Urszula K. Le Guin, Najdalszy brzeg
Wydawnictwo Fantom Press
Wydawnictwo Fantom Press
Urszula K. Le Guin jest znaną i uznaną, niemłodą już, amerykańską autorką wielu książek fantastycznych. Do najbardziej popularnych należy cykl Ziemiomorze, obejmujący w tej chwili pięć powieści. Czarnoksiężnik z Archipelagu był jedną z moich pierwszych lektur fantasy i - mimo że za wiele takiej literatury nie czytam - bardzo mi się spodobał. Drugą część przeczytałam parę lat temu w oryginale, a do trzeciej dotarłam dopiero niedawno. Szkoda, że z takimi dużymi przerwami, cieszę się jednak, że udało mi się wrócić do Ziemiomorza.
Na wyspach źle się dzieje: z krańców Archipelagu dochodzą do Roke wieści, że magia zanika. Czarnoksiężnicy tracą zdolność tkania zaklęć, zapominają prawdziwych imion rzeczy. Z takim samym problemem przybywa do magów Arren, siedemnastoletni książę. Po naradzie z Mistrzami arcymag Krogulec postanawia wyruszyć na poszukiwanie odpowiedzi i podjąć próbę uratowania świata – jakkolwiek banalnie to brzmi. Zabiera ze sobą Arrena.
Powieści Le Guin są specyficzne. Wyróżniają się, co mnie dziwi od samego początku, niewielką objętością: zwykle sięgając po fantastykę trafiamy na tomy mające 500, 600, 700 stron. A tutaj – zaledwie 260. Mimo to nie mam wrażenia skrótowości i pobieżności, jak to na przykład było podczas lektury Księcia Mgły Zafona. Akcja sprawnie się rozwija, ale jest też miejsce na opisy przemierzanych miejsc i charakterów oraz dialogi, które odgrywają tu niebagatelną rolę. Przygody przygodami, ale autorka poświęca sporo uwagi relacji Arcymaga z chłopcem oraz przyspieszonemu dojrzewaniu następcy tronu (nie mogę tu nie zauważyć, że siedemnastoletni chłopak dwukrotnie płakał, a kolejne dwa razy powstrzymał łzy ostatkiem sił). Le Guin ma niesamowitą zdolność wyczarowywania atmosfery wyjątkowości, inności i kompletności świata za pomocą naprawdę niewielu słów – i to mi się bardzo w jej książkach podoba.
Fantastyczny jest główny bohater cyklu, Ged. Mądry, opanowany, a jednocześnie ludzki: czasem zirytowany, czasem ironizujący; o wielkiej mocy, ale używający jej tylko wtedy, gdy to konieczne. Prawdziwy nauczyciel i przewodnik. Wiarygodna i wspaniała postać. Również Arren z płaczliwego i porywczego młodzieńca zmienia się w zrównoważonego, doświadczonego następcę tronu, który poznał własne słabości, lecz przez to nauczył się również mierzyć swoją moc. Cenna lekcja.
Autorka w swoje powieści wplata refleksję nad fundamentalnymi wartościami; pyta o dobro i zło, o śmierć i życie, o istotę człowieczeństwa. Jest tego tak wiele, że miejscami fabuła wydaje się jedynie pretekstem do filozoficzno-egzystencjalnych rozważań; przypomina mi przypowieść – chociaż nie zawsze zgadzam się z myślą pisarki. Niektóre fragmenty budzą mój sprzeciw, na przykład gdy rozmowę z Arrenem na temat smoków – mądrych, ale skąpych, chciwych, bezlitosnych i zdradzieckich – Ged kwituje takimi słowami: A przecież gdybym miał zapomnieć lub żałować wszystkiego co kiedykolwiek zrobiłem, to chciałbym pamiętać jedno: smoki krążące wysoko na wietrze o zachodzie słońca nad zachodnimi wyspami – i to mi wystarczy. Brzmi to tak, jakby nie szkodziło, że stworzenia są okrutne i pyszne, skoro są jednocześnie wspaniałe. Albo gdy Arcymag stwierdza, że Życie też jest straszne, i trzeba się go bać i sławić zarazem. Nie potrafię się z tym zgodzić. Jednak różnice poglądów tylko nieznacznie zmniejszały mi przyjemność lektury.
Wiele też w książce mądrych fragmentów i myśli, z którymi nie da się nie zgodzić. Na przykładzie Coba widzimy, że nie ma w życiu drogi na skróty, że odrzucając śmierć, odmawiamy sobie życia, a sprzedając wszystko za mrzonki nigdy nie osiągniemy szczęścia i pokoju: pustka w nas będzie niemożliwa do zapełnienia. Sam mag rozumie swój błąd i nie sposób go moim zdaniem potępić: zamiast człowieka złego i bezlitosnego widzimy nieszczęśliwego i zagubionego – bo nie potrafi zawrócić z obranej przez siebie zgubnej drogi. Tak naprawdę nie ma w tej książce zła, jedynie zaślepienie, błądzenie... potrzeba pomocy. Warto tak patrzeć na tych, którzy wydają się stanowić zagrożenie.
Przyjemność lektury trochę psuły liczne błędy, ale być może w nowym wydaniu już tego nie ma. Książka godna polecenia nie tylko miłośnikom fantastyki (bo do takowych się osobiście nie zaliczam, choć od czasu do czasu nie pogardzę). A może nawet szczególnie nie-fanom, bo od tradycyjnych schematów ta powieść z pewnością odbiega. Tylko koniecznie sięgnijcie po inne wydanie.
Moja ocena: 7/10.
Czytałam całość i przyznam, że nieco się na Ziemiomorzu zawiodłam. Bywa, że wieje nudą, a szkoda bo potencjał fabuła ma, tylko jakby po drodze zgubiony.
OdpowiedzUsuńOj ja jestem zdecydowanie oporna jeśli chodzi o fantastykę. Niemniej jednak na tę pozycję chyba się skuszę. :) Choćby i ze względu na krótką objętość... ;) Poza tym brzmi całkiem ciekawie. Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńTylko koniecznie zacznij od pierwszej części, czyli "Czarnoksiężnika z Archipelagu".
UsuńEdyta, bo z tymi książkami tak właśnie chyba jest - mój Mąż-fan fantastyki też za nimi nie przepada :)
Próbowałam kiedyś czytać książki tej autorki, ale nie dałam rady. Słyszałam tyle pozytywnych opinii o jej książkach, że muszę sie jednak zmobilizować i spróbować przeczytać ten cykl, o którym piszesz. Ja bardzo lubię fantastykę :-).
OdpowiedzUsuńNiestety, w fantastycznych klimatach nie czuję się najlepiej, więc raczej sobie odpuszczę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja fantastykę bardzo lubię, pod warunkiem, że jest dobrze napisana i oparta na ciekawym pomyśle. Tak więc zaciekawiłaś mnie:):)
OdpowiedzUsuńfelicja, Avo_lusion - nie wiem, jak reagują na te książki fani fantastyki - raczej właśnie tacy mniej obeznani w temacie zachwalają "Ziemiomorze" :)
UsuńIsadora - z tego samego powodu mimo wszystko polecam Ci te książki, jak będziesz miała chwilę :)
Z tej serii najbardziej podobają mi się "Grobowce Atuanu".
OdpowiedzUsuńTa część średnio mi się podobała. Autorkę bardzo lubię ;)
To coś dla mnie. Zdecydowanie:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
Ziemiomorze - nie całkiem mi odpowiadało, ale Le Guin kocham i uwielbiam za inne książki. Uważam, że jest wybitną, WYBITNĄ pisarką.
OdpowiedzUsuńZ innych czytałam tylko "Dary", ale jak skończę "Ziemiomorze", to pewnie sięgnę po coś jeszcze.
UsuńGratuluję bloga. Pozdrawiam Nina M. :)
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńTen cykl zrobił na mnie ogromne wrażenie, przeczytałam go jednym tchem. Uświadomiłaś mi, że w oryginale może mieć jeszcze więcej zalet, choć przekład Barańczaka tomu I jest wyśmienity.
OdpowiedzUsuńOpowieść ciekawa, chętnie bym sięgnęła, chociaż ostatnio rzadko sięgam po fantastykę. Poszukam pierwszego tomu :)
OdpowiedzUsuńJa mam z fantastyką taki problem, że bardzo ją lubię, ale niestety tylko nieliczne książki naprawdę mnie wciągnęły:( Zastanawiałam się ostatnio nad przeczytaniem czegoś Le Guin i po lekturze Twojego wpisu, jak i komentarzy, zaczynam się powoli przekonywać:)
OdpowiedzUsuńtyle się już naczytałam o cyklu Ziemiomorze, że chyba się sypnę do biblioteki i coś w końcu przeczytam ;-) świetna recenzja!
OdpowiedzUsuńHmm, to znaczy, że chyba jestem osamotniona w swoim osądzie, że u Le Guin, to okrutnie wieje nudą...może i pomysły ona ma, ale rozciągnięte między stronami tracą dynamikę. Dałam sobie spokój z Ursulą, choć tak wiem klasyka, tłumaczenie Barańczaka, ale nie bierze mnie, co poradzę?
OdpowiedzUsuńViolet, na pewno nie jesteś osamotniona, mój Mąż też jej nie lubi :)
UsuńJa uważam, że do klasyki nie powinno się zmuszać. Warto wiedzieć, co to jest po prostu. Spróbowałaś, nie podoba Ci się, i nie ma powodu, dla którego miałabyś czytać kolejne tomy :)