Nie takie słodkie dzieciaki


Podobno Richard Hughes przepadał za dziećmi i często opowiadał im wymyślone historie. Wydał nawet dwa zbiory opowiadań dla młodych czytelników. A oprócz tego napisał także baśń dla dorosłych: Orkan na Jamajce. O dzieciach właśnie. Nie takich kochanych i uroczych, jak wielu sądzi... (my, matki, znamy prawdę ;) )


Kiedy przez Jamajkę przetacza się huragan, dorośli postanawiają wysłać dzieci do Anglii, gdzie będą bezpieczniejsze. Po drodze jednak statek zostaje przejęty przez piratów. Dzieci w swej naiwności i prostocie nie boją się ani nie przejmują: płyną dalej, przekonane, że w końcu dotrą do celu podróży. Piraci zaś okazują się całkiem sympatyczni. Tylko dzieci nie zyskują przy bliższym poznaniu...

Powieść faktycznie ma szczególną formę: odizolowany światek pirackiego statku, egzotyka, metaforyczne opisy przyrody tworzą baśniowy klimat, co bardzo przyjemnie się czyta. Bohaterami są przede wszystkim dzieci, których beztroskie zabawy przywodziły mi na myśl Dzieci z Bullerbyn – tu jednak od czasu do czasu sielankowy obraz zakłóca jakieś koszmarne wydarzenie. Zakłóca niczym kamień rzucony w wodę – i znika niemal bez śladu, jakby śmiertelny wypadek niewiele się różnił od zabawy na pokładzie...

Hughes przedstawił odwrócony świat dziecięcych wartości: huragan siejący zniszczenie na całej wyspie nie tak głęboko wrył się w psychikę młodych bohaterów, jak ucieczka przerażonego kota; śmierć brata okazuje się czymś, o czym łatwo zapomnieć; nawet nad morderstwem można przejść do porządku dziennego... Autor demaskuje sposób myślenia słodkich aniołków, niewiniątek niezdolnych do popełnienia zła. Nie demonizuje ich, ale odsłania bardzo niepokojące mechanizmy, które każą spojrzeć na dzieci z nowej perspektywy.

Każdy bohater ma własne przemyślenia i odróżnia się od pozostałych, co nie jest może specjalnie odkrywcze, póki nie weźmiemy pod uwagę, że powieść została opublikowana przed II wojną światową, kiedy to dzieci postrzegane były jako miniaturki dorosłych. A tu – cąłkiem odrębne istoty, z bogatymi przeżyciami wewnętrznymi, zupełnie różnymi od naszych, ale nie mniej ważkimi problemami. Mamy okazję przyjrzeć się różnym etapom dojrzewania, i choć to tylko kilka chwil zatrzymania na tle dziecięcej przygody, to one właśnie zostają w pamięci po zamknięciu książki.

Opowiastka przygodowa z czasem przybiera ciemniejsze barwy, a Hughes serwujący nam – zdawało by się, uroczy – powrót do dzieciństwa. I każe czytelnikowi zweryfikować wyobrażenie o dziecięcym świecie. Czy faktycznie zdajemy sobie sprawę, co może się kryć w tych małych główkach?

Najstraszniejsze jest to, że w tej opowieści przeżycia odciskające się traumą na psychice dorosłych po dzieciach niemal spływają. Wydarzenia, które niejednemu zniszczyłyby życie, młodym bohaterom tylko na chwilę zakłócają spokój. A po tym wszystkim tak łatwo wrócić do życia wśród tatusiów, mamuś i tortów urodzinowych. Jakby nigdy nic.

Moja ocena: 8/10.

Richard Hughes, Orkan na Jamajce

Wydawnictwo W.A.B., seria Nowy Kanon


PS Gdyby ktoś miał ochotę, to mam jeszcze stare wydanie powieści do oddania za koszty wysyłki :) 


Znajdziesz mnie też na Facebooku

4 komentarze:

  1. Ach, czekałam na tę recenzję i się doczekałam :D Teraz mogę się zachwycać i zapisać obowiązkowo tytuł na jeden z Przygodowych Piątków, bo to chyba jest właśnie taka przygoda, jaką uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i podczas czytania myślałam sobie - a to ancymonki jedne!
    http://mcagnes.blogspot.com/2009/09/orkan-na-jamajce-richard-hughes.html

    OdpowiedzUsuń