Wikipedia podaje, że w 2011 roku
Somalia po raz czwarty zajęła pierwsze miejsce w rankingu terenów,
na których żyje się najtrudniej. Kawałek muzułmańskiej Afryki
od lat dotknięty wojną domową i głodem, nękany atakami
terrorystycznymi, zawalony ruinami. Konrad Piskała próbuje nam
przedstawić Somalię nieznaną, prawdziwą („zgoła inne, dalekie
od przemocy oblicze Somalii“ – jak czytamy na okładce) – poza
stereotypami, kurzem i biedą.
Czy skutecznie?
Książka jest podzielona na dwie
części. Pierwsza to losy tych, którym udało się wyemigrować,
przede wszystkim Abdulkadira: chłopca, który marzył o tym, by
zostać wielkim politykiem, i którego marzenie prawie się spełniło
– jest prezesem Fundacji dla Somalii (no pewnie, to nie to samo; ale pomyślcie o przeciętnym afrykańskim dziecku dniami,
tygodniami, miesiącami przymierającym głodem, pozbawionym
możliwości nauki i pozostawionym samemu sobie; życie
Abdulkadira zdecydowanie należy do tych wygranych). Szczerze mówiąc
ta część trochę mi się dłużyła; owszem, była dość ciekawa,
ale skrócenie jej o połowę chyba by nikomu nie zaszkodziło.
Natomiast od drugiej części, w której
to Piskała pofatygował się do Afryki i oddaje głos Somalijczykom
pozostającym w kraju oraz sam obserwuje ich życie, jest
fascynująca. Spotyka się głównie z ludźmi „ważnymi“:
dziennikarzami, politykami, panią ginekolog... choć pojawiają się też prości
mieszkańcy. I można wiele powiedzieć o tych rozmowach, ale na pewno nie, że pokazuje „dalekie od przemocy
oblicze Somalii“. Tam przemoc jest WSZĘDZIE. Szczególnie na
południu, gdzie Piskała porusza się wyłącznie z ochroniarzami.
Napad na jadący do szkoły autobus jest tak samo wliczony w
codzienne ryzyko jak u nas wypadek samochodowy. Dziennikarze są
męczennikami: w imię wolności słowa świadomie decydują się na
życie w ciągłym zagrożeniu, bo Szababowie ich po prostu likwidują
(W 2013 zmarło dwudziestu dwóch, a to był bardzo dobry rok dla
Somalii). Giną dzieci, kobiety, niewinni ludzie. Jeden z ochroniarzy
Piskały mówi: W Somalii każdy może być szpiegiem. Zdrajcą,
zabójcą albo celem. Nawet twoja żona, syn albo brat. A autor
pisze: Wszyscy, których spotkałem w Somalii, bali się. Ale
to nie strach przed śmiercią – tutaj do myśli o śmierci każdy
się już dawno przyzwyczaił.
My nie boimy się śmierci. Boimy
się zła.
Więc jeśli chodzi o przemoc – nie,
nic się nie zmieniło. I nie chodzi o stereotypy, ale o fakty.
Natomiast owszem, przeżyłam kilka zaskoczeń. Na przykład
Abdulkadir gorąco broni islamu, który do powszechnej świadomości
trafił wykoślawiony i przerażający, i tłumaczy, czemu nigdy nie
miał pretensji do matki, choć go porzuciła: W islamie na
pierwszym miejscu jest Bóg, potem matka, matka, matka, a dopiero
potem ojciec. A przecież muzułmańskie kobiety nie mają
praktycznie żadnych praw, czy tylko mnie to dziwi?
Inny rozmówca opowiada autorowi o
okrutnym ataku na hotel – napastnicy wymordowali wszystkich,
przeszukali każdą szafę i łóżko, wszystko zniszczyli, po czym
się wysadzili – i podsumowuje tę historię słowami: Nic z
nich nie zostało (…) tylko głowy. Potworne, naprawdę potworne.
Ale wiesz, tak poza tym, to w Mogadiszu żyje się cudownie. Słońce,
plaża, przyjaciele. Żaden z nas nie chce wrócić do zimnego
Londynu. Tu jest ich dom i tu nauczyli się żyć.
Tak naprawdę odrobinę nadziei
zapowiedzianą na okładce niesie dopiero posłowie. Piskała
poświęcił je kobietom. I pisze, że powoli, bardzo powoli
faktycznie coś się zmienia. Opowiada o żeńskiej drużynie
koszykówki. O radykalnie malejącej liczbie obrzezanych kobiet. O
ich marzeniach o udziale we władzy. Ale ile to jeszcze
potrwa i czy kraj to wytrzyma?
To naprawdę ciekawa książka o
kawałku świata, o którym na co dzień nie myślimy. Dziś nadal
giną ludzie za pracę w radiu, za pechowo nawiązaną znajomość,
za wyjście na ulicę nie w porę. Żyją krótko –
trzydziestolatkowie są szanowanymi obywatelami,
pięćdziesięciolatkowie to już starcy. Ale mają nadzieję.
Moja ocena: 7/10.
Konrad Piskała, Dryland
Wydawnictwo W.A.B., Terra incognita
Sorry, wtrącam słówko na temat islamu, bo tak jak piszesz - jego obraz jest maksymalnie wykoślawiony...... i na szczęście ma niewiele wspólnego z prawdą. Kiedyś wpadła mi w ręce książka na temat roli kobiet w islamie. Książka o obowiązkach, ale i o prawach. I tych praw było tyle, że niejedna europejka czy mówiąc szerzej, przedstawicielka niejednej religii, chciałaby też je mieć. A że nie są respektowane? Że są przeinaczane? Że nie mówi się o nich, starając się podtrzymać jak najgorszy obraz islamu w ogólnej świadomości? To już zupełnie inna historia......
OdpowiedzUsuńDlaczego "sorry", bardzo dziękuję za Twój komentarz :) to ciekawe, co piszesz. Pewnie jest tak jak z chrześcijaństwem: ludzie, którzy z Kościołem są związani jednie formalnie, krzyczą o dyskryminacji itd., a prawdziwa nauka Kościoła naprawdę pięknie mówi o kobietach... i najwidoczniej tak samo jest z islamem.
UsuńNajwidoczniej, cieszę się, że masz tak otwarte podejście do tematu. A sorry było za to, gdybym przypadkiem wywołała burzę na Twoim blogu, co absolutnie nie było moim zamiarem. Pozdrawiam serdecznie :-)
UsuńCiekawa książka. O innym kawałku świata i kultury - bardzo lubię taką wiedzę.
OdpowiedzUsuńDla mnie poznawanie nowych kawałków świata, ludzi, czasów to chyba najlepsza część czytania :)
Usuń