Wydawnictwo Olejesiuk kojarzy mi się z
przesłodzonymi, przekolorowanymi i raczej słabymi książkami dla
dzieci. Dziesiątki tytułów na jedno kopyto: o cyferkach, o
literkach, o zwierzątkach, wszystko w tej samej, kioskowo-dzieciowej
stylistyce. A tu taka niespodzianka – seria Tony'ego Rossa o Małej
Księżniczce. Bardzo nam przypadła do gustu!
Ross bierze na warsztat typowe problemy
dwulatków (mniej więcej oczywiście). W serii znajdziemy więc
część o nocniku, o smoczku, chodzeniu spać, myciu rąk... i
jeszcze kilka innych, także dla trochę starszych dzieci.
My zaczęliśmy od Gdzie jest mój
nocnik. Chociaż odpieluchowanie mamy już dawno za sobą (i
książeczki niespecjalnie nam w tym pomogły), Krzysiul bardzo
polubił dowcipną książkę o nocniku, który lubił płatać figle
Małej Księżniczce i który – z początku traktowany bardzo
podejrzliwie – stał się szybko jej ulubioną zabawką. Historia
jest krótka i prosta, natomiast jedno wyróżnia ją z ogromu
nocnikowej literatury: mimo że Księżniczka jest dumna ze swojego
nocnika, chętnie z niego korzysta i naprawdę go lubi, zdarza się,
że nocnik jest za daleko. Większość książeczek skupia się
jedynie na tym, by w jakimś stopniu oswoić dziecko z nocnikiem –
ta pokazuje, że każdy może czasem nie zdążyć. Nawet jak jest
już duży. Synkowi się to wyraźnie spodobało i nie, nie oznacza
to, że teraz bez wyrzutów sumienia sika, gdzie popadnie ;)
Po tym, jak Księżniczka zrobiła w
naszym domu tak błyskotliwą karierę, wzięliśmy z biblioteki
kolejną część, Ja nie chcę iść spać!. Znamy to: Księżniczka nie jest zmęczona, za to bardzo chce pić, boi się
duchów, przeszkadza jej pająk (tu się akurat nie dziwię)... a
następnego dnia, kiedy trzeba wstawać, jest zmęczona (tego niestety nie znamy). Tu też jest
dowcipnie i z pomysłem, a przede wszystkim inaczej, bo Mała
Księżniczka mieszka przecież w wielkim zamku – w takiej scenerii
zupełnie inaczej brzmią historie o duchach. Zresztą w ogóle
pomysł, żeby klasyczne problemowe sytuacje przedstawić na
przykładzie rodziny królewskiej, jest bardzo trafny: paradoksalnie
dziecko może się poczuć bardzo normalne ze swoimi lękami i
niechęciami. Skoro księżniczka też nie cierpiała swojego
nocnika, skoro ona też się boi potworów...?
Bardzo się nam podobają zabawne
ilustracje. Szczególnie królowa w fartuszku z wyszytą koroną :) Ale takich komicznych drobiazgów, mrugnięć do starszego czytelnika, jest znacznie więcej. Ogromne, dynamiczne, z dużą ilością tła, więc łatwe do
przyswojenia dla młodszych dzieci – bo mimo miękkich stron to do
nich większość książek z serii jest przecież kierowana. W tym
kontekście bardzo korzystnie wypada też ilość tekstu na stronę:
jedno zdanie pod każdym obrazkiem. Nie da się znudzić.
Dziwi mnie jedno – trudno tę serię
dostać. Książki były wydane w 2006 roku, a więc całkiem
niedawno. Tymczasem na sześćdziesiąt filii gdańskiej biblioteki
(naprawdę dobrze zaopatrzonej! Zdecydowaną większość
interesujących mnie nowości, również dla dzieci, bez problemu
mogę pożyczyć) mamy zaledwie trzy egzemplarze: te dwa oraz Gdzie
jest mój obiad. Na Allegro niewiele lepiej. Na stronie wydawnictwa
po książkach ani śladu. Dlaczego?
Ciekawostka: na tylnej okładce pojawia
się dwa razy ten sam polecający cytat, przy czym raz źródłem
jest „The Guardian“, a innym razem - „Daily Mail“ :) I
chociaż tego, kto użył określenia „dar niebios dla rodziców“, trochę
poniosło, jeśli gdzieś na nie traficie – zajrzyjcie koniecznie!
Może polubicie Małą Książniczkę tak samo jak my :)
Tony Ross, Gdzie jest mój nocnik; Nie
chcę spać
Oprawa: twarda
Stron: 28
Firma Księgarska Olejesiuk
Znajdziesz mnie też na Facebooku
Ilustracje rozłożyły mnie na łopatki i znam takiego gościa (dwuletniego), któremu od razu poszukam części "Gdzie jest mój nocnik";)
OdpowiedzUsuńMy polujemy jeszcze na "Gdzie jest mój obiad", bardzo żałuję, że ciężko dostać te książki, bo chciałam (jak to ja ;)) zebrać przynajmniej część serii, a już nawet nie mam pomysłu, gdzie szukać, skoro na Allegro ni ma, na stronie wydawnictwa też nie... w księgarniach nigdy nie widziałam.
UsuńKurcze, jak to ni ma, ja też chcę! Zaciekawiłaś mnie i jeszcze piszesz, że nie ma. ;(
UsuńPojedyncze egzemplarze da się znaleźć, ale tak ogólnie my też ubolewamy, że nie ma :(
Usuńobecnie moje dzieci wyrosły z takiej pozycji :) może chrześniakowi sprezentuje w odpowiednim czasie :)
OdpowiedzUsuńojej jakie to urocze :))
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że w ciąży jestem! :D Bo Ewka trochę za duża na takie inwestycje, a ja - przyznaję się - mam wielką słabość do tej Księżniczki :)
OdpowiedzUsuńHaha, ja też się zawsze cieszę, że czego się nie udało Krzysiulowi kupić, to można nadrobić przy drugim :D
UsuńTaa inwestycja, raczej pytanie, jak są zaopatrzone biblioteki poznańskie... Sprawdzę! :) No i będę się rozglądać wśród używańców :)
UsuńMoje są zaopatrzone bardzo dobrze, ale i tak mamy tylko 3 tytuły z 7. Ale dobre i to :)
UsuńMoje bratanice już są nieco starsze, więc podrzucę im coś innego, ale muszę przyznać, że sympatyczne ilustracje mają te książeczki :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście świetna ta pozycja :-) A co do wydawnictwa, to myślę, że ostatnio jest dużo lepiej, choćby te książki są przepiękne: http://maluszkoweinspiracje.blogspot.com/2014/05/klasyka-w-nowej-odsonie.html
OdpowiedzUsuńFaktycznie zaskakująco ładne, dzięki za zwrócenie uwagi :) Choć wydaje mi się, że to nadal wyjątek, a nie reguła.
Usuń