Gdy za oknem leje, pora na... piknik!

Wouter van Reek, Pelerynek i pogoda pod psem
Oprawa: twarda
Stron: 32
Wydawnictwo Hokus-Pokus

Pogodowo-nastrojowo, jesiennie i deszczowo, czyli opowieść o Pelerynku i jego psie Lupusiu. Zabawna, sympatyczna, paradoksalnie ciepła :) I z d(r)eszczykiem! Prosto z Holandii (strasznie mnie ostatnio prześladuje literatura holenerska).


Pelerynek (gatunek niezidentyfikowany, przypomina człowieka, tylko dziób jakiś nie taki...) i Lupuś siedzą w ciepłym domku. Za oknem leje. Trzeba napalić, ale... nie ma drewna. Może choć raz Lupuś przyniesie kilka gałęzi? A Pelerynek w tym czasie przygotuje herbatę...

...a Pelerynek w tym czasie umiera z niepokoju o przyjaciela, choć próbuje sobie wmówić, że Lupuś sobie poradzi – bo czemu miałby sobie nie poradzić? Ale kiedy herbata jest już zimna, nie wytrzymuje i wyrusza na poszukiwanie. Jeszcze tylko zabierze coś do jedzenia. I koc. I ręcznik. I plandekę, linę, narzędzia, łopatę, dodatkową linę, plaster, prowiant na czarną godzinę, bandaż, klej, buty do wspinaczki, sztormówkę, drabinę i koło ratunkowe. A na przyczepkę piecyk :)

Zwyczajny wypad po drewno na opał do pobliskiego lasu szybko przeradza się w wielką wyprawę. Z takim ekwipunkiem żadna pogoda niestraszna! Można rozbić namiot w środku gęstego lasu i raczyć się gorącą herbatą, gdy wokół szaleje burza. Piknik pod urwaną chmurą!

Historia Pelerynka i Lupusia jest świetna: trochę przerysowana i przez to nierealistyczna, ale dzięki temu zabawna. To prosta opowieść o przyjaźni i całkiem niespodziewanej przygodzie. Które dziecko nie chciałoby spędzić nocy pod namiotem? Wystarczy ruszyć się z kanapy, by przeżyć coś wyjątkowego. Nawet jeśli wymaga to wyjścia na deszcz i ziąb. Przy okazji Pelerynek to wypisz-wymaluj przeciętna matka oczekująca powrotu dziecka z pierwszej wyprawy do sklepu, na imprezę czy wakacyjny obóz: Nie, Lupuś sobie poradzi (...). Nie zginie tak szybko, wiatr go nie porwie, nie wpadnie do wody albo do głębokiego dołu pełnego błota. Lupusiu, gdzie jesteś? Wracaj!

Bardzo się nam spodobały ilustracje: minimalistyczne zarówno pod względem ilości (sporo białej przestrzeni, bardzo mało szczegółów), formy (proste kształty), jak i kolorów.









Ta książka graficznie bardzo różni się od naszych pozostałych lektur i to dla mnie ogromny plus. Zaskoczyło mnie, jak bardzo przypadła do gustu Krzysiulowi. Więc czytamy – codziennie. I Wam też polecamy jesienną herbatę z Pelerynkiem. 

3 komentarze:

  1. He he he, ale mamy synchro my Mamy:) U mnie na blogu też dziś dzieciowo. Bardzo urzekła mnie historia Lupusia - "wypisz wymaluj Matka oczekująca powrotu dziecka" - no dokładnie w sedno tu trafiłaś:) Świetna, prosta historyjka, która ma w sobie tyle fajności, bo i przygoda, i emocje i przekaz jakiś w niej się mieści. Uczy dzieci troski, ale i zaufania, i że nigdy nie da się w pełni wziąć odpowiedzialności za drugą osobę... Tylko te ilustracje. No mnie kompletnie nie przekonały niestety...:( Ale to rzecz gustu przecież. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie zawsze we wtorkowo-dzieciowo :) Nam się ilustracje bardzo podobają, ale pewnie, że nie każdemu muszą :)

      Usuń
  2. Lubię minimalistyczne ilustracje. I Franek lubi, chociaż jeszcze nie wie, że są minimalistyczne :) A pogoda u nas też podobna, więc czujemy się zachęceni.

    OdpowiedzUsuń