Dziś kolejny tomik, na który trafiłam przypadkiem w trakcie moich polowań, kupiony po pobieżnym przejrzeniu zawartości. 44 wiersze to trzeci zbiór Janusza Kotańskiego (dwa poprzednie: Wiersze i Krym i inne wiersze), urodzonego w 1957 roku historyka, publicysty, autora scenariuszy filmowych.
Tomik zapełniają utwory, które można pogrupować w trzy kategorie: patriotyczne, religijne, o miłości. Brzmi patetycznie, ale w rzeczywistości wiersze są proste i ujmujące. I o ile wahałam się przed sięgnięciem po tomik Wencla o Polsce, o tyle Kotański mnie chyba do takiej tematyki przekonał (gwoli wyjaśnienia – nie jestem jakąś anty-patriotką, nie zwdycham z rozżaleniem, że nie urodziłam się w Niemczech, Anglii czy gdzie tam jeszcze i nigdy bym na dłużej z Polski nie wyjechała – ale nie byłam przekonana do tego typu wierszy).
Czytając tomik wierszy nie sposób nie zauważyć, że Janusz Kotański kocha swój kraj i współodczuwa z cierpiącymi za jego wolność, że los Polski jest jego losem i że nie zapomina: lasy gubią liście/ bo pod ich korzeniami/ gniją ludzkie ciała. Z prostotą mówi o walce niemal beznadziejnej, a jednak koniecznej i ocalającej. Odnajduje się w historii: ciekawym zabiegiem jest tu stworzenie kilku wierszy dotyczących różnych wydarzeń historycznych (z poprzednich wieków) w pierwszej osobie liczby pojedynczej.
Drugą grupę stanowią wiersze religijne, których głownymi bohaterami są anioły – bardzo różne, czasem bliskie, czasem dumne i nieczułe. Podobnie z wiarą. W jednym utworze czytamy:
śmiercią jest życie
codzienna świętość
stała się trudniejsza
niż przed wiekami
obrazy muzyka poezja
nie zbawiają już świata
nikt nie woła
z rozpaczliwą siłą
"Bóg umarł"
zbyt to oczywiste
By za chwilę przeżyć zwrot o 180 stopni:
nie czytając
nie myśląc
nie poszcząc
w lwowskiej katedrze
słowa starej pieśni
(ogrodzie oliwny
widok w tobie dziwny)
sprawiły że poczułem
jesteś
O miłości najmniej, przejście od wierszy religijnych do tych właśnie jest łagodne. Ładne te wiersze, delikatne i ciche, bardzo mi się podobają i muszę przyznać, że tomik miło mnie zaskoczył.
A tu jeszcze kilka:
Testament Santo Domingo 1803
nielegalna to sprawa
wotowałem przeciw
czekałem na sejmików
głos decydujący
lecz stało się
jest w Rzeczypospolitej
nowa konstytucja
kiep kto nie wyciągnie
szabli by jej bronić
Moskal był już w granicach
krwi nie poskąpiłem
monarcha zdradził
klęska
gorzkie piwo w Niemczech
potem Insurekcja
i znów przeciw sobie
(nie ma równości w duszach
być nie może w włościach)
szarżowałem z pałaszem
w sołdackie szeregi
klęska
ucieczka złudą
myślą jedną żyłem
ocalić naród
nie klęknąć przed siłą
poniosły mnie w południa
żar polskie legiony
klęska
nie wysychała
serca mego studnia
kochałem to com kochać
zawsze tylko umiał
walczyłem
by się nie zatrzasnęła
nad ojczyzną trumna
***
zrób wszystko co ci powie
(chwila moment
jak to wszystko
teraz
w połowie litery
podnoszenia chorego
przełykania wina
kontemplacji pustki)
tak
***
Na krawędzi
między kochaniem
które boleć musi
dotykalnie cieleśnie
a onieśmieleniem
podziwem
spuszczeniem powiek
by wzrok
nie mógł ranić
A ja tak technicznie dopytam tylko - dużo tam tych patriotycznych utworów? Bo ja się akurat zaliczam do tych anty-patriotów i nie lubię poezji patriotycznej...
OdpowiedzUsuńNie jest dużo, mniej niż 10 i większość jest delikatnie patriotyczna. Tzn. z wyraźnym przekazem, ale nienachalna.
UsuńWencel Cię do swojej poezji nie przekonał? To może jego artykuły prasowe. Śledzę jego blog i to jedno z największych tegorocznych moich odkryć.
OdpowiedzUsuńNie nie, bardzo mi się wiersze Wencla podobały (Podziemne motyle czytałam, chyba poprzedni piątek). Tylko po te patriotyczne jakoś bałam się sięgnąć, więc nie miał szansy mnie przekonać :) Tu trafiłam na nie przypadkiem, jak już były to przeczytałam, i było warto.
UsuńNa blog też czasem zaglądam.
Ja jestem trochę troglodyta jeśli chodzi o poezję- znaczy, nieco zacofana i tkwiąca stale w swoich ulubionych tomikach, dlatego fajnie, że przybliżasz sylwetki mniej znanych poetów - przynajmniej z mojej perspektywy mniej znanych ;) ps. z kiedy (rok) jest omawiany przez Ciebie tomik?
OdpowiedzUsuńZ mojej perspektywy też raczej mniej znanych - wiele tomików to wybrane na chybił-trafił z półek w księgarniach lub bibliotekach. I ja też raczej skupiam się na swoich ulubionych, ale cały czas szukam nowych, którzy mogliby dołączyć do tego grona :)
UsuńTomik z 1999.
Szanowna Pani,
OdpowiedzUsuńZ przyjemnym zaskoczeniem przeczytałem Pani miłe słowa o moim dawnym tomiku. Wspólna wrazliwość na słowo jest czymś rzadkim i przez to cennym. Zachęcam Panią do lektury mojego ostatniego tomiku "Nic niemożliwego" wydanego w roku 2011. O ile wiem, jest jeszcze do dostania w "Prusie". Serdecznie Pania pozdrawiam, z wyrazmi sympatii, Janusz Kotański
Hmmm... chyba jestem nieprzyzwoicie zacofany, bo dla mnie, jeśli nie ma rymu i rytmu, to nie ma wiersza, powiem więcej, to nic innego, jak "pójście na łatwiznę" i biorąc pod uwagę nikłe zainteresowanie współczesną poezją i opinie moich znajomych, to w tej ocenie nie jestem odosobniony... :(
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem do p. Kotańskiego, ale białe wiersze klasyfikuję, jako filozoficzne rozmyślania, albo gdy jest jeszcze gorzej, jako udziwnione mędrkowania dla tych, którzy chcieliby być poetami, a nie mają ku temu odpowiedniego talentu... Tęsknię za Mickiewiczem, Asnykiem, Gałczyńskim, i wieloma innymi poetami, którzy potrafili pisać "prawdziwe" wiersze i wzruszać do głębi...
I jak w każdej regule jest jeden wyjątek - Ks. Twardowski, który potrafił wkraść się do mojego serca bez rymu i rytmu, ale Jego wypowiedzi są tak trafne, głębokie, wzruszające, mądre i wyjątkowe, że On jeden mógł sobie na to pozwolić...
Oczywiście, wyrażam moje zdanie i jestem daleki od tego, żeby narzucać mój sposób myślenia innym, ale... warto się nad tym zastanowić głębiej... :)
Pozdrawiam Panią niezwykle serdecznie - ROMANtyk.
Hmmm... chyba jestem nieprzyzwoicie zacofany, bo dla mnie, jeśli nie ma rymu i rytmu, to nie ma wiersza, powiem więcej, to nic innego, jak "pójście na łatwiznę" i biorąc pod uwagę nikłe zainteresowanie współczesną poezją i opinie moich znajomych, to w tej ocenie nie jestem odosobniony... :(
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem do p. Kotańskiego, ale białe wiersze klasyfikuję, jako filozoficzne rozmyślania, albo gdy jest jeszcze gorzej, jako udziwnione mędrkowania dla tych, którzy chcieliby być poetami, a nie mają ku temu odpowiedniego talentu... Tęsknię za Mickiewiczem, Asnykiem, Gałczyńskim, i wieloma innymi poetami, którzy potrafili pisać "prawdziwe" wiersze i wzruszać do głębi...
I jak w każdej regule jest jeden wyjątek - Ks. Twardowski, który potrafił wkraść się do mojego serca bez rymu i rytmu, ale Jego wypowiedzi są tak trafne, głębokie, wzruszające, mądre i wyjątkowe, że On jeden mógł sobie na to pozwolić...
Oczywiście, wyrażam moje zdanie i jestem daleki od tego, żeby narzucać mój sposób myślenia innym, ale... warto się nad tym zastanowić głębiej... :)
Pozdrawiam Panią niezwykle serdecznie - ROMANtyk.
No nieeee, z tym na pewno się nie zgodzę, że do wiersza potrzebny jest rym i rytm :) Częściej nawet sięgam po białe wiersze, moi ulubieni poeci - ks. Twardowski właśnie, Teresa Ferenc - tak właśnie pisali i do mnie te utwory niesamowicie przemawiają.
UsuńMałe zainteresowanie poezją wynika chyba z czegoś innego. Ludzie poznają paru poetów w szkole, a potem nie próbują szukać "własnych", przemawiających do nich, bliskich im emocjonalnie czy światopoglądowo. Ze szkoły wynosi się przekonanie - błędne i smutne - że do czytania poezji potrzeba nie wiadomo jakich umiejętności, tymczasem wystarczy tylko czytać, a wraz z doświadczeniem przychodzi "umiejętność". A kiedy trafi się na właściwego, "swojego" poetę, już nawet tego nie potrzeba, bo od razu rozumie się każde słowo.
Najwidoczniej rym i rytm nie jest Pani w wierszu potrzebny, a mnie tak, powiem wręcz, że jest konieczny, aby zgadzał się z biciem mojego serca... Poza tym, niech autorzy białych wierszy spróbują je napisać z rymem i z rytmem, tak aby nie stracić sensu - wtedy może zrozumieją jak wiele nie potrafią...
UsuńCo do szkoły, to ma Pani sporo racji, ale nie myślę, żeby panowało przekonanie, że poezja to coś trudnego, bo w zasadzie niemal wszyscy uważają się dzisiaj za poetów i internetowa grafomania kwitnie...
Jeśli o mnie chodzi, to zapewniam, ze czytam - często i dużo, szczególnie poezję, niemal wszystko, co uda mi się zdobyć, ale z przykrością stwierdzam, że jestem coraz bardziej zniesmaczony brzydotą, oziębłością i bezcelowością współczesnej poezji...
I proszę mi wierzyć, że ze zrozumieniem słów nie mam problemu, ale z przerażająco niskim poziomem uczuciowym autorów tych wierszy...
Oczywiście, szanuję Pani zdanie! :)
Tylko że ten problem dotyczący poziomu twórców i utworów dotyczy nie tylko poezji i jest po prostu charakterystyczny dla naszych czasów, kiedy każdy może wszystko wydać. To samo dzieje się w prozie, to samo zresztą w ogóle w świadomości społecznej. Niemniej jednak można w tym zalewie samozwańczych wieszczów znaleźć perełki i warto szukać :)
UsuńCo do przekonania o trudności poezji to chyba jest taka dziwna schizofrenia: rzeczywiście prawie każdy coś sobie skrobie, a jednocześnie mnóstwo ludzi, których znam - na przykład mój bardzo oczytany i wszechstronnie wykształcony Tata - mówi, że poezji "nie rozumie". Niektórzy chyba wynoszą ze szkoły jakąś blokadę, bo czasem naprawdę wystarczy tylko przeczytać wiersz i nie sposób go nie zrozumieć.
Myślę jeszcze cały czas o tym rymie i rytmie i jestem coraz bardziej przekonana, że wolę wiersze białe. Sama w podstawówce pisałam rymowanki i to naprawdę nic trudnego (wiem, twórczość Mickiewicza to nie rymowanki oczywiście) - łatwo dojść do przekonania, że jak się napisze coś mową wiązaną i wrzuci ze trzy mądre słowa, to już powstaje dobry wiersz. A żeby utwór pozbawiony rymów ujął za serce, naprawdę musi być o Czymś.