Powtórka z rozrywki


Richard Paul Evans, Podarunek
Wydawnictwo Sonia Draga

Wiedziałam, że to zbyt piękne, aby było prawdziwe: drugie spotkanie z Evansem było solidnym zderzeniem ze ścianą. I głębokim rozczarowaniem. Zrobiłam sobie za małą przerwę? Miałam pecha, że sięgnęłam akurat po te dwa tytuły? Nie wiem, z trzecim nie będę ryzykować.

Głównym bohaterem powieści jest Natan Hurst, młody samotny mężczyzna cierpiący na zespół Tourette'a (dręczą go liczne tiki ruchowe i werbalne, nad którymi oczywiście nie da się zapanować). Pewnego dnia na lotnisku poznaje sympatyczną kobietę z dwojgiem dzieci – Collinem i Lizzy. Od tego momentu nic już nie będzie takie samo...


Nie mogłam uwierzyć, czytając tę książkę. To prawie to samo, co Obiecaj mi! Zdaję sobie sprawę, że moja ocena jest nieco niesprawiedliwa, bo to Podarunek ukazał się pierwszy, jednak odstęp między nimi był naprawdę niewielki, a ilość podobieństw – nieprawdopodobna. Po pierwsze, autor zdecydował się na ten sam zabieg, w którym prolog osadza kilka lat później, zdradzając siłą rzeczy część fabuły. Nie spodobało mi się to poprzednio, natomiast tym razem już bardzo zirytowało. Po drugie: kolejny chwyt (dość swoją drogą dziwaczny) wykorzystany w obydwu powieściach: na początku każdego rozdziału mamy „cytat“ z notatnika głównego bohatera. Trochę to dla mnie śmieszne, cytować kogoś, kto całą historię opowiada w pierwszej osobie, z własnego punktu widzenia, czyli w sumie wszystko jest takim dziennikiem. Mamy ten sam schemat: dwoje bohaterów, jedno rozwiedzione (poprzednio wdowa) i z dziećmi (dzieckiem). Natan ma przyjaciółkę Miche, która bardzo przypomina analogiczną postać z Obiecaj mi (przyjaciółkę głównej bohaterki). Jest też nutka fantastyki, podobnie jak w poprzedniej powieści. Naprawdę, miałam wrażenie, jakby Evans zmienił trochę szczegółów i wpakował nowych (uznajmy litościwie, że nowych) bohaterów w ten sam schemat.

I jeszcze kilka zarzutów dotyczących już samego Podarunku: akcja mnie nie wciągnęła tak jak poprzednio, niby gdzieś tam w tle jest tajemnica z przeszłości, ale jakoś mało ekscytująca. Kolejna sprawa: jeśli macie ochotę poczytać o człowieku, który zmaga się z chorobą, też się srodze rozczarujecie – po kilku króciutkich rozdziałach ten problem bezpowrotnie znika z kart powieści. Mnóstwo banałów. I „cudowny dar“ Collina, który mnie strasznie drażnił: gdyby Evans może trochę bardziej zgłębił temat, wiedziałby, że uzdrawianie jako dar od Boga (bo tak o tym mówił) polega na modlitwie, i nie pisałby bzdur o „przepływie niesamowitej energii“. Przyznaję, że pod koniec się wzruszyłam, ale nie ma to nic wspólnego z talentem pisarskim autora: nieuleczalnie chore dziecko to pod tym względem bardzo wdzięczny temat i raczej tani chwyt wzbudzający emocje czytelnika.

Jest to pewnie przyjemna lektura na jeden wieczór, pod warunkiem, że nie zna się na przykład Obiecaj mi. Nie wiem, jak bym ją odebrała, gdyby to było moje pierwsze spotkanie z pisarzem. W obecnej sytuacji bardzo się zawiodłam, bo pomijając już fakt powtórzeń i schematów, jego nowsza powieść (czyli ta, którą czytałam wcześniej) była moim zdaniem po prostu lepsza.

Moja ocena: 4/10.

21 komentarzy:

  1. Oj faktycznie bolesny upadek. Kto by pomyślał, że to co w Obiecaj mi uważałam za ciekawe i wyróżniające z masy podobnych książek jest poniekąd jedynie powieleniem tego, co autor już stworzył.... W tym miesiącu prawdopodobnie przeczytam Szukając Noel i bardzo jestem ciekawa, czy i tu ten manewr się sprawdzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak teraz rzuciło mi się w oczy, bierzesz udział w tym blogowym konkursie?

      Usuń
    2. Eeeee... którym konkursie? :) Jeśli chodzi o Blog z książkami, to raczej nie liczę, żeby mnie wybrali do tej pięćdziesiątki ;)

      Też jestem ciekawa, czy wszystkie książki są prawie takie same. Ale sama już nie mam ochoty sprawdzać ;)

      Usuń
    3. Tak tak miałam na myśli ten Blog z książkami. Ja bym się tam nie zdziwiła gdyby Cię wybrali :-) Sama trochę się zastanawiałam ale zadania jak dla mnie były zbyt ekstrymalne ;-)

      Usuń
    4. Trzeba było próbować! Martwiłabyś się później ;)

      Usuń
    5. I co, i co? Na stronie informacji nie widzę a chyba ta 50ka powinna być wybrana.... dalej trzymać kciuki? ;-)

      Usuń
  2. Jeśli tak cię to irytowało to lepiej już nie czytaj jego książek:) Prawie wszystkie mają podobną budowę.Czytałam 5 jego książek i każda ma ten sam schemat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, to nie najlepiej świadczy o autorze. Teraz już jestem pewna, że będę się trzymać z daleka.

      Usuń
  3. Odczuwam wielki niepokój na myśl o twórczości Evansa - naczytałam się wiele nieciekawych opinii. Na półce czekają "Papierowe marzenia", ale jakoś mnie nie ciągnie, niech leżą. Myślę, że zabiegi, jakie zastosował autor, również u mnie wywołałyby uczucie irytacji - cytowanie dziennika bohatera nie jest najlepszym pomysłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie w większości czytałam opinie bardzo pozytywne. Tak że się zdziwiłam, że te wszystkie powieści to trochę oszustwo, bo schemat ciągle ten sam. I nie zauważyłam właśnie, żeby komuś to specjalnie przeszkadzało...

      Usuń
  4. W "Kolorach tamtego lata" jest ten sam zabieg z dziennikiem :D Ależ miałam nosa co do tego autora :) Tak czułam, że wszystkie jego książki są w podobnym schemacie.. Tylko nie chciałam osądzać po jednej :) Dzięki Ci! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale na jednorazową przygodę jest całkiem niezły :D Szkoda, że nie starczyło mu pomysłowości i talentu, żeby stworzyć od czasu do czasu coć nowego...

      Usuń
  5. Ja przeczytałam rok temu "Szukając Noel". Była to krótka, ciepła i przyjemna lektura na jeden wieczór. Mimo że nie mam złych wspomnień związanych z tą książką, to jakoś przez ostatni rok nie sięgnęłam po żadną inną pozycję autorstwa Evansa. Jak na razie nie ciągnie mnie do powieści tego pisarza...

    OdpowiedzUsuń
  6. A zapowiadało się ok, szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie czytałaś jeszcze nic Evansa to może Ci się spodoba, ciężko mi ocenić :)

      Usuń
  7. Póki co na półce czeka Obiecaj mi zobaczę czy mi się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nic wcześniejszego jego nie czytałam.Mam pierwszą książkę z cyklu Dzienniki pisane w drodze, zaczęłam czytać i na razie odłożyłam.)

    OdpowiedzUsuń
  9. A na mnie i "Obiecaj mi" nie podziałało :) Może nie miałam nastroju, ale ta książka wydała mi się jakaś taka płytka. Ale dobrze wiedzieć, że pan Evans pisze powieści według podobnego schematu i dzięki temu raczej się na nie nie skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ja się chyba dałam omamić. Ale już przejrzałam ;)

      Usuń
  10. z Evansem nadal jestem na bakier
    jeszcze nie czytałam żadnej z jego książek

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przepadam za tym autorem, tak jak pisałaś - schematyczne książki.

    OdpowiedzUsuń