Shaun
Ellis, Penny Junor, Żyjący z wilkami
Wydawnictwo
W.A.B., seria Biosfera
Shaun
Ellis (ur. 1966) jest znanym badaczem wilków. Wychował się na wsi
w Norfolk, gdzie mieszkał z dziadkami – matka pracowała od świtu
do nocy, by zarobić na ich utrzymanie. Od najmłodszych lat był
bardzo związany z przyrodą, kochał psy i inne zwierzęta. Z czasem
coraz bardziej oddalał się od ludzi: zwłaszcza służba w wojsku
zniechęciła go do tych, którzy mając tak wielką władzę nad
Ziemią wykorzystują ją bezmyślnie i bez opamiętania, wyłącznie
dla własnego widzimisię. W wilczym świecie odnajdywał wartości,
których nie dostrzegł u ludzi: harmonię, szacunek do żywych
istot, wierność i lojalność. Przeprowadził wiele eksperymentów
– już pierwszy z nich zakończył się sukcesem – mających na
celu dołączenie do watahy, poznanie z bliska zwyczajów i
charakteru tych zwierząt. Całymi miesiącami nie zmieniał ubrania,
nie mył się, nie utrzymywał kontaktów z ludźmi, jadł to, co one
i tak, jak one (tak, miesiącami żywił się wyłącznie surowym
mięsem), porozumiewał się z nimi na ich sposób – za pomocą gryzienia, szczypania, lizania i wycia – spał na gołej ziemi bez śpiwora. Latami próbował udowodnić, że wilki nie są agresywne z
natury i nie zabijają bez potrzeby, są pożyteczne i mądre, a ich
obecność niezbędna dla zachowania równowagi w środowisku
przyrodniczym. Jego metody pracy spotykały się z krytyką
naukowców, a jednocześnie przynosiły niesamowite rezultaty w
codziennej pracy.
Książka
jest fascynująca: opowiada o człowieku, który większość życia
poświęcił poszukiwaniu swojego miejsca i realizacji pasji. Znane są historie dzieci
wychowanych przez zwierzęta i przywróconych – z lepszym lub
gorszym skutkiem – cywilizacji. Ale ilu ludzi obrało odwrotną
drogę, postanowiło wrócić do początku? Shaun Ellis sam
przyznaje, że w pewnym momencie dołącza do watahy, ponieważ jego
potrzeba akceptacji była tak silna, że nie mógł dłużej czekać.
Wychowywał się bez ojca, z ciągle nieobecną matką, ukochany
dziadek zmarł zbyt wcześnie. Wilki dały mu to, czego nie znalazł
w dwoim własnym świecie: poczucie przynależności i wartości, o
których zapomnieliśmy. Nie potrafił nawiązać żadnej trwałej
relacji z drugim człowiekiem: pierwszą żonę z dzieckiem
porzucił bardzo wcześnie, na początku swojej drogi. Drugą
kobietę, z którą się związał, obarczył czworgiem dzieci i tym
razem także "nie wyszło". Nie mogłam uwierzyć, jak o
swoich własnych dzieciach ledwie wspomina, że się urodziły (o
jednym nawet nie wspomniał, dowiadujemy się tylko z ogólnego
rachunku, że w sumie było ich czworo), podczas gdy nowo narodzonym
szczeniętom poświęca wiele stron książki, cały wachlarz emocji
i sto procent swojej uwagi. Nie potrafię darzyć sympatią ludzi,
którzy całą swoją miłość ofiarowują zwierzętom, zupełnie
zapominając o człowieku żyjącym tuż obok, zwłaszcza, że badacz
wielokrotnie wspominał o wilczej wierności, jedności watahy i rodzinnych wartościach, które go zachwycały, podczas gdy sam skazywał swoje dzieci na wychowywanie się bez ojca.
Nie można jednak zaprzeczyć, że jego dokonania są niesamowite, a
wiedza ogromna, i mimo że nie przepadam za zwierzętami, książkę
czytałam z dużym zaciekawieniem. Nawet po jej przeczytaniu nie
mieści mi się to wszystko w głowie, a jednak historia jest
prawdziwa.
Ciężko
żyć na granicy dwóch światów, ciężko odnaleźć swoje miejsce,
odrzucając własne pochodzenie. Badacz większość życia spędził
miotając się między swoją miłością a resztką przywiązania do
ludzkiego świata. Ale w pewnym momencie przyszła refleksja, że jednak jest i
zawsze będzie człowiekiem: że ludzie też zasługują na szansę. I że nie ma sensu przemawiać w imieniu wilka, skoro nie umiesz porozumieć się z ludźmi, którzy mają cię słuchać. To niesamowita książka, nie tylko jako absolutnie wyjątkowa
historia o nawiązaniu kontaktu z dzikimi zwierzętami i
przekraczaniu wszelkich możliwych granic czy jako źródło wiedzy o wilkach oraz ich
udomowionych kuzynach; to opowieść o długiej drodze autora do
siebie samego; mężczyzny, który musiał stać się zupełnie wilkiem, by zostać na nowo człowiekiem.
Moja
ocena: 7/10.
P. S.
Jedna uwaga. Jeśli dorosły, twardy facet zwraca się do
niekoniecznie twardych, ale również dorosłych czytelników, i cały
czas używa wyłącznie słowa "siusiałem", to mi
osobiście ręce opadają...
Ogladałam film o tym człowieku i przyznam, że bardzo mnie poruszył. Dlatego ciekawa jestem książki.
OdpowiedzUsuńCzęsto spotykam to określenie na oddawanie moczu, we właśnie czytanym kryminale "Zabójcze umysły" jeden z bohaterów też "siusia". Może to tłumacz?
OdpowiedzUsuńBardzo lubię tego typu książki, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńA jakiego słowa miał użyć? "Oddawać mocz" brzmi sucho (!) i technicznie, choć z drugiej strony "siusia" jest dość infantylne. Może "pójść w krzaki"? Jakieś propozycje??? :)
Pozdrawiam serdecznie!
Piękna, wzruszająca książka. Bardzo mi się podobała:)
OdpowiedzUsuńna TLC śledziłam program o nim i jego żonie, nadawali w odcinkach i przyznam, że mi się podobało
OdpowiedzUsuńInteresująca książka i człowiek, pierwszy raz się o nim dowiaduję od Ciebie, jakoś mi chyba umknęło, dzięki. A jeżeli chodzi o "siusianie", to już bardziej poważnie brzmi "sikanie", są jeszcze inne określenia, ale mniej ładne i ich tutaj nie przytoczę:)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję ją czytać i to była bardzo intrygująca i fascynująca lektura. Cieszę się, że w ostateczności nie zwróciłam jej do biblioteki bez czytania, bo wiele bym straciła :)
OdpowiedzUsuńJa też miałam okazję oglądać dokument na temat tego człowieka. Z tym, że skupił się on wyłącznie na kontaktach z wilkami a jak czytam, warto zainteresować się również życiem prywatnym tego osobnika ... Chętnie poczytam ;-)
OdpowiedzUsuńWiele o tym osobistym życiu nie ma, wilki są zdecydowanie na pierwszym miejscu, ale coś tam da się wyłuskać :)
UsuńHehe, z tym siusianiem mnie rozbroiłaś. A sama postać - niesamowita:):)
OdpowiedzUsuńTo on mnie rozbroił ;)
UsuńNiesamowita historia, taka refleksja po przeczytaniu recenzji mnie naszła, że w Polsce ten facet zostałby najprawdopodobniej wyśmiany...
OdpowiedzUsuńW innych krajach też był wytykany palcami i uważany za szaleńca. Za to wręcz przeciwnie, dwa rozdziały poświęcił Polsce - został tu bardzo ciepło przyjęty i bardzo mile wspominał pracę z tutejszymi gospodarzami. Podkreślał właśnie, że w Polacy, z którymi się kontaktował, starali się zrozumieć wilki i chcieli zrobić wszystko, by położyć kres ich atakom na gospodarstwa nie robiąc im krzywdy, podczas gdy w Anglii i Stanach do zwierząt bez zastanowienia strzelano. Tak że on miał raczej zupełnie odmienne refleksje :)
UsuńO, tego się nie spodziewałam, chyba zbyt krytyczne mam mniemanie o rodakach, ale dobrze jest sie czasami pomylić :)
UsuńPrzeczytałam z wielkim zaciekawieniem Twoją recenzję. Sama historia wydaje się być naprawdę niezwykła, chociaż tak jak piszesz ciężko nie oceniać jej nieco negatywnie... A co do "siusiania" to moim zdaniem raczej może być wina tłumacza ;)
OdpowiedzUsuńMiałam okazję przeczytać tę książkę, ale nie skorzystałam z niej. Fascynują mnie ludzie z pasją, ludzie odważni, których stać na zrobienie czegoś właśnie w stylu dołączenia do wilczego świata. Jednak świat zwierząt i przyrody nigdy mnie specjalnie nie interesował, więc ominę tę lekturę. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNieprawdopodobne! Nie czytałam i nie słyszałam dotąd o tym badaczu. Prawdziwy z niego wilkołak:) Jego historia każe się zastanowić, jak daleko w swoich pasjach i marzeniach możemy się posunąć i zatracić. Gdzie jest ta granica? Może kiedyś ta książka wpadnie mi w ręce.
OdpowiedzUsuńAż trudno uwierzyć, że to jest autentyczna historia, każdy ma swoją pasję, a ta jest niesamowita, podziwiam, że ten człowiek dał radę żyć w ten sposób. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOglądałam jakieś dwa lata temu film na National Geographic i pamiętam, że film zostawił na mnie niesamowite wrażenie.Film przedstawiał jego życie z watahą wilków. Z chęcią przeczytałabym książkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!