Piątkowe spotkanie z poezją - "bez dna bez wyjścia i wejścia bez ratunku"


Dziś poeta młody i raczej mało znany, choć wydał już kilka tomików i dwa zbiory opowiadań. Wybrałam ten zbiór, bo zafascynował mnie tytuł: cztery ściany i drzwi bez klamki, sugerujący co najmniej intrygującego autora. Moja krótka i jednostronna znajomość z Arkadiuszem Buczkiem okazała się bardzo burzliwa: od zdziwionego zachwytu na pierwszej stronie: czyżby bratnia dusza? do zniesmaczenia i niechęci. Jednak nie bratnia dusza, ale niektóre wiersze mimo wszystko uznałam za godne uwagi.


Od pierwszych słów widać wyraźnie, że poeta jest młodym człowiekiem. Nawet ciężko mi sprecyzować to wrażenie, bo nie trzeba mieć przecież trzydziestu lat, by ozdabiać swoje teksty przekleństwami czy darzyć świat daleko posuniętą niechęcią, choć lepiej by tu pasowało określenie „otwarta wrogość“. Ale nikt by mi nie wmówił, że pisze je sześćdziesięciolatek. 

Są wiersze ładne (choć i tak pesymistyczne), jak na przykład wichura:

zerwała się na dobranoc
obumarłymi drzewami i kurzem zatańczyła
dance macabre z antenami telewizyjnymi
pobawiła się ze światłem w pojawiamsięiznikam
zagrała partię solo w wentylacji i ponoć
porwała parę wózków z dziećmi lub bez

tej nocy miasto spało długo
niespokojnym snem chorego
który nie doczeka świtu

Miasto pojawia się kilkakrotnie na zaledwie czterdziestu stronach wierszy. I związana z nim samotność, obcość w tłumie:

przyglądam się jak za oknem ludzie biegną
raz w tą a raz w tamtą stronę pozorny chaos
czego oni wszyscy szukają domu jak ja

Są też wielce podnoszące na duchu wiersze autobiograficzne, o pisaniu:

ja chciałem być wielkim poetą ojcze
uskrzydlonym wybrańcem bogów
o złocistych ustach walczyć słowem
liczyć się i zmieniać świat na swoją modłę
(…)
a teraz zdycham za głodową pensję
może mi zostanie kawałek sznura
i na urodziny podaruję sobie ukojenie

I wreszcie tytułowe cztery ściany, w których zamknięty jest podmiot liryczny:

tak opisałbym w skrócie mój umysł opięty ciasnym kojcem czaszki
gdybym ci miał o nim opowiedzieć i gdybyś chciała chociaż raz jeszcze
o nim posłuchać chociaż w sumie nie ma się czym chwalić
i do użalania nie ma powodu przynajmniej według ciebie
co cię obchodzi że coraz głębiej zapadam się w to małe
pomieszczenie bez dna bez wyjścia i wejścia bez ratunku

To ta ciekawsza część. Dalej - wiele utworów jest zapisem wściekłości, agresji w stosunku do ludzi i świata, i Buczek z samotnego indywidualisty szybko zmienia się w totalnie antypatycznego typa. Robi to celowo i chyba traktuje jak wyzwanie, stwierdza zresztą:
ja nie jestem do lubienia
ja jestem do czytania
Cóż, dla mnie poezja jest lekturą na tyle osobistą, że jednak znacznie lepiej czyta mi się tych, którzy dają się choć odrobinę lubić. Albo przynajmniej nie robią wszystkiego, by zrazić do siebie czytelnika.

I tylko na ostatniej stronie, przez chwilę, miga nam przed oczyma ludzka twarz:
teraz już możesz
obrazić się na mnie
i nie odzywać się
tak jestem
kompletnie
pijany
samotnością

2 komentarze: