Ewa Lipska (ur. 1945) to jedna z najpłodniejszych chyba współczesnych polskich poetek. Autorka ogromnej ilości tomików (30?), które ukazują się regularnie od 1967 roku. Z jej twórczością po raz pierwszy zetknęłam się na studiach, ale były to wiersze wcześniejsze: z lat 70. i 90. Tym razem sięgnęłam po tomik Pogłos wydany w 2010 roku i odnalazłam inną poetkę, choć niektóre tematy są tu nadal obecne.
Tytułowy pogłos to echa, widma przeszłości, urywki wspomnień, głosy nieprzemijające, bo odbijające się i cały czas kształtujące tu i teraz podmiotu lirycznego.
Droga pani Schubert, nie mogę wytłumić
powracającej przeszłości. Hałaśliwych kłótni
języków obcych. Nie mogę wyciszyć głośnej
gorączki naszych rozpalonych głów.
Co ciekawe, podmiotem lirycznym często jest mężczyzna. Próbuje się odsunąć, oddzielić, odetchnąć choć na chwilę od wszechobecnych obrazów, myśli, głosów, ludzi (coraz bardziej dokucza mi/ nadmiar ludzkości. Jestem popychany, trącany,/ ginę w czyichś ramionach. Straszy mnie miasto). Niestety, bez powodzenia – jeszcze nie czas.
Znajdziemy tu także kilka wierszy o miłości. Bardzo ciekawych, innych – jak choćby ten, który w pewnym sensie staje w opozycji do Szymborskiej i jej Nic dwa razy, bo wskazuje na uniwersalność ludzkich przeżyć, a nawet więcej – ich powtarzalność, żeby nie powiedzieć – identyczność:
Co jakiś czas wraca miłość i
niewidome noce podczas których
możemy liczyć jedynie na dotyk.
Co jakiś czas ta sama hotelowa restauracja.
Stół nakryty pościelą. Zbiegły z zaświatów
oddech na twarzy kelnera.
(...)
Co jakiś czas ktoś podobny do nas.
W tej samej hotelowej restauracji.
Z tym samym liczydłem które
odejmuje mu rozum.
I z tą samą miłością
która płaci mandat
za przekroczenie
tych samych błyskawic.
Przyjmenie jest myśleć, że wszystko, co przeżywamy, jest absolutnie wyjątkowe – a jednak takie spojrzenie wydaje się bardziej prawdziwe, odzierające ze złudzeń. A jednak nie odbiera to przecież siły błyskawicom, a i rozum radzi sobie zawsze tak samo, czyli wcale.
Lipska pisze lekkim tonem, jakby z lekceważeniem, o sprawach podstawowych i najważniejszych.
Śmierć prosimy zostawić przed sklepem.
Uwiązaną na smyczy. Najlepiej w kagańcu.
Zapewne jest szczepiona przeciwko wściekliźnie.
Za utrudnienia przepraszamy.
Wiersze wydają się jasne i świeże, a rzeczywistość kontrastująca z takim sposobem przedstawiania jeszcze bardziej porusza. Zaskakujące porównania i metafory przełamują przygnębiające obrazy, oswajają rzeczywistość i pozwalają na lekki uśmiech, choćby krzywy, choćby ironiczny:
Mój kraj wygląda dzisiaj jak
nieogolona kopalnia.
Ubogi pejzaż. Prawie bankrut.
I jeszcze dwa wiersze o sztuce – muzyce i poezji. Także skonfrontowanej ze współczesnością, zimną, szybką, w której sztuka stanowi jeszcze schronienie – czy raczej schronisko, przystań dla odmieńców:
Droga pani Schubert, w młodości często
chorowałem na operę. Operę tragiczną, która
dosypuje do życia trucizny, przebija sztyletem
strach, ginie w pojedynku, popełnia samobójstwo.
Podziwiałem śpiewaków, którzy ratowali honor
sporanu. Kiedy z arii wydobywał się ogień,
wzywali na pomoc fabułę i inne cudaczne
desenie sztuki. Jak pani wie, muzyka roznosi
choroby nieuleczalne: nokturny, serenady,
symfonie, urojenia smyczkowe. Jako pacjent sal
koncertowych, biegle nimi władam.
*
W powiększonych źrenicach
ulubiona czcionka Arial.
Zakochana otchłań.
Śnią mu się
opuszczone wyrazy kamienic.
Tłusty druk dzieciństwa.
Okno otwarte pod czyimś nazwiskiem.
Na ostatnią chwilę
odkłada czas.
Wariackie recytacje
dedykuje psom.
Bawi go miłosna kaligrafia.
Odręcznie zapisane życie.
Porzucona litera ekstazy.
Żyje w schronisku dla słów.
Znana poetka, także ze szkolnych lat;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i dziekuję
UsuńA ja o niej nie slyszalam. Ale podoba mi sie bardzo, czuje, ze to bedzie moje nastepne odkrycie :-).
OdpowiedzUsuńOj osobiście niestety nie przepadam za poezją..
OdpowiedzUsuńPanią Ewę Lipską pamiętam ze spotkania autorskiego - uśmiechnięta, życzliwa, ale trochę zamyślona (jak to poeta). Intrygowało mnie zawsze ukrywanie się podmiotu lirycznego za męskim obliczem - czyżby mężczyzna wiedział więcej o świecie, a może jest bardziej uniwersalny... A może poetka wskauzuje na pewien kult patriarchatu w naszym świecie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Panią Lipską znam i nawet lubię, ale daleko jej do tych moich ulubionych poetów. :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńDo moich ulubionych też nie należy, ale tych mam bardzo mało, bo wybredna jestem :) A wiersze ciekawe.
UsuńI jak tu nie trwać w przekonaniu, że piątek jest najpiękniejszym dniem tygodnia. Nie dosyć, że perspektywa dwóch wolnych dni, to jeszcze na deser łyk poezji.:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńO dziwo, nigdy nie słyszałam o twórczości pani Lipskiej. Parę z przytoczonych fragmentów wierszy przypadło mi do gustu, inne trochę mniej jednak też są ciekawe :)
OdpowiedzUsuńI znowu poezja... tak chciałabym umieć się w niej zanurzyć, usiąść w ciszy w fotelu i czytać te wszystkie wiersze rozmyślając i rozkoszując się każdym słowem... ale nie umiem. Jestem typowym "prozowiczem" :)
OdpowiedzUsuńCzłowiek się uczy całe życie :)
UsuńKiedyś spróbuję chyba sięgnąć po jej wiersze. Na razie muszę nadrobić zaległości z klasyków ;)
OdpowiedzUsuńJakże się cieszę, że zaczęłaś rozkładać analizować wiersze:) Jako polonistka wiesz w czym rzecz, ja jakoś nie za bardzo mam odwagę.Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńLubię najbardziej "Tak samo". Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA ja akurat przyniosłam wczoraj z biblioteki kolejny tomik :)
UsuńDziękuję za odwiedziny!