Daniel H. Wilson, Robokalipsa
Wydawnictwo Znak

Daniel Wilson jest doktorantem w Instytucie Robotyki na Uniwersytecie Carnegie Mellon, w powieści podjął więc temat sobie skądinąd znany. Przedstawia wizję makabryczną, choć nie sposób się nie zgodzić z ogólnym przesłaniem: wszechobecne zautomatyzowanie i udogodnienia prędzej czy później mogą się obrócić przeciw nam.

Cormac Wallace znajduje robota-czarną skrzynkę, który zarejestrował wydarzenia koszmarnej wojny toczącej się między ludźmi i maszynami. Na podstawie tych obrazów mężczyzna odtwarza nieprawdopodobną historię pełną cierpienia i śmierci. Konflikt wybucha nagle i na masową skalę: wszystkie maszyny, roboty domowe, sprzęty codziennego użytku, samochody, a nawet zabawki, sterowane przez Archosa – robota robotów – powstają przeciw ludziom i metodycznie, bez emocji i bez skrupułów, mordują każdego. Stają się coraz bardziej inteligentne i coraz lepiej przystosowane do walki. Nieliczni, którzy nie padli ofiarą zaskoczenia, robią wszystko, by przetrwać, choć przeżycie każdego kolejnego dnia graniczy z cudem. Co zrobić, aby ocalić ludzkość? Jak walczyć z niesamowicie inteligentnym, wszechobecnym, nieporównanie silniejszym i bardziej wytrzymałym przeciwnikiem?

Książka jest ciekawie pomyślana: forma, jaką wybrał autor, nadaje jej oryginalność. Zapisy Wallace'a stanowiące dokumentację wojny wydają się bardzo prawdziwe i zwłaszcza początkowo można dać się ponieść wrażeniu, że to wszystko się wydarzyło naprawdę. Szczególnie, że już na pierwszych stronach padają słowa: nie jestem pewien, czy ktokolwiek zechce pamiętać o tych strasznych czasach. Myślę, że chyba lepiej byłoby, gdyby nasze dzieci nigdy nie dowiedziały się, co robiliśmy, by przeżyć. Poznajemy różne punkty widzenia, wielu różnych bohaterów, którzy na różne sposoby w różnych zakątkach świata podejmują heroiczną walkę z nowym wrogiem. W konfrontacji z maszynami nieuniknione są pytania o człowieczeństwo – bo przyparty do muru człowiek staje się zupełnie inną istotą. Jednocześnie kolejne sugestywne sceny sprawiają, że włos jeży się na głowie i ciężko się oderwać od lektury.


Z drugiej strony taki sposób przedstawienia fabuły sprawił, że historia rozwija się skokowo, jest poszarpana i nieco chaotyczna; niektóre wątki się urywają. Zakończenie mnie rozczarowało. Nie przekonały mnie też mordercze windy i samochody; o ile wizja myślących robotów jak najbardziej do mnie przemawia, o tyle winda mordująca mieszkańców budynku w moim rozumieniu znalazła się poza granicą prawdopodobieństwa.

Pomysł nie jest nowy i autor nie sili się na sugestie, że jest inaczej. Robi coś dokładnie przeciwnego: pokazuje, że podobne wizje nurtują ludzi przez cały XX wiek. Bardzo ciekawym pomysłem było umieszczenie na początku każdej części cytatu-proroctwa zapowiadającego podobny rozwój wydarzeń; słowa padają z ust różnych autorów i w różnych czasach. Część pierwszą na przykład rozpoczynają zadziwiająco trafne słowa Howorda Philipa Lovecrafta z 1926 (!):
Żyjemy na spokojnej wyspie niewiedzy wśród czarnych mórz nieskończoności, na które nie powinniśmy się zbyt daleko zapuszczać. Jak dotąd nauki ścisłe, z których każda ciągnie w swoją stronę, niewiele nam zaszkodziły, lecz pewnego dnia scalenie pragmentarycznej wiedzy ukaże nam tak przerażającą wizję rzeczywistości i naszego strasznego w niej położenia, że albo oszalejemy, albo schronimy się przed zabójczym światłem w ustronnym i bezpiecznym nowym średniowieczu.
Części trzeciej patronują słow Vernora Vinge'a z 1993 roku:
Najpóźniej za trzydzieści lat będziemy dysponować technicznymi możliwościami stworzenia nadludzkiej inteligencji. Wkrótce potem nadejdzie kres ery ludzkości. Czy można tak pokierować biegiem wydarzeń, żebyśmy przetrwali?

Mam mieszane uczucia. Podobał mi się formalny pomysł i przyznaję, że często nie mogłam się oderwać od lektury. Mimo to zabrakło mi czegoś: z jednej strony sporo szczegółów, z drugiej – niewystarczające uzasadnienie całości. Pierwsza połowa podobała mi się znacznie bardziej, potem było coraz bardziej chaotycznie. Nie zachwycił mnie też język. Ogólnie książka wydała mi się raczej przeciętna i trudno mi powiedzieć, czy polecam :) Na własną odpowiedzialność.

Moja ocena: 5/10. 

7 komentarzy:

  1. Zupełnie nie w moim stylu, więc tym razem sobie odpuszczę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Do mnie przemówiło przesłanie tej książki i fakt, że znany temat został troszkę inaczej podany. Poszarpanie zupełnie mi nie przeszkadzało, trochę przypominało film z sekwencjami, które odbiorca musi szybko ze sobą łączyć, nadając mu wzrastające tempo. Podobała mi się i pochłonęłam ją szybko. :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Recenzja ciekawa ale nie mój styl.
    Pozdrawiam i zapraszam także do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. O, pomysł z wstawieniem cytatów na początku był rzeczywiście ciekawy. Według wizji pana Vinge nie dożyję przejścia na emeryturę - no nie :) Słyszałam o tej książce - wydaje mi się, że nie jest zła, ale to trochę nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tym razem dam sobie spokój. :) Wizje post-apokaliptyczne w literaturze nawet lubię, ale nie w każdym wydaniu. Roboty i bunt maszyn kompletnie mnie nie interesują. Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię takie tematy w książkach. Ta pozycja mnie zaciekawiła.

    OdpowiedzUsuń