Piątkowe spotkania z poezją - Eureka!


Józef Baran (ur. 1947) jest stosunkowo dobrze znanym polskim poetą – zaskakuje informacja, że jego utwory były tłumaczone na kilkanaście języków, między innymi czeski, szwedzki czy hebrajski. Jest autorem bardzo wielu tomików, z których pierwszy ukazał się w 1974 roku. Ja trafiłam na jego twórczość przypadkiem i się zachwyciłam. Zaczęłam trochę od końca, bo kupiłam sobie zbiór Taniec z ziemią, a więc jeden z ostatnich, z 2006 roku.

Źródło zdjęcia.

Utwory pochodzą z lat 2001–2006, a więc poeta dobiega sześćdziesiątki. W tym czasie poważnie choruje i jego stan fizyczny w oczywisty sposób odbija się w wierszach; jedna z części zbioru to „Wiersze szpitalne”, a wśród nich refleksje z pobytu w szpitalu, wspomnienia o innych chorych, a także poetycki opis operacji. Z jednej strony przebija się w nich pesymizm i ogromne pragnienie życia, z drugiej – próby oswojenia sytuacji, choćby poprzez bagatelizowanie jej w warstwie leksykalnej (na przykład w tytule: Piosenka chemioterapeutyczna lub za pomocą formy: rymowanek) i przekonywania samego siebie, że

ostatecznie
można się jakoś przyzwyczaić
do nieistnienia

już raz nie byłeś


Z tego samego powodu większość wierszy mówi o przemijaniu, życiu i śmierci, świecie w wymiarze uniwersalnym, a nawet kosmicznym – tematy tyleż banalne, co istotne. Przy czym same utwory są poruszające i naprawdę ciekawe – zupełnie nie miałam wrażenia, że poeta – giermek błędnych słów – powtarza to, co mówiły już setki innych. Wiersze mają bardzo jednostkowy wymiar – mimo tych licznych uogólnień dotyczących (wszech)świata pozostają osobiste.

W obszernym zbiorze (200 stron!) znajdziemy także kilka wierszy religijnych. Poeta opowiada się za żywą, osobistą wiarą, przeciw skostniałym formułom i pustym rytuałom – i nic dziwnego, bo przecież tylko taka wiara może stanowić pociechę w cierpieniu. Czy rzeczywiście stanowi? Modlitwa pobrzmiewa jednak ironią:
Bóg zapłać Ci Panie Boże
i za tę czarę goryczy

dzięki niej uwolniłem się
od zaglądającej mi w oczy
nudy spełnienia

Poza tym mamy „zapiski” z podróży (na przykład cała część piąta - „Podróż”), obserwacje współczesności, kilka utworów poświęconych innym twórcom i kulturze (świetne wiersze Koncert, Nad malarstwem van Gogha i Cywilizacyjny troglodyta), dwa czy trzy o wnukach (Jaś – kropla kosmosu). Utwory są bardzo różnorodne i naprawdę łatwo znaleźć coś dla siebie.

Bardzo mi się podoba, jak Baran dobiera słowa i formułuje sądy o rzeczywistości:
jeśli się zbliżyć
słychać
gwarek rozmów
usiłujących oswoić swojskim gdakaniem
ten kawałek Kosmosu
Pisze prosto, ale zestawienia i metafory, jakie tworzy, działają na wyobraźnię i emocje. Część wierszy jest rymowana i te podobały mi się zdecydowanie mniej, ale i tak jest z czego wybierać.

Podsumowując: odkryłam poetę, którego wiersze do mnie przemawiają, widzenie świata przekonuje, język zachwyca. Bardzo jestem ciekawa jego wcześniejszych wierszy, tych z samego początku poetyckiej drogi i nieco późniejszych, z lat 90. Lubię śledzić poetyckie przemiany, dojrzewanie, szlifowanie światopoglądu, chyba nigdzie nie widoczne tak bardzo, jak w wierszach.

I jeszcze dwa słowa o samym zbiorze Taniec z ziemią. Chwyciłam go kiedyś w Matrasie, bo nie znałam poety, a książka kosztowała całe 5 zł. A w domu okazało się, że upolowałam wspaniały tom: pomijając już fakt, że wiersze wyjątkowo przypadły mi do gustu, zbiór jest przepięknie wydany. Poza wierszami znajdziemy w nim wspaniałe reprodukcje obrazów, których autorem jest Carlotta Bologna (1909-2001), Włoszka z pochodzenia, Polka z wyboru, jak czytamy na okładce. Przyjaźniła się z Józefem Baranem, malowała do ostatnich dni swego życia. Obrazy są bajkowe, klimatyczne, piękne; tworzą wokół wierszy niepowtarzalną atmosferę i wspaniale uzupełniają lekturę. Takie książki chce się mieć na półce, wracać do nich, zaglądać.

No i oczywiście na koniec jeszcze kilka wierszy. Tym razem z obrazami (obrazy nie należą do tych konkretnych utworów):

World Press Photo 2006

te oczy
zagłodzonej matki
pełne głębokiej wymowy

ta rączka umierające dziecka
przypominająca do złudzenia
zwiędniętą dłoń staruszki

ile w tym prawdy
jaka celność wypowiedzi!
tragiczne piękno
klasyczna prostota! –

rozpływa się w zachwycie
nad fotografią laureata
wybraną spośród 80 tysięcy innych
przewodniczący jury
wstrząsające oczy
zagłodzona rączka
lotem błyskawicy
obiegają
ekrany

autor
zbiera
komplementy
i 10 000 euro

matka z dzieckiem
w ośrodku dla skrajnie niedożywionych
w afrykańskim Nigrze
powinni być z siebie dumni
(…)

***


***
(ks. Janowi Twardowskiemu)

wodospady
wodogrzmoty
powodzie słów potopy
przelewające się przez usta
zalewające ekrany
kazalnice ulice
prawdę

bądź poezjo
źródełkiem czystym
na uboczu
śpiewaj
pod łopianem
pieśń czystą
o nadziei

***

Jaskinia telewizorowa

ukąszeni przez komara ti-vi
pogrążają się całymi rodzinami
w śpiączce

przy stołach na tapczanach
tak jak siedzą tak jak jedzą
fosforyzując światem odbitym od ekranu –
ścian platońskiej jaskini

pół-głusi pół-niemi
zamknięci
obok siebie

na antypodach światów


Jeśli macie ochotę na więcej, możecie zajrzeć tu.

A tutaj strona poety, chyba nieaktualizowana od jakiegoś czasu, ale nadal stanowiąca kopalnię informacji. Tam też można poczytać wiersze i dokładniej poznać życiorys Barana.  

4 komentarze:

  1. Jestem zaskoczona głębią treści zawartą w tak niepozornej formie. Choć mam swoich ulubionych poetów i nie lubię nowości w tej materii, z chęcią poznałabym twórczość tego pana bliżej.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna recenzja. Znałam autora wcześniej, choć nigdy nie zagłębiałam się w jego twórczość. Chyba jednak warto.

    ostatecznie
    można się jakoś przyzwyczaić
    do nieistnienia

    już raz nie byłeś

    Te słowa to mistrzostwo

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastyczna poezja. Bardzo lubię wiersze Barana. Proste, ale jakże głębokie... Istotnie zaskoczył mnie fakt, że na tyle języków jest tłumaczony.

    OdpowiedzUsuń
  4. To pewnie znasz "Koncert dla nosorożca" - dziennik poety. Proza, a poezja:)

    OdpowiedzUsuń