O
wierszach Ewy Lipskiej już kiedyś pisałam. Tym razem przyniosłam
z biblioteki zgarnięty niemal przypadkiem kolejny tomik – i znów
dałam się oczarować. Odbieram te wiersze zupełnie inaczej niż
twórczość księdza Twardowskiego czy Teresy Ferenc – zachwycają
mnie na płaszczyźnie formalnej: dobór słów, zestawienia obrazów,
spojrzenie, myśl poetki. Zawsze zamykam zbiór z poczuciem, że obcowałam z naprawdę dobrymi wierszami.
Źródło zdjęcia. |
W
Pomarańczy Newtona Ewa Lipska w fantastyczny sposób przedstawia
czytelnikowi współczesny świat: w całej jego złożoności, z
chaosem informacyjnym, konsumpcjonizmem i wszechobecnym plastikiem, ale też
strzępami tradycji, kultury i historii. Poetka bombarduje
czytelnika tymi obrazami, imitując otaczający nas szum
informacyjny. Stara się uchwycić moment, w którym W kole historii/
pękła oś.
„Pomarańcza
Newtona“ powraca jak refren w różnych wariantach. Powraca też w
kolejnych tekstach wers My właśnie jesteśmy - jakby podmiot
liryczny sam siebie próbował przekonać. Albo przebić się przez
ten gąszcz, dostać się na powierzchnię, rzeczywiście zaistnieć
w samym środku tego wszystkiego. I Wy dopiero będziecie.
Natręctwo tych słów każe zwrócić uwagę na to „my“ i „wy“,
zadać pytania: czy rzeczywiście jesteśmy? Kim jesteśmy, kim wy
będziecie? Czy właśnie z tego chaosu narodzi się jakieś nowe „wy“, czy jeszcze
będzie w tym świecie miejsce dla jakichkolwiek podmiotów?
Ten
tomik to dla mnie przede wszystkim masa zmieniających się w
zawrotnym tempie, wspaniałych mikroobrazów, celnych spostrzeżeń,
jedno-, dwuwersowych sformułowań, które same w sobie stanowią
ciekawą całość. Niektóre piękne, inne interesujące, jeszcze
inne zachwycają mnie samym doborem słów (na przykład wrzątek
wrzasku czy agnostycy drzemiący na skraju wiary).
Otwieram
drzwi moich lektur.
Wypadają
liście.
*
Pozujemy
do żartów.
*
Mój
kraj włóczy się po wolności.
Udaje
Europę.
A
wszystkie razem składają się na kolaż współczesności. Lipska
zderza kulturę wysoką, emocje i życie w wersji fast; wzniosłe z
codziennym, wielkie ze śmiesznie małym; wszystko to zamyka w kilku
słowach i otrzymuje przemawiający do wyobraźni, udany obraz tego,
co nas otacza. Nie mogę się nadziwić, jak wiele treści poetka
potrafi zamknąć w kilku słowach:
Żegnajcie
Ofelie z konserwantów.
Chipsy
strachu porywa wiatr.
*
Na
talerzyku żwir
białego
sera.
(…)
Patrzymy
na siebie
w
pyle kawy.
Zaczyna
się
wibracja
dnia.
*
W
podmiejskiej filharmonii
polifoniczna
animacja.
Telefoniczne
dzwonki
Jana
Sebastiana Bacha.
Mimo
wszystko w tym całym chaosie udaje się – chociaż przez chwilę –
odnaleźć oazę relacji z drugim człowiekiem: to, co ocala.
Zapominamy
o tym
że
nas nie ma.
Wychodzę
na balkon miasta.
Parują
sople świateł. Oddycham.
Wymyślam
wszystko od nowa
zapatrzona
w pomarańczę Newtona
i
w twoje oczy
które
odzyskują
mój
wzrok.
Poezja
Lipskiej to doskonałość formy, rewelacyjny
warsztat: świetne gry słów, ciekawe, obrazowe metafory,
maksymalna kondensacja treści. Mało tu wzruszeń, ale nieodmiennie
zachwyca mnie jej twórczość. Na pewno będę do niej jeszcze
wracać.
Pomarańcza
Newtona. Grawitacja
Spotykam
ją
na
rynku starego miasta.
Może
starożytnego Rzymu.
Nosi
w sobie
zjadliwy
kolor
przegrzanego
życia.
Wyśmiewa
sekundy.
Pestki
słonecznika.
W
militarnej pamięci
przechowuje
zmianę warty.
Przykłada
ucho do wilgotnej ziemi.
Tyka
puls nadchodzących wskazówek.
Kiedy
leży
pod
roztargnionym drzewem
spada
na nią
człowiek.
Lubię Twoje spotkania z poezją. Nie mam odwagi wypowiadać się na jej temat... pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńKażdy może się wypowiadać, na tym polega pisanie dla ludzi a nie do szuflady :)
UsuńMoje ostatnie odkrycie. Przyznam, szoknęło troszkę, bo już zapomniałam (czy w ogóle wcześniej widziałam?), że można tak układać słowa. No i takie jakieś dopasowanie wewnętrzne między nami nastąpiło. :p Nawet jeśli tak jak piszesz, strasznie dużo wzruszeń nie ma.
OdpowiedzUsuńWzruszenia na szczęście nie są niezbędne (zresztą ja w ogóle mało wrażliwa ;)), tak jak różna jest proza (bo przecież nie każda ma na celu wzruszać), tak samo i wiersze bardzo różne. Uwielbiam poetów, którzy jakimś cudem umieją dokładnie nazwać to, co czuję, ale uwielbiam też tych, których główną siłą jest niesamowita zdolność władania słowem, wyczucie, słuch językowy. I sama nie wiem, które wiersze zostają we mnie na dłużej.
UsuńDawno temu miałam Lipską w reku, ale niewiele pamiętam wrażeń wyniesionych z lektury - widocznie było to za dawno i za mało. Przytoczone wiersze smakują w czytaniu - więc myślę, że jakiś tom wierszy Lipskiej będzie jednym z tych, pod które w tym roku w ramach wyzwania sięgnę. Dzięki za przypomnienie mi o niej :)
OdpowiedzUsuńPolecam się :)
Usuń