Taka fantastyka, jaką lubię, czyli w
zasadzie wcale nie fantastyczna ;) Raczej filozoficzna. Zresztą
sięgając po prozę Silverberga, wiem już, czego się mniej więcej
spodziewać. Rzecz się dzieje w XXI wieku, tylko książka jest
stara, co prowadzi do uroczych obrazków: ludzie są w stanie
przenieść kogoś w czasie, ale dane przechowują na dyskietkach.
Naukowcom udaje się przenieść w
czasie neandertalczyka, małego chłopca – bo ograniczenia
energetyczne nie pozwalają na zaczerpnięcie z przeszłości więcej
niż czterdziestu kilogramów. Brudnym, dzikim stworzeniem zgadza się
zaopiekować doświadczona pielęgniarka, ale już na wstępie
przeżywa szok – jak bardzo on jest brzydki, jaki okropny! Mimo to,
głównie z poczucia obowiązku, próbuje nawiązać z nim kontakt i
ucywilizować małego przybysza z przeszłości. UWAGA! Nie czytajcie
opisu książki! Zdradza rzeczy, które dzieją się na ostatnich
stronach...
Powieść ma mnóstwo niedociągnięć
(ale nie jest to coś, co
uniemożliwia lekturę, a wierzcie mi, jestem w tej kwestii wrażliwa
;) najwyżej co jakiś czas wzdychałam lub wywracałam oczami). Styl
jest kiepski, autorzy strasznie się powtarzają – około jednej
czwartej można by bez żalu wykreślić – do tego mało przekonująca
panna Fellowes... i w ogóle mało przekonujący początek: jaki
brzydki by nie był chłopiec i jaki dziki, ciężko mi uwierzyć, że
to była nieustannie jedyna myśl kobiety przyzwyczajonej do trudnych
dzieci, szczerze je kochającej i dobrej. Nawet jeśli nie
przypominał człowieka – bo nie przypominał – to przecież
każda osoba o minimum wrażliwości wykrzesałaby z siebie odrobinę
współczucia: trzy-, czterolatek wyrwany nagle ze świata, który
znał, i rzucony samotnie w daleką przyszłość, przerażony,
osaczony, zdezorientowany. Nawet zwierzę w takiej sytuacji budziłoby
litość! I tak nie umiałam sobie tego wyobrazić, a pielęgniarka
wydała mi się przez to niezbyt wiarygodna. Potem jest lepiej,
chłopiec wciąż jest brzydki, ale autorzy chyba uznali, że
czytelnik zrozumiał przesłanie i przestali to bez przerwy
powtarzać.
Na drugim planie toczą się wydarzenia
osadzone czterdzieści tysięcy lat temu i to było chyba
najciekawsze: po pierwsze, bardzo niewiele powieści przybliża nam
rzeczywistość człowieka prehistorycznego, po drugie, małe plemię
zostało przedstawione lepiej i prawdziwiej (haha, bo wiem, jak
neandertalczycy żyli naprawdę!) niż nam współcześni. To był świetny wątek.
Jak to zwykle u Silverberga (bo Asimova
wcześniej nie czytałam, nie mam porównania), podróże w czasie i
fabuła osadzona w przyszłości to tylko scenografia: istotą jest
zawsze człowiek. Nieważne, czy żyjący czterdzieści tysięcy lat
temu, w XX wieku, czy w przyszłości. Nieważne, jak wygląda i jak
się porozumiewa. Ważne, że myśli i czuje. Ważne, że się uczy,
kocha, poznaje. Chociaż człowieczeństwo neandertalczyka zostanie
wiele razy zakwestionowane, to raczej bohaterzy mają problem z
określeniem jasno, kim jest mały przybysz. Czytelnik nie staje
przed takim dylematem.
Autorzy piszą o spotkaniu z Innym, a
to temat dziś szczególnie aktualny – kiedy podróż przez pół
globu zajmuje kilkanaście godzin, kiedy z Innymi spotykamy się
niemal na każdym kroku. Zresztą – każdy jest przecież jakimś
Innym. I tu znów, najciekawiej wypada nie to, co powinno przyciągać
najwięcej uwagi, a więc relacja człowieka prehistorycznego ze
współczesnym, ale konfrontacja dwóch podgatunków człowieka w
dalekiej przeszłości. To tam rozgrywa się prawdziwe spotkanie. To
najlepszy moim zdaniem moment powieści.
Zakończenie... cóż, zdaję sobie
sprawę z jego niedoskonałości, ale mnie wzruszyło. Chociaż jak
teraz o tym myślę, to mi trochę wstyd ;)
Moja ocena: 6+/10.
Robert Silverberg, Isaac Asimov,
Brzydki mały chłopiec
Wydawnictwo Amber
O! Po przeczytaniu "Wśród obcych" mam na liście do przeczytania mnóstwo Silverbergów, ale jeszcze się nie zabrałam. Za to już wiem, co sobie w razie czego podkreślić ;). Ale właściwie to nie to chciałam napisać: to spostrzeżenie o kreowaniu przyszłości w przeszłości (typu podróże w czasie, ale dyskietki) to coś, nad czym się ostatnio zastanawiam. Bo jednak fascynujące, że pisarz/ka umiał/a sobie wyobrazić coś tak fantastycznego, jak właśnie podróże w czasie, ale już na przykład miniaturyzacja urządzeń czy wielkość przenośnych "przechowaczy" danych wydawała się mniej możliwa :).
OdpowiedzUsuńTak, to faktycznie ciekawe :)
UsuńSilverberga zdecydowanie bardziej podobało mi się "W dół, do ziemi", to sobie podkreśl ;)