Elizabeth zniknęła.


Ostatnio w moich lekturach zaczynają królować staruszki :) Były Podróże Maudie Tipstaff, było Im szybciej idę, tym jestem mniejsza, a dziś kolejna książka z serii Gorzka czekolada, której chyba zostanę fanką. Pierwsze wrażenie jest bardzo podobne, choć Emma Healey jest Brytyjką, a nie Norweżką: główna bohaterka ma ponad osiemdziesiąt lat i próbuje oswoić otaczającą ją rzeczywistość. Ponownie zaskoczyło mnie, z jaką empatią młoda autorka oddała emocje i myśli staruszki, ponownie miałam okazję przeczytać książkę lekką, sympatyczną, ciepłą – a jednak smutną i poruszającą.


Maud ma coraz poważniejsze kłopoty z pamięcią i jej zmagania z codziennością Healey przedstawiła nie gorzej niż Lisa Genova w słynnym już Motylu. Początkowo jest zabawnie, ale problemy z czasem robią się poważniejsze i w pewnym momencie Elizabeth odkrywa, że właśnie nie poznała własnej córki. Resztki swojej pamięci i uwagi poświęca rodzącej się obsesji: jej najlepsza (jedyna) przyjaciółka Elizabeth zniknęła, a samej Maud nikt nie chce wyjaśnić, co się stało, nikt nie traktuje jej poważnie. Czy w obecnym stanie – kiedy nie radzi sobie z najprostszymi zadaniami – da radę sama poznać prawdę?

Nie (d)oceniam intrygi, bo się na tym nie znam: jeśli kiedyś przeczytałam jakąś powieść ze śledztwem, to był to wątek poboczny albo czysty przypadek. Tutaj też mogłoby dla mnie tych poszukiwań i zagadek nie być. Najbardziej przykuło moją uwagę „tło“; piszę w cudzysłowie, ponieważ według mnie to ono jest sednem, a cała reszta to tylko szkielet, pretekst, zapychacze-wypełniacze.

„Tło“, a więc wszystko, co pomiędzy: stopniowe tracenie pamięci, (nie)radzenie sobie z codziennymi czynnościami, jak choćby zakupy czy drugie śniadanie, uciekające słowa, rosnące zagubienie staruszki, wreszcie jej relacje z córką, wnuczką, innymi. Mamy okazję spojrzeć na Maud z boku, oczyma zmęczonych bliskich, oczyma „normalnych“, dla których starsza kobieta jest przede wszystkim kłopotem, ale mamy też okazję postawić się na jej miejscu: otoczonej nierozumiejącymi, niechcącymi słuchać, niemającymi cierpliwości, niemogącymi pomóc.

Szczególnie pierwszę połową Ani śladu Elizabeth czytało się cudownie. Maud od pierwszej strony wzbudziła moją sympatię, powieść zapowiadała się na ciepłą i humorystyczną, a jednocześnie niebanalną. Z czasem coraz więcej miejsca zaczęły zajmować wspomnienia głównej bohaterki, powracały pytania o zaginioną siostrę, akcja nabierała tempa – i paradoksalnie mój zachwyt osłabł. Nie znaczy to, że przestało mi się podobać, podobało mi się tylko mniej: kryminalne zagadki to nie to, co lubię.

Ogromne wrażenie zrobiła na mnie córka Maud, Helen. Podziwiam ją, jakby była prawdziwa, a przecież jako wymyślona postać mogłaby być zdolna do wszystkiego... rzecz jednak w tym, że jest wiarygodna. I choć matka naprawdę sprawia ogromne kłopoty, Helen sumiennie i z anielską cierpliwością się nią opiekuje. Emma Healey pięknie – bez łzawych tekstów i kiczowatych scenek – pokazała, jak delikatne, kruche, ale silniejsze niż wszystko są (mogą być) więzi matki z córką. I pozytywny obraz nastoletniej wnuczki, która świetnie się potrafi z babcią dogadać – też wypadła ciekawie. To jest siła tej książki i to ją plasuje ponad przeciętnymi czytadłami. I niewydumany humor.
Mnie się podobało.

Moja ocena: 6+/10.

Emma Healey, Ani śladu Elizabeth

Wydawnictwo Media Rodzina, seria Gorzka czekolada

5 komentarzy:

  1. To nie lada wyzwanie napisać wiarygodnie bohaterkę starszą, kiedy jest się młodym, albo mężczyznę, kiedy jest się kobietą.
    No i lubię zagadki kryminalne, więc biorę. Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Już przy "Im szybciej idę..." byłam w szoku, jak świetnie młoda autorka wczuła się w sposób myślenia starszej osoby. Tam chyba jeszcze lepiej niż tutaj.

      Usuń
  2. Jestem zainteresowana tą książką ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeżeli piszesz, że młoda kobieta "wcieliła" się w rolę starszej damy i w dodatku zrobiła to świetnie, to ja zabieram tę książkę i z ciekawością przeczytam. Choć coraz rzadziej sięgam po kryminały, to specjalnie nie przeszkadza mi takie wątek. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli najbardziej Cię przekonuje staruszka stworzona przez młodą autorkę, to jeszcze bardziej polecam "Im szybciej idę, tym jestem mniejsza" :)

      Usuń