Muriel Spark, Pełnia życia panny Brodie
Państwowy Instytut Wydawniczy, seria: Klub Interesującej Książki
Muriel Spark (1918-2006) to angielska powieściopisarka, poetka, autorka sztuk teatralnych i rozpraw krytycznych. Pełnia życia panny Brodie po raz pierwszy ukazała się w 1961 roku, a w 1969 powstał na jej podstawie film. Była to jedna z pierwszych powieści Spark.
Jean Brodie jest nauczycielką w żeńskiej szkole imienia Marcji Blaine w Edynburgu i ma pod opieką dziesięcio-, jedenastoletnie dziewczynki. Z całej klasy wybiera sześć pupilek: Monikę Douglas, Rose Stanley, Eunice Gardiner, Jenny Gray, Mary Macgregor i Sandy Stranger. To na nich koncentruje swą wychowawczą pasję, wysiłki i całą "pełnię swojego życia"; zwierza się im, spotyka się z nimi na herbacie; z nich ma nadzieję zrobić crème de la crème. Za kilka lat dziewczyny pójdą własnymi drogami, każda całkiem inną – ile w nich zostanie z panny Brodie i jej świata?
Tytułowa bohaterka jest nietuzinkową starą panną w wieku około czterdziestu lat. Kocha sztukę i w pogardzie ma nauki ścisłe oraz typowe metody nauczania, polegające na wtłaczaniu wiedzy – zamiast tego opowiada historie, zabiera dziewczęta do muzeów i teatrów, poszerza ich horyzonty:
Dziewczęta te słyszały o buchmanitach i Mussolinim, o włoskich malarzach renesansowych i przewagach mleczka kosmetycznego i oczaru wirginijskiego nad zwykłym uczciwym mydłem i wodą, i znały słowo "menstruacja". Ponadto poznały z opowiadań wnętrze londyńskiego mieszkania autora "Kubusia Puchatka", miłosne perypetie Charlotty Brontë oraz samej panny Brodie. Dziewczęta były świadome istnienia Einsteina i potrafiły przytoczyć argumenty tych, którzy kwestionowali autentyczność Biblii; znały podstawy astrologii, choć nie znały daty bitwy na polach Flodden ani stolicy Finlandii.
Jednocześnie jest to kobieta apodyktyczna, pewna siebie i swojej wizji świata, skupiająca wokół siebie dziewczynki nie dla nich samych, lecz raczej dla własnego zadowolenia. Jak każdy inny człowiek nie jest nieomylna, jednak jej sądy nie znoszą sprzeciwu. Wyraźnie chełpi się swoim wpływem na młode umysły i trochę go przejaskrawia. Opowiadane przez nią historie często koncentrują się wokół samej panny Brodie, choć trzeba przyznać, że wiedzę niezbędną do zdania egzaminów wszystkie jej wychowanki posiadły w wystarczającym stopniu. Z jednej strony postępowa i patrząca w przyszłość, z drugiej jednak konserwatywna: przedkładająca wychowanie klasyczne nad nowoczesne, ceniąca dobre wychowanie, odmawiająca zaangażowania w romans z żonatym mężczyzną. Pozostaje też pytanie: czy jej obsesyjne skupienie na wywieraniu wpływu na dziewczynki i kształtowaniu ich wyłącznie wedle własnego gustu nie jest przypadkiem inną wersją pogardzanego przez nią wtłaczania wiedzy? Kobieta wydaje się silna, jednak wystarczyła porażka na polu, któremu się całkowicie poświęciła, by ją złamać i zmienić w smutną, rozczarowaną osobę. Jest trochę śmieszna, powtarzając ciągle, że właśnie przeżywa pełnię swojego życia i wielkodusznie poświęca ją swoim wychowankom. Nadaje jej to nieco karykaturalnego charakteru, a jednocześnie budzi współczucie.
"Stadko panny Brodie", jak nazywano sześć wybranek, było grupą bardzo różnorodną: jedynym, co łączyło wszystkie dziewczynki, była nauczycielka, która wybierając je, związała je ze sobą na dalsze lata. Ich historie są bardzo różne, jednak na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Sandy Stranger – dziewczyna o znaczącym nazwisku, bujnej wyobraźni i świńskich oczkach, które narratorka co rusz jej wytyka, co sprawia, że niemal od początku patrzymy na nią podejrzliwie. To bardzo ciekawa postać: jej uczucia w stosunku do wychowawczyni są ambiwalentne i dziewczyna chyba sama jest trochę zagubiona. Z jednej strony wydaje się, że jako jedna z pierwszych zaczęła samodzielnie myśleć, patrzeć na pannę Brodie z boku i krytycznie, wreszcie – umiała się od niej uniezależnić; z drugiej jednak strony niewątpliwie pozostaje pod wpływem wychowawczyni i nawet, jeśli na zasadzie antagonizmu – to jednak nieustannie się do niej odnosi.
Narracja jest nielinearna, często wybiegamy w przód, by za chwilę znów się cofnąć do momentu, w którym na chwilę porzuciliśmy opowieść – nie przeszkadza to jednak zupełnie w lekturze. Wręcz przeciwnie, książkę czyta się bardzo przyjemnie i nie sposób zgubić się w tej opowieści (wiem, co mówię, naprawdę). Język jest prosty, niektóre wyrażenia nagminnie się powtarzają – taka specyfika stylu. Nie bardzo przypadł mi do gustu, ale też nie przesłaniał treści, co często przeszkadza i irytuje.
Autorka świetnie skostruowała postacie i to one są największą siłą powieści. Cały czas myślę jeszcze o Jean Brodie i Sandy Stranger. Książka nie powaliła mnie na kolana, ale zaliczam ją do ciekawych i niebanalnych lektur, a takie są cenne, nawet jeśli nie olśniewają. Ciekawa jestem, jak wypadają inne dzieła autorki i mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane się przekonać. A tę polecam ciekawym :)
Moja ocena: 6/10.
Wlasnie zamierzam "Pelnie..." przeczytac w najblizszym czasie i kolejne pozytywne recenzje coraz bardziej mnie do tego mobilizuja :-).
OdpowiedzUsuńSzał na Spark był w zeszłym roku, dzięki klubowi dyskusyjnemu u Ani, się działo:))
OdpowiedzUsuńOminęło mnie to niestety, jeszcze wtedy za bardzo blogów nie odwiedzałam, za to teraz przypadkiem znalazłam książkę na własnej półce :)
UsuńNajfajniej jest odkryć jakąś książkę z własnych księgozbiorów - można przez lata na nią patrzeć i ignorować, w którymś momencie nadchodzi ten właściwy moment i się po nią sięga. I wtedy człowiek zadaje sobie niekiedy pytanie, dlaczego tak późno ;-)
UsuńTo prawda, czasem sama nie mogę uwierzyć, jakie książki znajduję na półce :) Parę miesięcy temu pożyczyłam z biblioteki książkę (stałam po nią w kolejce!), a niedługo potem w czasie porządków znalazłam we własnej biblioteczce własny egzemplarz. Książka była bardzo dobra ("Muzyka życia") :)
UsuńBardzo ciekawa recenzja. Nie słyszałam o tej autorce wcześniej, ale lubię książki, w których bohaterami są nauczyciele, guwernantki, a akcja ma miejsce w szkołach itp. Zapisuję do notesu i rozejrzę się za tą pozycją. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże być interesująco. Ja również o autorce nie słyszałam, ale takie powieści - spokojne, nie powalające na kolana, mają swój niezaprzeczalny urok:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Powieść Spark rzeczywiście fajna, można ją też interpretować jako alegorię totalitaryzmu, wszak ten Mussolini nie pojawia się tu przypadkiem...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
To prawda, niektóre zachowania panny Brodie czyniły z niej tyrana w jagnięcej skórze. Tylko to zakończenie, gdzie ona taka skrzywdzona...
UsuńCiekawe perełki wynajdujesz, skojarzyło mi się z Emancypantkami Prusa, powieścią, którą bardzo lubię, a która tak jak ta,którą opisujesz - jeśli dobrze to odebrałam - jest troszkę passe. Lubię takie perełki:)
OdpowiedzUsuń"Emancypantki" Prusa też bardzo lubię i faktycznie mogą się te powieści trochę kojarzyć. Różnica jest taka, że tutaj zamiast setek stron mamy zaledwie 130 :)
UsuńParę lat temu z chęcią sięgnęłabym po tę lekturę, teraz tylko, jeśli sama "wpadnie" w moje ręce.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w klubie Ani wypatrzyłam i po lekturze hurtem kupiłam kilka innych z zakładki, bo wszystkie okazują się dobre albo nawet bardzo. Dużo we mnie w mojej pracy panny Brodie. Oczywiście wybrałam tylko crème de la crème:)
OdpowiedzUsuńDla nauczycielek to z pewnością wielokrotnie ciekawsza lektura :)
UsuńJa dopiero niedawno odkryłam książki z tej serii i teraz biorę prawie w ciemno. Nawet jeśli nie okażą się rewelacyjne, to przynajmniej te starsze książki miały w sobie więcej oryginalności...
Widziałam film - był ŚWIETNY! I z wielką chęcią bym go sobie przypomniała. Oczywiście książka również jest interesująca, ale nie ma w niej Maggie Smith;)
OdpowiedzUsuń