Andrei Makine, Muzyka życia
Wydawnictwo Czytelnik
Andrei
Makine (ur. 1957) urodził się w Rosji, skąd wyjechał w wieku
30 lat. Mimo tak późnej emigracji uznawany jest za pisarza francuskiego, ma tytuł doktora
literatury. Na polski przetłumaczono takie jego powieści, jak
autobiograficzny Francuski testament, Kobieta, która czekała,
Między ziemią i niebem czy Ludzka miłość.
Muzyka życia
jest wszędzie szumnie nazywana powieścią, choć według mnie
bliższa jest opowiadaniu – to zaledwie 83 niewielkie strony
zadrukowane sporą czcionką. Mimo to autorowi udało się zamknąć
w niej historię życia człowieka, a więc niemało treści.
Poznajemy więc narratora o filozoficznych zapędach, snującego
refleksje na temat kondycji człowieka i społeczeństwa we
współczesnej Rosji (współczesnej jemu, więc mam tu na myśli
Związek Radziecki). Ma sporo czasu, gdyż czeka na opóźniony o
kilka godzin pociąg. Z pogardą patrzy na ludzi dostosowanych do
otaczających ich warunków, biernych, potulnych, obojętnych.
Obserwując ich, przywołuje określenie Zinowjewa: homo sovieticus
(to cała ta ludzka stagnacja aż po najsłabsze westchnienie) i choć
zdaje sobie sprawę, że w gruncie rzeczy niczym się od nich nie
różni – czyż nie tak samo jak oni godzi się z rzeczywistością?
– to jednak chce wierzyć, że zdolność do intelektualnego ujęcia
rzeczywistości oddziela go od tłumu i stawia nico wyżej.
Prawdziwym
bohaterem tej historii jest natomiast Aleksiej Berg, kochający muzykę niedoszły pianista – jego pierwszy koncert, zaplanowany na 24 maja
1941 roku, nigdy się nie odbył. Niezrealizowane marzenie tkwi w nim jak zadra przez kolejne lata. W tym czasie zmuszony jest
się ukrywać, zdobyć nową tożsamość, wtopić w otoczenie,
przystosować. Nie ma nawet czasu, by zastanowić się nad sobą. Czy
raczej: nie ma warunków. A może odwagi i siły... Bo kim właściwie
jest? Prawie-pianistą, nie-Malcewem, etykietką homo sovieticus?
Gdzie w tym wszystkim miejsce na własną tożsamość, kiedy wciąż
trzeba przybierać kolejne maski, a o sobie zapominać, z siebie
rezygnować, by przeżyć? Ale do Berga niczym refren powracają
obrazy: „Przed wojną...”. Nie potrafi obojętnie przejść koło
muzyki, choć tak bardzo się stara. Nie potrafi zapomnieć.
Podczas
lektury miałam mieszane uczucia. Historia stanowi jakby zbiór
obrazów, fabuła rozwija się skokowo – takie w każdym razie
miałam ogólne wrażenie. Niektóre wydarzenia są opisane bardzo
dokładnie, towarzyszy im refleksja i akcja prawie staje w miejscu;
ale zaraz potem trzeba nadgonić, bo jak inaczej zmieścić całą
opowieść na kilkudziesięciu stronach? Mimo to trzeba oddać
autorowi sprawiedliwość, że niczego w tej historii nie brakuje, a
wszelkie wątpliwości rozwiały się pod koniec czytania, bo jako
całość Muzyka życia jest naprawdę piękna. To książka o
człowieku, którego nie da się zamknąć w intelektualnych
formułach. O tym, że łatwo i jednocześnie trudno oceniać: łatwo, bo potrafimy
to zrobić w mgnieniu oka, trudno, bo prawie zawsze robimy to źle. O
bólu zmarnowanego życia i o prawdziwej pasji, która stanowi o tym,
kim jesteśmy.
To było
moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z prozą Makine'a.
Polecam!
Moja ocena:
8/10.
Nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :-)
Nie jestem do końca przekonana, choć Twój entuzjazm mocno mnie zafrapował:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja też nie byłam przekonana, przekonały mnie ostatnie strony :) Całość na jeden krótki wieczór, więc niewiele do stracenia :)
UsuńTaka tematyka mnie interesuje, więc chętnie zapoznałabym się z treścią :-)
OdpowiedzUsuńniestety nie jestem fanką tego typu historii
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
a ja dopiero co przeczytałam inną książkę tego autora - Ludzką miłość i jakoś nadal nie mogę zebrać myśli i napisać jej recenzji ... pewnie w przyszłym tygodniu. skoro jednak autor Cię zainteresował to zdradzę, że najprawdopodobniej w czerwcu będzie u mnie szansa wygrać właśnie Ludzką miłość. ale na razie o tym cicho sza, to jeszcze tajemnica ;-)
OdpowiedzUsuńTo czekam z niecierpliwością na czerwiec :) Wiele dobrych rzeczy słyszałam o tej książce!
Usuńo proszę! A ja własnie dzisiaj zamówiłam sobie "Ludzką miłość" tego samego autora. Mam nadzieję, że pochlebne opinie o autorze nie są wynikiem hojnej ręki wydawnictwa, bo przyznam szczerze i niepoprawnie - napaliłam się na jego pisanie. A Twoja recenzja, utwierdza mnie w tym wrażeniu.
OdpowiedzUsuńI jak zawsze - wyczerpująco, konkretnie, na temat :) Uwielbiam Twoje recenzje. Pozdrawiam!
Ja swoją mam z wydawnictwa, więc na pewno nikomu się nie podlizuję ;)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)