Święta coraz bliżej, czas się rozejrzeć za klimatycznymi lekturami! Dzisiaj jedna z propozycji :) Taka sobie oryginalna wigilijna
opowieść. Tradycyjna sceneria: śnieg, stajenka, choinka. Nie ma
Jezusa. Są za to... gęsi. Gąska Zuzia przede wszystkim, ale nie
tylko – gęsi jest w stajence więcej niż krów i koni razem
wziętych. I o co chodzi?
Wszystkie zwierzęta podziwiają
choinkę, ale czegoś jej brakuje: gwiazdy na czubku. Gąska Zuzia
postanawia zdobyć jedną z samego nieba. Próbuje wspiąć się po
płocie, po stercie drewna, ciągle upada, ale za każdym razem się
podnosi. Idzie, idzie – z godną podziwu determinacją próbuje
dotrzeć do upatrzonej gwiazdy. Ale zaczyna padać śnieg, a
gąska się gubi. I kiedy w końcu dopada ją zwątpienie, w zawiei
słyszy głosy przyjaciół, którzy ją wołają. Znów są wszyscy
razem, a choinka... choinka okazuje się tak piękna, jak sobie wymarzyli.
Historyjka jest prosta i na pierwszy
rzut oka głównym jej przesłaniem jest „najważniejsze, to być
razem (opcjonalnie: w Święta)“. Ja jednak zwróciłam uwagę na
dwie inne rzeczy: po pierwsze, postawa gąski naprawdę budzi podziw
– pierwszy upadek, drugi, trzeci, a ona nic, Nie szkodzi, mam
inny pomysł. Wiatr w oczy, a ona dalej nic. Podnosi się, brnie w
śniegu, do samego końca nie zawraca – to przyjaciele ją
znajdują, a nie ona ich. Ona szuka gwiazdy.
I druga rzecz: gwiazda, po którą
wyruszyła Zuzia, sama dotarła do choinki i z ziemi wygląda jak
zatknięta na czubku świątecznego drzewka. Nie trzeba było nigdzie
chodzić, wystarczyło poczekać. Można to odczytać jako pochwałę
bierności – po co się wysilać? Ale dla mnie to sygnał, że na
wszystko jest czas i miejsce. I że czasem właśnie zamiast biegać
i kombinować, wystarczy się na chwilę zatrzymać.
Musiałam napisać o tej książce, bo
u nas w domu przez dwa miesiące była fenomenem (potem musieliśmy oddać do biblioteki). Jedna
z nielicznych na razie, które czytaliśmy we troje i tak samo
podobała się początkującej i dość jeszcze niecierpliwej Tanuli (z pewnością w dużej mierze dzięki dużej
ilości wyrazów dźwiękonaśladowczych), jak i staremu wyjadaczowi
Krzysiulowi. Synek szybko nauczył się całego tekstu na pamięć i czytał razem ze
mną, obydwoje robili „bach!“, „ziuuuu!“, obydwoje kwiczeli i
gęgali :D Radości jest naprawdę mnóstwo!
A ilustracje świetne – niby niedbała
kreska, ale wyraźnie rysunkowe kontury pięknie wypełnione farbami
tworzą świetny efekt. Żywe kolory, widoczna faktura śniegu,
wszystko tworzy naprawdę ładną całość. Polecamy!
Petr Horáček,
Gąska Zuzia i pierwsza gwiazdka
Oprawa
twarda
Stron: 36
Wydawnictwo
Babaryba
Znajdziesz mnie też na Facebooku
Mój sześcioletni syn ma metodę na ulubione książki z biblioteki: wypożycza te same, co drugą wizytę. :)
OdpowiedzUsuńŻeby to było takie proste... Chyba mamy za dużo ulubionych ;) No i zwykle jednak nie zalegają na półkach.
UsuńCuudna! Wezmę do Klubu Mam poczytać dzieciakom. Nie chcecie wpaść w czwartek i pokazać? (10-11:30 DK Morena)
OdpowiedzUsuńNiestety już wróciła do biblioteki, nie mogliśmy więcej przedłużyć :( Może uda Ci się upolować (pożyczaliśmy z morenowej), choć podejrzewam, że w grudniu świąteczno-zimowe książki raczej nie zalegają na półkach...
Usuń