Takie recenzje lubię pisać
najbardziej! Książka niepozorna, malutka, skromna (bohaterów,
łącznie z drugoplanowymi, można zliczyć na palcach jednej ręki),
stareńka (1954), taki odpad biblioteczny zabrany kiedyś nie wiadomo
dlaczego, bo nawet nazwisko autora (a raczej nazwiska, bo
Boileau-Narcejac to wspólny pseudonim dwóch francuskich pisarzy)
nigdy mi się nie obiło o uszy, zresztą jeśli chodzi o literaturę
francuską, to akurat wielką fanką nie jestem. A tu takie
zaskoczenie, taka rewelacyjna powieść!
Głównym bohaterem jest Robert
Flavières, któremu
średnio się w życiu powiodło. Spotyka się właśnie z dawno
niewidzianym szkolnym kolegą, Gèvignem,
który prosi go o niecodzienną przysługę: otóż niepokoi go
zachowanie młodej żony i chciałby, aby znajomy ją śledził i
dowiedział się, czym są spowodowane jej dziwne zmiany nastrojów i
zamyślenia, gdzie się wymyka, co robi, jednym słowem: czemu jest
taka dziwna. Flavieres godzi się, choć bez wielkiego entuzjazmu –
nie robi na nim wrażenia historia babki-samobójczyni, jest
przekonany, że kobieta po prostu zdradza bardzo zajętego męża i
nie ma się nad czym rozwodzić.
Sceptycyzm jednak trwa tylko do
momentu, gdy poznaje młodą panią Gèvigne. Oczarowany, zachwycony,
śledzi ją z zapałem, coraz bardziej się angażuje, wreszcie
nawiązują znajomość i zaczynają spędzać razem coraz więcej
czasu. Flavières musi przyznać, że obawy kolegi nie były
bezpodstawne: kobieta zachowuje się bardzo dziwnie, ubiera się na
szaro lub czarno, często wpatruje się w przestrzeń niewidzącym
wzrokiem, myśli o śmierci, odwiedza dziwne miejsca – grób babki
Pauliny, jej dawny pokój w jakimś hoteliku... „Zaczarowana przez
tę Paulinę“, twierdzi, że ona i babka to ta sama osoba.
Flavières, który też się zmaga z duchami przeszłości – został
zwolniony z pracy w policji, gdy jego kolega zginął podczas
wspólnej akcji – odnajduje w Magdalenie bratnią duszę, jest
zafascynowany jej wyjątkowością, wyraźnym
istnieniem na pograniczu światów. Chce ją ochronić przed nią
samą, bo kobieta odkrywa w sobie te same skłonności, które jej
babkę popchnęły do popełnienia samobójstwa. Raz udaje mu się ją
wyłowić z wody, ale czy można upilnować kogoś, kto nie chce żyć?
Zawrót głowy ma tyle zalet, że sama
nie wiem, od czego zacząć. Przede wszystkim wspaniałe, wiarygodne
portrety psychologiczne! To było pierwsze zaskoczenie, bo już na
samym początku, po pierwszym spotkaniu mężczyzn, najpierw
zwykła gadka-szmatka, jasne, super, wszystko gra, a za chwilę
Flavières wybucha tak żywą złością, zazdrość tak go zżera, że
czytelnik doznaje szoku. Pełen kompleksów, zgorzkniały, nijaki i
przez to nienawidzący samego siebie (Należał do tych ludzi, którzy
nienawidzą przeciętności, a nie potrafią dorównać talentom.
Wiele małych uzdolnień... wiele rozczarowań), sam chyba na granicy
normalności, stanowił świetny materiał na bohatera tej historii:
wreszcie spotkało go coś niesamowitego, wreszcie mógł
uczestniczyć w czymś niezwykłym. Korzysta z tej okazji jak pasożyt
i stopniowo pogrąża się w szaleństwie.
Równie genialna jest
Magdalena-Paulina. Zagubiona (Widzę rzeczy, których przecież nigdy
nie widziałam... twarze także... inne twarze... dziś już
istniejące tylko w mojej pamięci. I wydaje mi się wówczas, że
jestem starą, bardzo starą kobietą), zamyślona (Z chwilą, kiedy
przestawano się nią zajmować, utrzymywać na brzegu życia,
zapadała w rodzaj odrętwienia (…), jak gdyby część jej duszy
wymykała się poza nią i wyparowywała w przestrzeń), nie wiadomo:
obłąkana czy nie z tego świata. Niepokoi Roberta, niepokoi
czytelnika.
Fabuła wciąga niesamowicie. Autorzy
bawią się czytelnikiem, wydaje się, że to takie proste –
kobieta musi być szalona! – ale tu szczegół, tam szczegół
(choćby charakterystyka perfum Magdaleny: zapach ziemi i jesieni,
zdeptanych liści i umierających kwiatów) i już naprawdę nie
wiemy. Może faktycznie żyła pół wieku temu, może skoczyła do
rzeki kiedyś i chce skoczyć znowu, bo umieranie wcale nie boli?
Mistrzowsko stopniowane napięcie, rosnący niepokój i ciągła
niepewność: to wszystko dzieje się w ich głowach i mamy do
czynienia z powieścią psychologiczną, czy jednak powieść grozy i
naprawdę przekonująca historia o duchach? A zakończenie i tak Was
zaskoczy :)
W drugiej części pojawia się Renata,
w której Flavierès widzi kolejne wcielenie ukochanej Magdaleny. I
znów się robi upiornie, choć tym razem to jego zachowanie
przyprawia o gęsią skórkę: z jakim uporem próbuje ją nagiąć
do swoich wyobrażeń (Ta suknia w nieprzyjemnym kolorze. Obcasy nie
dość wysokie... A przede wszystkim cała twarz, którą należałoby
przemodelować (…). Pragnął wziąć ją w ramiona, objąć,
całować lub zadusić), jak bezkompromisowo sam ją wtłacza w
łańcuch śmierci i powrotów. Od jakiegoś czasu też coraz więcej
pije, więc skonfundowany czytelnik dostaje od autorów jeszcze jeden
trop, postępujący alkoholizm głównego bohatera.
Wydarzenia układają się w sekwencje,
powtarzają się z fatalistyczną konsekwencją; to, co miało
Flavierèsa uratować, ostatecznie jeszcze bardziej go pogrąża.
Niekończąca się powtarzalność nasuwa pytanie: czy wszyscy bez
końca odgrywamy wciąż te same role? Na ile bohater sam tę
powtarzalność powoduje, a na ile jest to nieunikniony bieg rzeczy?
Dopóki nie poznamy zakończenia,
ścieżek interpretacji mamy kilka. Zawrót głowy możemy potraktować
jako powieść psychologiczną, i tą jest niewątpliwie. Ale nie
będą się też nudzić miłośnicy historii z dreszczykiem. Finał
kieruje nas z kolei na tory... spokojnie, nie powiem ;) Obok
szaleństwa jest też niedający się zignorować alkoholizm. I, jakby
nie patrzeć, całkiem romantyczna historia. Albo raczej umiejętne
nawiązanie do tradycji romantyzmu. Fascynujące jest to, że
którąkolwiek drogę byśmy wybrali, każde odczytanie i każda
interpretacja są równie ciekawe.
Podczas lektury wielokrotnie
przychodziły mi na myśl szalone, wstrząsające (i również
francuskie) Wąsy. Ale ta powieść podobała mi się jeszcze
bardziej: jest bardziej wielowymiarowa, autorzy dłużej bawią się
czytelnikiem. Częściej wywołuje dreszcz, głębiej wciąga.
Wywołała tyle myśli i emocji, że w tym nieudolnym tekście udało
mi się zawrzeć jedynie ich blade wspomnienie. Polecam, całość
naprawdę przyprawia o zawrót głowy!
I myślę sobie – chyba wszystkie
opowieści o szaleństwie są jednocześnie upiorne?
Moja ocena: 9/10.
Boileau-Narcejac, Zawrót głowy
Wydawnictwo Czytelnik
Znajdziesz mnie też na Facebooku
Zapowiada się naprawdę świetnie. Zaciekawiłaś mnie, więc poszperam w swoje bibliotece..
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś się skusze :)
OdpowiedzUsuńTo teraz padniesz, bo... ten duet i ta powieść to podstawa dla sławnego "Vertigo" Hitchcocka! :D Literacki francuski duet, który stworzył między innymi serię o Arsenie Lupinie i napisał dziesiątki innych kryminałów, thrillerów na pograniczu grozy (jak u Hitchcocka właśnie) :D Na podstawie ich powieści był ten dziwny film "Diabolique", oglądałaś może? Wiele świetnych thrillerów filmowych nakręcono właśnie na podstawie ich historii! Koniecznie muszę przeczytać!
OdpowiedzUsuńDzięki za uświadomienie :) Nie miałam pojęcia, bo to zupełnie nie moje klimaty. Nie czytuję takich książek ;) A tu takie zaskoczenie!
UsuńFilmu też oczywiście nie widziałam ;)
P.S. Właśnie zakupiłam na Allegro za kilka złotych :D
OdpowiedzUsuńZachęcona bardzo, kupiłam na Allegro za piątaka. :)
OdpowiedzUsuńHaha, zaraz znikną z Allegro wszystkie egzemplarze :D
UsuńZ serii z jamnikiem gdzieś mam w domu dwie książki, ale przyznam że ich nie czytałam, a ta zapowiada się świetnie. Sama tez od czasu do czasu sięgam po starcie z półki i są świetne :)
OdpowiedzUsuńJa w ogóle kryminałów nie czytam, a tu taka niespodzianka :)
UsuńNo nie, teraz ja muszę sprawdzić czy ostał się jakiś egzemplarz na Allegro :) bardzo zaciekawilas mnie i chętnie przeczytam.
OdpowiedzUsuńI jak, udało się? :)
Usuń