swoją część opowieści, budzą litość i współczucie. Im także należy się chwila uwagi, odrobina szacunku, poczucie szczęścia. Problem w tym, że dzieci nie są w stanie zapewnić im tego, czego oczekują od życia, a dorośli nie mogą mieć pretensji, że młodzi nie chcą żyć ich przeszłością.
Książka jest poruszająca i przygnębiająca, bo porozumienie jest w niej praktycznie niemożliwe. Dorośli są ślepi na własne błędy, próbę rozmowy traktują jak cios w serce; dzieci zaś są tak przytłoczone i zbuntowane, że nie mają ochoty dłużej próbować, chcą jedynie znaleźć wyspę, na której będą mogły być po prostu sobą. Nawet Miklós, pełen dobrej woli, nie wytrzymuje presji, jaką wywiera na niego matka. Język jest brutalny, dosadny, Magda Szabó nie boi się pisać kontrowersyjnie, nie ma tu miejsca na grzeczności czy niedomówienia. Obok zapisu myśli poszczególnych bohaterów mamy pojedyncze obrazy o ogromnej sile oddziaływania: same te obrazy wystarczyłyby, by wryć się w pamięć i dać do myślenia.
Książka jest prosta i trudna jednocześnie. O zamknięciu w przeszłości, kompleksach, trudnym życiu w niestabilnym politycznie społeczeństwie i jeszcze wielu innych sprawach, ale przede wszystkim o narzucaniu innym swoich oczekiwań i racji, o przenoszeniu na dzieci swoich rozczarowań i traktowaniu ich jak swojej własności. Tak niewiele potrzeba, a jednak dzieci nie mają nadziei na porozumienie, bo dorośli nie rozumieją, że my nie chcemy niczego kopiować. Nie jesteśmy nimi w nowej postaci. My to po prostu my.
Zdecydowanie polecam!
Moja ocena: 8/10.
Nie wiem skąd, ale kojarzę nazwisko autorki. Nie mogę sobie przypomnieć gdzie się z nim spotkałam.
OdpowiedzUsuńCo do książki, wydaje się być interesująca, więc zapiszę sobie tytuł.
Możesz kojarzyć z blogów, bo ogólnie o autorce było dość głośno jakiś czas temu :)
UsuńZapowiada się naprawdę ciekawa i mądra książka, ja również zapisuję sobie ten tytuł, choć podejrzewam że niełatwo go zdobyć...
OdpowiedzUsuńCeisha, stawiam na to, że kojarzysz autorkę dzięki Tajemnicy Abigel.
alison, ja swój egzemplarz kupiłam na Allegro za 4zł, więc nie jest tak źle :D
UsuńBardzo sobie cenię opowieści osnute wokół biblijnych historii - najczęściej są ogromnie ciekawe, kryją w sobie bogactwo treści. Widzę, że z tą pozycją jest podobnie, dlatego chętnie bym ją przeczytała:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja też bardzo lubię powieści inspirowane Biblią, zawsze jestem ciekawa, jak autor wykorzysta te treści.
UsuńLubię twórczość Szabo. Do tej pory przeczytałam jedynie trzy książki (nie są one łatwo dostępne), ale na żadnej się nie zawiodłam. Zawierają niezwykle prosty przekaz, choć jednocześnie bywają trudne w czytaniu (jak Staroświecka historia-zwłaszcza na początku).
OdpowiedzUsuńMogę Ci pożyczyć następnym razem :) Ja na pewno sięgnę po kolejne (na razie więcej nie mam).
UsuńTę akurat czytałam i zdanie mam bardzo podobne do twojego. Czytałam też Świniobicie i Staroświecką historię, a na półce czeka Abigail, więc chętnie, jeśli masz coś jeszcze. Już zaczęłam rozglądać się na alegro
UsuńA to niestety na razie mam tylko tę jedną. Ale mam nadzieję, że to się zmieni za jakiś czas :)
UsuńCały czas mam autorkę w planach. Bardzo ciekawi mnie tematyka, którą porusza w swoich książkach i jej sposób pisania. Już od kilku lat się próbuję zabrać za jej książki. Niestety wciąż jakoś mi nie po drodze. Może niedługo się uda. Tym bardziej, że po przeczytaniu Twojej opinii mam wyrzuty sumienia, że jeszcze nie znam twórczości Magdy Szabó.
OdpowiedzUsuńTeż się długo zbierałam i wreszcie się udało :)
UsuńPatrząc na okładkę zdałam sobie sprawę, że mam tę książkę gdzieś w pudle. Jak tylko się wypakuje to muszę ją odnaleźć :)
OdpowiedzUsuńWypakuj koniecznie!
UsuńW zakładkah przeczytałam - Nie chcę umierać za twojego bloga. I mnie zmroziło - ale o so chodzi?
OdpowiedzUsuńA tu o Szabo. Zresztą uwielbiam ją, a tej akurat nie znam. Muszę się na nią zasadzić gdzieś na Allegro
Tę powieść Szabo, czytałam w klasie maturalnej i wywarła na mnie piorunujące wrażenie. Nigdy więcej jednak do niej nie wróciłam, ale tak sobie czytam, co piszesz, i myślę, że warto.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię Magdę Szabo. Choć często na samym początku ciężko się jest przebić przez gąszcz pojawiających się postaci i rozpoznać wiążące ich relacje, z czasem wszystko się ładnie rozjaśnia a akcja mnie niesamowicie wciąga, bo tematy, których dotyka są naprawdę poruszające.
OdpowiedzUsuń