Wszyscy przegrywają


Wojciech Tochman, Jakbyś kamień jadła
Wydawnictwo Czarne

Wojciech Tochman (ur. 1969), polski reporter, jest autorem takich książek jak Dzisiaj narysujemy śmierć czy Schodów się nie pali. Debiutował jeszcze w liceum, a trzy lata później Hanna Krall przyjęła go do pracy w "Gazecie Wyborczej", z którą był związany przez 14 lat. Od lutego 2010 roku razem z Pawłem Goźlińskim i Mariuszem Szczygłem prowadzi w radiu audycję "Wrzenie świata" poświęconą literaturze faktu. Jego teksty przetłumaczono między innymi na angielski, francuski, włoski, niderlandzki, fiński, ukraiński i bośniacki. Książka Jakbyś kamień jadła znalazła się w finale Nagrody Literackiej Nike w 2003 roku.

Tym razem Tochman udaje się do Bośni, gdzie parę lat wcześniej zakończyła się wojna (1992–1995). Dr Ewa Klonowski całe dnie spędza na kompletowaniu tego, co pozostało po tysiącach mieszkańców: rozrzuconych kości, strzępów ubrań, jeśli ma dużo szczęścia – rzeczy osobistych. Wszystko po to, by zwrócić matkom, żonom, dzieciom tych, których stracili, zwykle nawet nie wiadomo jak. By dać im szansę na przeżycie żałoby po ludzku; dać grób, który można odwiedzać; dać historię. Kiedy miałam osiem lat, umarła moja babcia; pamiętam, jak prababcia powiedziała wtedy, że "Rodzice nie powinni chować swoich dzieci". Tymczasem Tochman pisze: Sąsiadka z parteru urodziła dwóch synów i dwóch chciałaby pochować. O tym tylko marzy. Czy można powiedzieć o tej rzeczywistości coś więcej? Więcej o świecie, w którym Inne matki miały więcej szczęścia: zginęły razem z dziećmi?

Poznajemy Matkę Mejrę, Jasnę Ploskić, Mersadę i innych, którzy przeżyli, którzy spędzają dzień za dniem, uwięzieni w przeszłości, przepełnieni bólem, pozbawieni celu. Kolejna sąsiadka miała trzech synów: najstarszy skończył dziewiętnaście lat, średni – siedemnaście, najmłodszy – piętnaście. Miała też ojca, braci i męża. Nie miała ani jednej córki. Teraz co rano żałuje, że jest nowy dzień. Ma czterdzieści lat.


Wojna się skończyła, ale nie da się uniknąć powrotów do tego, co było – co cały czas jest, bo nie można zamknąć tego rozdziału, póki bliscy się nie odnajdą, póki nie odda im się czci należnej zmarłym. Przestrzeń, czas, umysły ludzi – wszystko jest przesycone śmiercią, bólem, stratą. Na każdym kroku przypomina się koszmar minionych lat: Teraz razem z ziemniakami kości kopię. Czy to mój brat (...)? Wszędzie kości sterczą, pływają w studniach.

Jak w każdej wojnie, wygranych nie ma. Bo jak mogą być tam, gdzie brat występuje przeciw bratu? A wśród Serbów Muzułmanie rozpoznawali swoich sąsiadów, znajomych, nauczycieli. Teraz jedni i drudzy siedzą bez celu, bez pracy, bez środków do życia, bez najbliższych. Rozmawiać nie mogą, bo jak – po tym wszystkim? Większość chce wyjechać jak najdalej stąd. A echem powraca pytanie: po co walczyliśmy?

Wciąż jeszcze się pisze o koszmarze II wojny światowej. A Tochman w swoich książkach pokazuje, że to, co było nie do pomyślenia, jednak się dzieje: historia powtarza się raz za razem, wciąż od nowa, także teraz, w XXI wieku. Tylko zidentyfikować zmarłych jest łatwiej, bo można zrobić badanie DNA. Poza tym wszystko już było: obozy, baraki, selekcje, getta, kryjówki, ukrywanie prześladowanych, opaski na rękawach, sterty butów po zgładzonych, głód, szaber, pukanie do drzwi w nocy, zniknięcia sprzed domu, krew na ścianach, palenie domostw, palenie stodół z ludźmi w środku, pacyfikacje wsi, oblężone miasta, żywe tarcze, gwałty na kobietach wroga, zabijanie inteligencji w pierwszej kolejności, kolumny tułaczy, masowe egzekucje, masowe groby, ekshumacje masowych grobów, międzynarodowe trybunały, zaginieni bez wieści. I ludzie tak samo niewyobrażalnie okrutni.

Tochman posługuje się oszczędnym, prostym językiem – takim, jakim najczęściej opowiada się o wojnie. Trochę się obawiałam, czy moja nikła wiedza na temat wydarzeń w Bośni z tamtych lat nie utrudni mi odbioru książki; nic z tych rzeczy. Wszystkiego, co trzeba wiedzieć, dowiadujemy się z tekstu; jest też mapka. Nie daty są tu zresztą najważniejsze, a ludzie: konkretne historie konkretnych zaginionych, których szukają matki, żony, córki.

Zaledwie 130 stron, a jakże przejmujący obraz wojny, bólu, cierpienia. Obraz uniwersalny, bo wojna wszędzie jest taka sama: pozostawia po sobie popiół i zgliszcza, kalekich ludzi, świadomość naznaczoną na dziesięciolecia. A jednak wciąż niczego się nie uczymy.

Moja ocena: 7/10.

15 komentarzy:

  1. Świetna książka. Jedna z tych pozycji, która zapamiętuję się na bardzo, ale to bardzo długo. Wlaśnie II Wojna Światowa a potem jeszcze Bośnia , Rwanda....przerażające...

    Serdecznosci wielkie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rewelacyjna pozycja! Czytałam niedawno o wojnie na Bałkanach "Demaskatorkę", ale tam nacisk był położony na "nieprawidłowości" i nadużycia tych, którzy mieli pomagać ludności. Chętnie przeczytałabym lekturę, tak jak Twoja pokazująca dramat wojenny z innej strony.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tochmana znam tylko "Dzisiaj narysujemy śmierć" - poruszająca i wstrząsająca rzecz. Jednak po przeczytaniu Twojej recenzji zaczynam, z zaskoczeniem dla samej siebie, nieco zdejmować z piedestału tego reportażystę... Bo owszem, porusza tematy trudne, ale nie słyszałam o żadnej jego książce spod znaku innego niż ludobójstwa, śmierć, kości i masakry. Ciekawym doświadczeniem mogłaby być jego mniej epatująca okrucieństwem książka. Bardzo mnie zastanawia, jakby sobie z taką tematyką poradził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno ten tekst, którym debiutował w liceum, był o szkolnej szatni :) A tak serio to nie wiem, ja z kolei znam tylko tę pozycję. Ale fakt, że nie trzeba wybitnego talentu, by pisać we wstrząsający sposób o takich wydarzeniach... Chociaż Tochman niewątpliwie pisać potrafi.

      Usuń
  4. Bardzo lubię reportaże Tochmana - są krótkie, treściwe i przejmujące. Słowa i treści w nich zawarte na długo wbijają się w pamięć.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tej pozycji, jednak chętnie bym się z nią zapoznała, tym bardziej, że ostatnio coraz częściej sięgam po pozycje, w których porusza się temat wojny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze nic tego autora nie czytałam, ale opinie o Tochmanie są raczej jednakowe - dobra, mocna (bardzo mocna) proza.

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi strasznie, nie wiem, czy odwaze sie przeczytac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że dasz radę, książka jest raczej stonowana i mimo że wydarzenia były drastyczne, Tochman opisuje głównie to, co jest po.

      Usuń
  8. Nie wiem jak przetrwałaś tę lekturę, bo mi już samo czytanie Twojej recenzji zszarpuje nerw i ściska za serca. Wojna jest okrutna, Boże uchroń przed takim losem...
    Wydawnictwo Czarne wydaje bardzo dobre pozycje, mimo że boje się takich książek, to jeśli tylko będę miała możliwość przeczytania prozy Wojciecha Tochmana to na pewno to zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  9. Książka "Dzisiaj narysujemy śmierć" jest na mojej liście lektur, które po prostu muszę przeczytać, ale widzę, że ten autor to nie tylko jedna dobra książka. Ostatnio - z racji szkoły - często czytam lektury zahaczające o ten okres. Chyba każda z nich zasługuje na uwagę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam nic Tochmana. A wygląda na to, że po tę książkę sięgnę. Na pewno nie teraz, czas mi na to nie pozwala, ale w wakacje myślę, że podejmę się przeczytania. Zarezerwuję dla pozycji dużo czasu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Same cytaty są porażające...
    Wojna mnie przeraża, wszelkie książki i filmy na ten temat także. Pomimo tego uważam, że warto o wojnie mówić, czytać. Po to, by wiedzieć i unikać. Jak słusznei napisałaś, niestety nadal nie wyciągnęliśmy wniosków i ciągle, gdzieś trwa dalej wielka przemoc:(

    OdpowiedzUsuń
  12. Książka jak najbardziej w moim stylu, choć niewątpliwie to lektura niełatwa. Ale dobrze oceniasz, więc chyba dam jej szansę. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Polecam "Oni nie skrzywdziliby nawet muchy. Zbrodniarze wojenni przed Trybunałem w Hadze" - Slavenka Drakulić
    Pozdrawiam. Ewa (ta od zakładek :::))))

    OdpowiedzUsuń