Gra bogów

Vladimir Nabokov, Obrona Łużyna
Wydawnictwo Muza


Vladimira Nabokova (1899–1977) specjalnie przedstawiać nie trzeba. Pisarz rosyjsko- i anglojęzyczny, któremu światową sławę przyniosła Lolita, wydana w 1955 roku. Jego pierwszą powieścią była Maszeńka (1926); Obrona Łużyna – po rosyjsku – została wydana cztery lata później; na angielski przekład książka czekała 35 lat. Poza powieściami Nabokov napisał też kilka dramatów, opowiadania, wykłady o literaturze (z wykształcenia był filologiem, a w latach 1941-1959 wykładał literaturę na uczelniach amerykańskich). Wielką pasją pisarza były szachy – namiętnie układał szachowe zadania, a swoją fascynację wykorzystał do napisania Obrony Łużyna.

Powieść można streścić jednym zdaniem: opowiada o szachowym geniuszu, który z czasem popada w obłęd. Poznajemy go w dzieciństwie: niepozornego chłopca trzymającego się na uboczu, który pojmuje samą istotę gry; jeszcze nie znając zasad, przeczuwa, które ruchy są dobre. Szachy stają się dla niego ucieczką od codzienności, światem, w którym wszystko jest zrozumiałe, logiczne, piękne, fascynujące – a on sam jest, wydawałoby się, bezpieczny. Padają słowa: To gra bogów. Daje nieograniczone możliwości. Łużyn pnie się po szczeblach kariery, żeni się. Gra, która nigdy nie była dla niego jedynie rozrywką, stopniowo zaczyna powracać do niego w najróżniejszych momentach życia. W rzeczywistość wkradają się figury, po głowie krążą zadania, tu i tam – czarno-białe kwadraty. Pasja wymyka się spod kontroli, a geniusz okazuje się silniejszy od człowieka.

Nabokov bardzo starannie i w niezwykle przemyślany sposób konstruuje swoją powieść. Szachy pojawiają się nie tylko w warstwie fabularnej, ale także na innych poziomach: przede wszystkim cała historia jest zbudowana tak, jakby była zapisem partii, a życie głównego bohatera okazuje się grą. W toku opowieści, niczym w prawdziwej rozgrywce, pojawiają się liczne zapowiedzi tego, co nieuchronnie nastąpi: partia musi się zakończyć. Mnóstwo tu aluzji, szczegółów i szczególików, a wszystkie znaczące, bo – jak zresztą zauważa Leszek Engelking w posłowiu – u Nabokova nie ma nieistotnych detali. Narrator nie tłumaczy, nie komentuje wielu rzeczy, ale poprzez drobiazgi porozumiewa się z uważnym czytelnikiem.


Nabokov fantastycznie pokazuje, jak wyjątkowy – żeby nie powiedzieć: maniakalny – od samego początku jest stosunek Łużyna do szachów; podczas gry z ojcem chłopak spokojnie, z niezwykłą dla niego pedanterią, chowa zdobyte figury do pudełka, a zapytany znacznie później, potrafi odpowiedzieć, że gra osiemnaście lat, trzy miesiące i cztery dni. Momentami bohater kojarzył mi się z Wokulskim, innym razem z Pierrem z Wojny i pokoju, a czasem przypominał Johna Nasha z Pięknego umysłu. W rzeczywistości stanowi on syntezę cech wielu wybitnych szachistów. Fantastycznie było obserwować, jak świat szachów w jego umyśle nakłada się coraz bardziej na rzeczywistość, przyćmiewa ją i wypiera.

Bardzo interesująca jest także postać ojca, której Nabokov nie poświęcił może zbyt wiele miejsca, ale i tak zdołał stworzyć przekonujący portret człowieka, który sam zmagał się ze swoimi problemami i podobnie jak Łużyn junior, rzeczywistość przeplatał fikcją. W książkach tworzył świat taki, jakim chciał go widzieć, wraz ze swoim wymarzonym synem:
Jedno sobie postanowił – że nie da temu dziecku wyrosnąć, nie uczyni z niego tego ponurego mężczyzny, który czasami odwiedzał go w Berlinie, na pytania odpowiadał monosylabami (...). Tak, umrze młodo, jego śmierć będzie nieuchronna i bardzo wzruszająca.
Zamykanie się we własnym, abstrakcyjnym świecie nie jest więc w przypadku głównego bohatera ewenementem, choć to u niego skutki okazały się najbardziej opłakane. Zresztą to ojciec był chyba pierwszym czynnikiem, który spowodował  usunięcie się, ucieczkę Łużyna – gdy podawał mu kolejne książki napisane "z myślą o jego przyszłości", gdy swoimi wymaganiami i wyobrażeniami przytłaczał dziecko, zmusił je niejako do znalezienia sobie skrawka własnej przestrzeni. I jeszcze znamienne – gdy domeną ojca są słowa, opowieści, literatura, syn wybiera jej przeciwieństwo: grę logiczną, abstrakcyjną, o jasnych zasadach i matematycznej istocie. 

Książka jest napisana świetnym językiem. Obok zdań zupełnie zwyczajnych, nazywających rzeczy wprost, napotykamy fantastyczne sformułowania, jak choćby z trzaskiem słuchawki zapadł się w niebyt. Nie raz i nie dwa można się uśmiechnąć, na przykład gdy Łużyn szuka sobie zajęcia, które pozwoli mu się zrelaksować i zająć umysł czymś bezpiecznym:
Rysowanie zaś było przyjemnością. Narysował teściową i ta się obraziła; narysował żonę z profilu, a żona powiedziała, że jeśli naprawdę tak wygląda, niepotrzebnie się z nią żenił; bardzo dobrze za to wypadł wysoki, wykrochmalony kołnierzyk teścia.
Nabokov – choć temat powieści jest poważny i skomplikowany – nie szczędzi ironii i humoru, wydaje się, że komentuje z boku, z dystansem (choć w wielu miejscach da się wyczuć jego autentyczną fascynację opisywaną grą), że konstruowanie tej historii sprawia autorowi autentyczną przyjemność.

W posłowiu Engelking proponuje jeszcze inne spojrzenie na postępujące szaleństwo głównego bohatera. Skoro szachy są formą sztuki – a tak niewątpliwie jest w tej powieści – może należy odbierać je jak obłęd romantyczny, a więc wyższy stopień wtajemniczenia, lepsze i głębsze pojmowanie rzeczywistości, a nie – jako chorobę i upośledzenie. Jeśli będziemy czytać uważnie, dostrzeżemy, że Nabokov dostarcza niejednego argumentu przemawiającego za taką interpretacją – warto więc wziąć ją pod uwagę, zanim pożałujemy bohatera tracącego trzeźwe (banalne i nudne!) spojrzenie na świat.

Książka jest oryginalna i pomysłowa, przemyślana od pierwszej do ostatniej strony. Z pewnością zaciekawi nie tylko miłośników szachów (ja osobiście mam o nich jedynie mgliste pojęcie i z Mężem nigdy nie wygrałam ;) ), bo jest to interesujące studium człowieka, którego umysł wypełniony jedną pasją zawładnął pozostałymi zmysłami, do tego napisane świetnym językiem (żałuję, że nie wypisałam sobie więcej fragmentów, które mi się podobały).
Aby należycie docenić powieść, trzeba ją pewnie przeczytać co najmniej dwa razy – bo dopiero za drugim razem mamy szansę dostrzec część szczegółów, aluzji, zapowiedzi przyszłych wydarzeń (kiedy już wiemy, co to za wydarzenia). Ja w każdym razie polecam przeczytać chociaż raz :)

Moja ocena: 7/10.

15 komentarzy:

  1. Hm, ja oczywiście czytałam tylko Lolitę, ale mam smak na więcej:) I tak będzie;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wcześniej też czytałam tylko "Lolitę", "Obronę Łużyna" polecił mi Zbyszekspir :)

      Usuń
  2. Jakie to pojemne sformułowanie:"szachista, który popada w obłęd" :) Z chęcią przeczytam, zwłaszcza, że znam tylko "Lolitę".
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że sięgnę po tę książkę. Jak mogłabym nie skusić się na dzieło autorstwa Nabokova, którego ustawiam na równi z Dostojewskim?

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam jeszcze tego pisarza. Słyszałam o nim, oczywiście, ale jeszcze żadnej książki nie przeczytałam. "Lolita" już od jakiegoś czasu czeka na półce na moje zmiłowanie, ale póki co bezskutecznie. To dlatego, że nie przepadam za literaturą rosyjską. Jak do tej pory moje spotkania z nią były dla mnie męczarnią. :) Tę pozycję na pewno będę miała na uwadze. Zapowiada się całkiem fajna lektura. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Pozdrawiam. :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat bardzo lubię literaturę rosyjską. Obrona Łużyna to tylko 250 stron, więc nawet, gdyby Ci się nie spodobało, da się to przełknąć :) Choć mam oczywiście nadzieję, że wrażenia będą jak najbardziej pozytywne!

      Usuń
  5. Nabokov to jest coś. Poza "Lolitą" czytałam "Adę ..." - to jest dopiero COŚ. Imponujące. Chętnie, bardzo chętnie sięgnę po "Obronę Łużyna". Szczególnie, że zachęcasz wyjątkowo smakowicie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei za jakiś czas chętnie sięgnę po Adę.

      Usuń
  6. A więc jednak udało się ją wypożyczyć:) Cóż mogę powiedzieć, lubię Nabokova, jego książki są niejednoznaczne, można je czytać wiele razy, odczytywać na różne sposoby, "Obrona Łużyna" bardzo mi się podobała, z dużą przyjemnością przeczytałem Twoją recenzję. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :) I za polecenie książki, sama bym jej nie wybrała!

      Usuń
  7. Parę lat temu dostałam tę książkę. Zabrałam ją ze sobą na jakieś wakacje, na których ostatecznie po nią nie sięgnęłam. Po powrocie odłożyłam ją na półkę i jakoś o niej zapomniałam. Muszę ją odszukać :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, bo wnikliwe i pisane z pasją teksty; z przyjemnością będę podczytywać kolejne:)) A literaturę rosyjską kocham za to, że obok bieli i czerni, ukazuje szarość ludzkiej egzystencji. Często jej lektura gryzie, boli, ale... pozostawia po sobie Coś! Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli chodzi o Nabokova, to miałam okazję przeczytać tylko Lolitę. Po tej lekturze jestem przekonana, że jeszcze wpadnę na półkę, gdzie widnieje nazwisko tego autora i coś sobie wybiorę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podobnie jak Irytacja czytałam tylko Lolitę tego autora.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń