Trudi Canavan, Gildia Magów

Trudi Canavan, australijska autorka prozy fantastycznej, szybko zdobyła ogromną popularność. Każda wizyta w Empiku wiąże się z minięciem przynajmniej jednego stołu czy regału uginającego się pod ciężarem charakterystycznych białych tomów z ciemnymi postaciami na okładkach. I choć debiutowała w 1999 roku zbiorem opowiadań zatytułowanym Szepty dzieci i mgły, rozgłos przyniosła jej dopiero Trylogia Czarnego Maga. Na stronach internetowych bez trudu można znaleźć pochlebne wypowiedzi na temat powieści, czytelnicy zachwycają się każdym kolejnym tomem. Skąd te zgodne hymny pochwalne na cześć trylogii?

Gildia Magów to pierwszy tom fantastycznej serii. Główną bohaterką jest Sonea, młoda dziewczyna wywodząca się z miejskiej biedoty, która nieoczekiwanie dla siebie samej i całego otoczenia wykazuje nieprzeciętne magiczne zdolności. Problem polega na tym, że Gildia Magów, jedyna taka szkoła w kraju, nie przyjmuje w swe szeregi kandydatów z niższych warstw społecznych; co więcej - jest wśród nich uważana za wroga numer jeden. Z drugiej strony nieszkolony talent stanowi zagrożenie dla całej okolicy oraz dla samej (nie)zainteresowanej, w związku z czym tak po prostu tego zostawić nie można.



Tak mniej więcej zaczynają się "przygody" głównej bohaterki. Cudzysłów jest jak najbardziej celowy - wydarzenia rozwleczone na pięciuset dwudziestu stronach tekstu nie mają szansy wciągnąć, gdyż dzieje się bardzo niewiele. Bohaterka ukrywa się raz tu, raz tam, ale ogólna sceneria pozostaje wciąż ta sama i po pewnym czasie zaczyna zwyczajnie nudzić. "Zwroty akcji" są pisane według schematu "już, już prawie się udało, a jednak pojawiła się przeszkoda", co jest mało pomysłowe i irytujące. Do tego momentami mało rozgarnięta Sonea i niezbyt porywający wątek romantyczny - wszystko to składa się na treść, która zadowala chyba tylko czytelników zachwycających się każdą książką o magii. Z pewnością w odbiorze nie pomogło wciąż powracające okropne słowo "magiczka" (może kogoś nie drażni, mnie - bardzo) oraz ogromna ilość kursywy stosowanej zarówno do wyróżnienia komunikatów myślowych, jak i nagminnego podkreślania akcentowanych słów (dla przygłupich czytelników?), niejednokrotnie w dziwnych miejscach, co dodatkowo czyni dialogi sztucznymi i utrudnia płynne czytanie.

Sama koncepcja powieści nie jest zła, ale o ile lepiej byłoby, gdyby autorka, mając w swoim dorobku jedynie opowiadania, nie porywała się od razu na trylogię i poprzestała na zwykłej powieści. Fabuła pierwszego tomu w sam raz wystarczyłaby na interesujące 100-150 stron, kolejne pewnie też dałoby się skondensować. Nie wiem - nie czytałam, pierwszy tom tak mnie rozczarował, że po kolejne już nie sięgnęłam.

Wracając do pytania, które zadałam sobie na początku - skąd te zgodne zachwyty nad Gildią? W tym momencie przychodzi mi jedynie rozłożyć ręce. Drażniła mnie fabuła, bohaterka i wszechobecna kursywa. Gwoli wyjaśnienia - wartka akcja nie jest dla mnie wyznacznikiem dobrej powieści, jednak tym razem wyraźnie czegoś zabrakło. Można przeczytać, zwłaszcza, jeśli ktoś jest wiernym fanem fantastyki, jednak rozgłos wokół tej powieści pozostaje dla mnie niezrozumiały i mocno przesadzony.
Daję książce 4/10.

Na zakończene dodam jeszcze, że zanim poznałam tę powieść, przeczytałam późniejszą trylogię autorki, Erę Pięciorga. Jest o niebo lepsza - i to napawa optymizmem. Ale o tym może innym razem :) Tak czy inaczej, autorki nie przekreślam i może kiedyś sięgnę także po jej najnowszy cykl, Trylogię Zdrajcy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz