Notatki z... "Notatnika" (8)

marzec-kwiecień 1970

Trzeba starać się uchwycić moment każdego odejścia, aby pozostał czysty smak kontaktu z drugim człowiekiem. Nie wolno przyklejać się do nikogo, trzeba odchodzić w porę. 

*



Człowiek może ulegać przemianom, ale nie może się zmienić. Każda zmiana dokonuje się przecież w tym samym materiale i zagarnia te same obszary doświadczenia. Nie można się odciąć od samego siebie. Jest się ciągle sobą, ale można być lepiej sobą i bardziej sobą. 

*

Mało jest książek wysnutych z samego siebie, z notowania poruszeń życia wewnętrznego, z własnych przemyśleń. Czy trzeba koniecznie wymyślać sztuczne sytuacje i postacie, gdy chcemy coś komuś powiedzieć? A tym przecież przede wszystkim powinno być słowo pisane. 

*

Nie ma fałszywych bogów. Albo też każdy jest fałszywy na naszą miarę, na naszą głębię, na naszą pojemność. 

*

S. G. mówi: Ja nie umiem czytać. Już łatwiej wiersz napisać. Czytać - to znaczy dotrzeć do czegoś, co jest zamknięte samo w sobie. 

*

Wiara nie jest wygodnictwem życiowym, jak sądzą niektórzy. Im głębiej - tym większe przepaście lęku, rozpaczy, żalu. Jakby większy wymiar wszystkich uczuć. Spotęgowane serce. Czy może mieć o tym pojęcie, kto ślizga się po powierzchni życia?

*

Matka Bolesna. Jej serce przebite nożami. Taką rozumiem. 

*

Ewangelie pozostawiają niedosyt, jeśli chodzi o szczegóły. Np. niejasność obrazu zmartwychwstania. Słusznie chyba twierdzi Jean Guitton, że gdyby były to pisma wymyślone, można by je wymyśleć lepiej, umiejętniej. 

*

Może mój długi okres ateizmu był potrzebny. Była to żmudna i powolna droga do zrozumienia tego, że prawda da się zrozumieć tylko przez niemożność zrozumienia. 
Nie powinnam się wyrzekać tego okresu. Za łatwo wyrzekamy się wszystkiego. Także samych siebie. 

*

Podoba mi się myśl Simone Weil, że pisanie jest to właściwie jakby tłumaczenie z tekstu, który mamy w sobie. Taka koncepcja pisania ułatwia to trudne zadanie. 
Ale naprawdę pisanie to żmudne wyrąbywanie chodnika, jak w kopalni; w całkowitej ciemności, pod ziemią. W poezji czasem zdarzają się olśnienia. W ciemny korytarz wpada smuga światła i ciemność znowu zatrzaskuje się nad głową. 
W prozie jeszcze gęstsze ciemności, twardsze bryły mroku. 

*

Są puste inteligencje niesłużące niczemu. Puste racje. Puste talenty. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz