Teodora
Dimowa, Matki
Państwowy
Instytut Wydawniczy, seria Biblioteka Babel
Prawie
porzuciłam tę książkę w połowie. Nie żeby była jakaś
strasznie nudna, ale pierwsze 80 stron (czyli połowa) mnie nie
zachwyciło – czytałam kilka dni (!) i nie miałam wielkiej ochoty
brnąć dalej. Z drugiej strony nie była aż tak beznadziejna, żeby
definitywnie odmówić jej szansy. Odłożyłam, przeczytałam dwie
inne, wróciłam do Matek. I doczytałam jednym tchem.
Nie
od razu wiadomo, o co chodzi w powieści (dość luźno
skonstruowanej); na dobrą sprawę dopiero pod koniec wszystko się
wyjaśnia. Początkowo trochę trudno się odnaleźć: kolejne
rozdziały opatrzone imionami nastolatków to portrety siedmiu
różnych rodzin – domów, których mieszkańcy żyją obok siebie
głusi i obojętni na siebie nawzajem. Te obrazy Dimowa przeplata
rozmowami z bohaterami; niejasnymi przesłuchaniami-rozmowami o snach i Jaworze, której imię wciąż powraca i o której nic
nie wiemy. Przez całą książkę powtarza się taki schemat:
rodzina Andrei – rozmowa z Andreją, rodzina Dany – rozmowa z
Daną. Kilkoro nastolatków, kilka różnych historii, jeden obraz, wspólne zakończenie.
Portrety
rodzin, a więc główna fabuła, są pisane emocjami, zdania są
bardzo długie, słowa – wyrzucane na jednym wydechu, pełno
przecinków, niewiele pauz, zwykle niewyodrębnione dialogi – bo tu
nawet nie ma rozmów, tylko przerzucanie się pretensjami. Nieobecne matki, nieobecni ojcowie, zagubione dzieci. Duszno,
gęsto, ciężko; większość scen to jakby moment, w którym
przerwała się tama i uczucia płyną już nie strumieniem, ale
wielką rzeką. Z kolei rozmowy są senne, apatyczne, a jednocześnie
chaotyczne – bardzo mocno wyrwane z kontekstu i zwłaszcza
początkowo niezrozumiałe. To nie ułatwia lektury. Ale kiedy przyzwyczaiłam się do stylu,
trochę się zorientowałam w sytuacji i skupiłam właśnie na
warstwie emocjonalnej – nie mogłam się już oderwać.
To
książka przerażająco prawdziwa i strasznie smutna. O rozpaczliwej
potrzebie bliskości, dorastaniu bez oparcia w rodzicach, szukaniu
autorytetu za wszelką cenę i o kruchości ideałów. Pełna
beznadziei, naznaczona dotkliwym rozczarowaniem dzieciaków, nad
którymi niebo nagle się zamyka. Hipnotyzująca, obezwładniająca,
zaskakująca głębią psychologiczną postaci. I wbrew pozorom bardzo
zmyślnie skonstruowana. Zapadająca w pamięć.
Moja
ocena: 8/10.
PS
Jeśli chcielibyście po nią sięgnąć, nie czytajcie opisu na
okładce. Tak jest trudniej, ale zdecydowanie ciekawiej.
Brzmi rewelacyjnie, ja niestety opis juz przeczytalam na biblionetce, ale i tak ksiazke zamierzam przeczytac :-).
OdpowiedzUsuńTrudno, ja też przeczytałam wcześniej (jak się zastanawiałam, czy nie odłożyć...) i później żałowałam, ale i tak było warto :)
UsuńJęzyk może i jest trudny, ale fabuła jest niezwykle ciekawa. Mam nadzieję, że gdy po nią sięgnę styl autorki szybko stanie się dla mnie jasny i zrozumiem przesłanie.
OdpowiedzUsuńNa pewno dasz sobie radę, potrzeba tylko trochę samozaparcia. Albo nawet i nie, może miałam gorszy dzień jak zaczynałam :)
Usuń