...powiadał Rej,
jednakowoż nie tak znowu prosto się tym naszym językiem
posługiwać. Coraz częściej obcujemy ze zdaniami niepoprawnymi,
zbudowanymi byle jak. W internecie roi się od błędów
składniowych, logicznych, ortograficznych. O interpunkcji nikt już
nie myśli. Znalezienie książki pozbawionej literówek graniczy z
cudem, a i tak dobrze, jeśli to tylko edytorskie pomyłki, a nie
niewiedza autora, redaktora, korektora. Pozbawieni dobrych wzorców,
coraz bardziej niechlujnie posługujemy się ojczystym językiem,
kaleczymy go i zubażamy – nie ma w tym nic dziwnego, bo przecież
uczymy się czytając, a skoro nawet wydawnictwa nie dbają o
poprawność swoich tytułów, jak ma sobie radzić przeciętny
użytkownik języka?
Kiedyś w prawie każdym
domu stała wielotomowa encyklopedia. Dziś szukamy w internecie, bo
jest szybciej, dokładniej, więcej. Myślę, że obecnie zamiast w
zbierające kurz opasłe tomy warto się zaopatrzyć w dobry słownik
języka polskiego, bo to jest coś, czego w sieci nie znajdziemy, a
co każdemu świadomemu języka Polakowi przyda się nie raz i nie
dwa. Dlatego też chciałam zwrócić Waszą uwagę na najlepszą
chyba tego typu pozycję, czyli Uniwersalny słownik języka
polskiego PWN.
Pozycja jest bardzo
obszerna: Wielki słownik poprawnej polszczyzny, z którego
korzystałam do tej pory, zawiera około 30 000 haseł, podczas gdy w
tym znajdziemy ich blisko 100 000. Różnica znacząca. Poza tym w
jednym miejscu, poza zwykłymi hasłami, mamy także indeks a tergo
(kolejność alfabetyczna dotyczy końcówek wyrazów, co jest
przydatne na przykład kiedy szukamy rymów), słownik frazeologiczny
i przysłów, który bardzo przypadł mi do gustu. Zaawansowana
wyszukiwarka pozwala na przykład odnaleźć wszystkie powiedzenia
zawierające konkretne słowo, łatwo więc dotrzeć do tego, co nas
interesuje. Można oczywiście przeszukiwać nie tylko przysłowia,
ale też opisy haseł, same przykłady, związki frazeologiczne.
Dodatkowo każde hasło jest wyposażone w ikonkę, dzięki której
za pomocą jednego kliknięcia poznajemy powiązania wyrazowe
interesującego nas słowa: synonimy i antonimy, a także holonimy,
hiponimy, hiperonimy i meronimy (ciekawych odsyłam do słownika ;) )
Bardzo przydatna sprawa, kiedy podczas pisania brakuje nam słowa. I
jeszcze rewelacyjna sprawa dla amatorów krzyżówek: mamy też
wyszukiwarkę krzyżówkowych haseł. Można określić liczbę
liter, wpisać te, które znamy, dodać opis i czekać na podpowiedź
:) Ponadto słownik pozwala nam dodawać własne notatki, a nawet
całe hasła! Dzięki temu każdy użytkownik może go wzbogacać i
uzupełniać według własnych potrzeb.
Wydawnictwo wychodzi
naprzeciw potrzebom użytkowników: pierwotnie słownik można było
nabyć w tradycyjnej, papierowej wersji – oczywiście poruszanie
się po nim nie było tak łatwe i szybkie. W tej chwili mamy do
wyboru płytę CD lub pendrive'a. Mój wygląda tak:
Wsadź 100 000 haseł do kieszeni! |
Słownik uruchamia się
bezpośrednio z nośnika, co ma swoje zalety – można go zawsze
zabrać ze sobą i używać wszędzie bez instalacji – ale ma też
podstawową wadę: pendrive, jaki jest, każdy widzi i niestety
łatwo go zgubić. Sytuację ratuje nieco fakt, że można przewlec
przez niego jakiś sznurek, smycz, coś większego – jest
wyposażony w odpowiednie otwory – nie zmienia to jednak faktu, że
drżę o swój egzemplarz. Mimo to nikogo chyba nie trzeba
przekonywać, że znacznie łatwiej i wygodniej korzysta się z
wersji elektronicznej, niż mającej tysiąc siedemset stron księgi:
szczególnie dzięki możliwości sprawnego poruszania się
między powiązanymi ze sobą hasłami i wracania do poprzednio wyszukanych.
Kochamy czytać, troszczmy
się więc też o to, co czytają inni: pisząc, poświęćmy chwilę
na językową refleksję, dbajmy o poprawność, rozwiewajmy własne
wątpliwości, bogaćmy słownictwo. Nie bójmy się sprawdzać i
pytać. Wszyscy na tym zyskamy!
Za słownik bardzo
dziękuję wydawnictwu PWN.
Mam strasznego hopla na punkcie poprawności językowej; encyklopedię papierową co prawda posiadam, ale wersja na pendrivie jest bardzo pomysłowa i chętnie skorzystam z propozycji:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Oj, przydałby mi się taki nowy, wspaniały słownik! Mam starsze wersje elektroniczne słowników PWN... Ze względu na cenę na razie mogę tylko pomarzyć o tym opisanym przez Ciebie.
OdpowiedzUsuńBeta, ja uważam, że redaktor bez dobrego słownika jest jak bez ręki, nie da się porządnie pracować :) Tak że to był priorytet ostatnio.
UsuńO świetnie! Muszę zainwestować. U mnie w domu jest wprawdzie dużo rożnych słowników, ale są już dość stare, kupowane jeszcze przez moją mamę, jakieś 20-30 lat temu. A od tego czasu w języku zaszło jednak sporo zmian. Przydałby się jakoś dobry, podręczny słownik. Ten pendrive niesamowicie mnie kusi... :)
OdpowiedzUsuńNo tak, przez 30 lat zmieniło się całkiem sporo :) Zresztą ja mam papierowy słownik z 2005 roku bodajże i też już nie spełnia moich wymagań...
Usuńosobiście jestem uczulona na wszelkie błędy... dobijam tym moje otoczenie, gdyż mimochodem zdarza mi się poprawiać ludzi podczas ich wypowiedzi... a to czasem potrafi niektórych zirytować... :/
OdpowiedzUsuńTo jest to! Rewelacja. Teraz tylko muszę zbierać pieniążki i czym prędzej zaopatrzyć się w to cudeńko. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja przy okazji podzielę się inną refleksją...
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu czytałam na czyimś blogu recenzję książki nowopowstałego wydawnictwa (ani autora bloga, ani książki już nie pamiętam, ale to chyba mało istotne).
Otóż recenzent czy recenzentka zachwycał się książką, pisał jaka to jest ciekawa, zajmująca, z piękną szatą graficzną itd.
Na końcu znalazła się mała wzmianka o tym, że powieśc roi się od błędów.
Aż mi się zrobiło czerwono przed oczami ze złości.
O takiej rzeczy trzeba wspominać w pierwszej kolejności i piętnować wydawnictwa, które oszczędzają na dobrej korekcie.
Kurcze, ja, pisząc o książkach, czuję się zobligowana do zwracania uwagi na takie rzeczy, ale nie dziwię się, że wydawnictwa mają gdzieś poprawność, jeżeli czytelnicy jej nie wymagają.
Staram się pisać poprawnie, chociaż wiem że nie zawsze mi się to udaje. W każdym razie kiedyś, kiedy tylko czytałam książki i nie spędzałam tyle czasu przed komputerem, popełniałam mniej błędów niż teraz. Wniosek: więcej czytać;) Pod warunkiem oczywiście, że wydawnictwa będą dbały o poprawność wydawanych przez siebie książek.
OdpowiedzUsuńPiękny słownik;) Dodatkowo na pendrivie...bardzo to wygodne.
Taki słownik to skarb:)
OdpowiedzUsuńJestem straszną tradycjonalistką i książka papierowa, nawet ta najgrubsza, to jest to! Może kiedyś się przekonam do słowników elektronicznych, ale na razie nie muszę, więc nie korzystam.
OdpowiedzUsuńA co do poprawności językowej... Ręce opadają... Aż nie chce mi się pisać, co wyczyniają dziennikarze, redaktorzy, prowadzący programy telewizyjne i radiowe z językiem polskim. Skąd brać wzorce skoro panuje taka niechlujność językowa wśród osób, które teoretycznie powinny świecić przykładem, bo operowanie polszczyzną, to ich praca!
A książki z błędami, czy to literówkami, czy innymi powodują u mnie drgawki ;)))
Pozdrawiam serdecznie :)
Ja bardzo lubię papierowe książki, ale w przypadku słownika zdecydowanie wygrywa funkcjonalność. Szybkość wyszukiwania, łatwość poruszania się między hasłami, no i oszczędność miejsca - do tej pory jak pracowałam, pół stołu było zawalone słownikami. Teraz tylko pendrive wystaje z laptopa :)
UsuńKusisz tym słownikiem, kusi opcja "ctrl + F" :)
OdpowiedzUsuń