Jimmy
Liao, Dźwięki kolorów
Oprawa
miękka
Stron:
128
Wydawnictwo
Officyna
Kolejna
poetycka, magiczna, niesamowita książka Jimmy'ego Liao, którego
już Wam przedstawiałam tu. Tak samo urzekające, nastrojowe
ilustracje i tak samo głęboka treść. I znów zaskakująca ilość
stron. Wyjątkowa pozycja dla nieco starszych dzieci.
Piętnastoletnia
dziewczynka od dłuższego czasu traci wzrok. Pewnego dnia wchodzi w
tunele metra i... zaczyna bez końca podróżować, swobodnie, bez
celu, włóczyć się i błąkać, licząc na to, że uda jej się w
ten sposób dotrzeć tam, gdzie tylko zamarzy. Na początku szarość,
tłok, samotność, ale już za chwilę z pomocą przychodzi
wyobraźnia – i już nie wiadomo, co jest prawdziwe, a co tylko
wymyślone. Świat nabiera nieprawdopodobnych barw, wypełnia się
postaciami, zwierzętami, dźwiękami. A to wszystko pośród tłumu,
wiecznie zabieganych ludzi, którzy nie mają czasu ani odwagi zrobić
jednego kroku więcej, niż przewiduje ich codzienna trasa praca-dom.
Wszystko na tle kolejnych pór roku, uciekającego czasu i
zanikającego wzroku, który – okazuje się – wcale nie jest
dziewczynce potrzebny, by patrzeć, poznawać, doświadczać
wszystkiego wokół.
Jak
to zwykle bywa, niemożność dostrzegania otoczenia w tej
najzwyklejszy i najprostszy sposób wykształca w bohaterce dodatkowy
zmysł, który pozwala jej spojrzeć głębiej, dokładniej, mądrzej.
Obserwując z boku codzienną gonitwę, zadaje pytania, które nikomu nie przychodzą do głowy: Ludziom w metrze zawsze tak okropnie się
spieszy. Czy ktoś czeka na ciebie przy wyjściu na górze? I właśnie
z najróżniejszych pytań w dużej mierze składa się ten tekst:
czasem trudnych, czasem zupełnie fantastycznych. Nie na
wszystkie łatwo dać odpowiedź. Nie na wszystkie można
odpowiedzieć. Ale nad każdym warto się zatrzymać chwilę. Albo
dłuższą chwilę. Albo jeszcze dłuższą.
Dla
tej, która mogłaby się bać wyjść sama na ulicę, świat okazuje
się nie mieć granic. Dziewczyna lata jak ptak, pływa z delfinami, wspina się
na drzewa w poszukiwaniu najczerwieńszych jabłek; często się
gubi, ale to jej nie zniechęca; brnie przez bagna i własne
wspomnienia, cały czas szuka i choć czasem się zatrzymuje, zawsze
wyrusza dalej. I nigdy nie jest sama. Choćby dlatego, że my jej
towarzyszymy.
I
koniec:
Żadne
więcej nie nęka mnie zmartwienie
Przetłumaczone
wszystkie na odcienie
Na
zapach i szelest
I
nieskończenie pięknie brzmią
Jako
dźwięki
Po
cóż książka mi jest?
Wiatr
w drzewach liście kartkuje
I
wiem jakie słowa wyczytuje
I
powtarzam je czasem cicho
A
śmierć, co oczy łamie jak pąki róż
Moich
oczu nie znajduje już...
(Rainer
Maria Rilke, Ślepa)
To
trudna książka, pełna metafor i poezji. Zachęca do stawiania
pytań i spojrzenia głębiej. Ale dzieci pod tym względem potrafią
zaskakiwać: jak mało kto są skłonne to prawdziwego filozofowania,
otwarte, pomysłowe. I mogą zrozumieć Dźwięki kolorów lepiej niż
my, bo same chyba trochę podobnie postrzegają świat. Polecam,
piękna książka dla małych i dużych!
Za
książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Officyna.
Gdzie Ty te perełki wynajdujesz? Zauroczyłaś mnie tą recenzją:)
OdpowiedzUsuńTrochę na innych blogach, trochę po nitce do kłębka... Czasem same mnie znajdują :)
UsuńTo racja, perełka jak nic. W czwartek we Wrocławiu zaczynają się Targi i będzie Officyna, na pewno zatrzymam się przy ich stoisku.
OdpowiedzUsuńPrzecudowne ilustracje - szczególnie ta z dziewczynką siedzącą na parapecie, w otoczeniu książek! Wszystko mi się podoba, jestem zauroczona :)
OdpowiedzUsuńPiękna, wzruszająca historia. Jak to dobrze, że powstają takie książeczki!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Interesująca książka, metafory i poezje, ciekawi mnie :)
OdpowiedzUsuń