Jean-Marie Gustave Le Clézio, Raga. Ujrzałem niewidzialny kontynent
Państwowy Instytut Wydawniczy
To moje drugie, a zarazem jakby pierwsze – bo totalnie inne – spotkanie z francuskim noblistą. Poprzednio sięgnęłam po bardzo wczesną (z 1970) powieść eksperymentalną Wojna. Tym razem inna forma, inna tematyka, inny styl: Raga. Le Clézio dużo podróżował i owocem tego są dość liczne książki podróżnicze. Raga na polskim rynku ukazała się w 2009 roku, a powstała trzy lata wcześniej, więc od Wojny upłynęło niemało czasu i wiele się w pisarstwie Le Clézio zmieniło.
W swojej książce autor zabiera nas w podróż na wyspy Oceanii, nazywanej niewidzialnym kontynentem: bo niedocenianym, niedostrzeganym, rozproszonym. Jak można się jednak spodziewać, nie jest to zwykła książka podróżnicza. Jest tu historia, opowieści, mit, obrazy i odczucia, zawsze jakby w migawkach i urywkach: trochę tu, trochę tam, a wszystko na zaledwie stu dwudziestu stronach. Nie znaczy to, że zapiski są pobieżne: przeciwnie, wiele w nich informacji, są one za to skondensowane i bazują na domniemanej wiedzy czytelnika. A jednocześnie wszystko jest jakby ujrzane w mgnieniu oka: i już ledwo dojrzana, muśnięta, Raga się oddala.
Muszę przyznać, że kilka razy przyłapałam się na myśli: "Szkoda, że nie ma zdjęcia", choć kolorowe fotki wydrukowane na kredowym papierze i okraszone tekstem to raczej nie jest to, czego należy spodziewać się po dziele noblisty. Nie chciało mi się jednak, przyznaję, dokładnie wczytywać w opis łodzi i wyobrażać sobie jej budowy, gdy zwykle tego typu literatura raczy leniwych czytelników zdjęciem.
Nie sposób odmówić autorowi wiedzy i znajomości tematu; nie mogę też powiedzieć, by książka była nudna, bo czytałam ją z zainteresowaniem; czasem jednak musiałam sobie powtarzać akapity, by dotarła do mnie treść; czasem nazwiska, którymi hojnie sypie Le Clézio, zupełnie zacierały mi obraz wyspy; czasem czułam, że nie dorastam do tej książki, a przemieszane wątki i tematy nie ułatwiały lektury.
To trochę dziwna książka; zbiór krótkich, ale bardzo esencjonalnych notatek i spostrzeżeń ujmujących wyspę Oceanii z bardzo wielu perspektyw: historycznej, socjologicznej, religijnej, emocjonalnej. Brak fotografii i niedostatek podstawowej wiedzy na temat Oceanii chyba sprawił, że dla mnie Raga nadal pozostała po części niewidzialnym kontynentem.
Jeśli ktoś lubi literaturę podróżniczą – zachęcam, warto spróbować. Jeśli nie – też warto, bo nie jest to typowa przedstawicielka swojego gatunku. Osobiście jednak wolę Le Clézio wcześniejszego, eksperymentującego z literaturą.
Moja ocena: 6/10.
No cóż, jak widać nawet noblista nie zamieni w złoto wszystkiego, czego się dotknie; ja sobie raczej podaruję, wolałabym poznać Oceanię z innej perspektywy, bardziej konkretnej:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
No niestety. Niektórych noblistów (np. Herty Muller) w ogóle nie trawię. Chyba za wysokie loty ;)
Usuńrównież spasuję, nie czuję, aby ta książka mogła mnie zainteresować :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że raczej nie przeczytam tej książki. Choć książki podróżnicze nawet lubię, to sama Oceania jakoś mnie nie interesuje. Poza tym niezbyt lubię mieszanie wątków, a już zwłaszcza, gdy przez to muszę czytać coś po kilka razy, by się we wszystkim połapać. Wolę tego uniknąć, więc spasuję - przynajmniej na razie. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńNati, to że ja musiałam czytać kilka razy nie znaczy, że Ty nie zrozumiesz za pierwszym ;)
UsuńRaczej nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłej niedzieli.
Zdarza mi się, że nawet fragmenty b. dobrej książki muszę przeczytać parę razy aby do mnie "dotarły". Zawsze się zastanawiam czy to wina mojej nieuwagi, rozproszenia czy może coś faktycznie jest nie tak z teksem lub jego fragmentem - być może podświadomie nie zgadzam się z jakimiś poglądami lub ich nie rozumiem czy takie tam ... ;p
OdpowiedzUsuńZ tymi fragmentami chyba wszystko było w porządku, tylko takim dość wymagającym stylem napisane. U mnie to często rozproszenie niestety :)
UsuńPo lekturze "Uranii" nie mam ochoty na więcej. Widzę, że książka w jakiś sposób podobna, czyli bez zachwytu. Miłego dnia:)
OdpowiedzUsuńZ jednej strony bardzo chcę czytać noblistów, poznawać ich dorobek, z drugiej - czuję jakiś taki dziwny lęk interpretacyjny przed ich utworami: czy uda mi się dostrzec wielkość pisarza/poety? Czy wystarczy mi wiedzy i czucia, żeby zrozumieć, o co chodzi?
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze żadnej książki Le Clezio, mam jednak ochotę sięgnąć po "Uranię". Jeśli mi się spodoba, spróbuję większej dawki :-)