JEDYNIE DOTKNIĘCIE RĘKI BRATA...


Jedna z tych książek, które się czyta, hmmm – normalnie. Dość szybko, przyjemnie, ale bez jakiegoś wielkiego wow. A potem przychodzi ostatnia strona i... czytelnik obrywa w łeb. Pobudka.


Homer i Langley to dwaj bracia, totalne dziwaki. I to wcale nie dlatego, że jeden z nich (Homer, narrator) stracił wzrok. Jeśli wydaje Ci się, że jesteś oryginalny, musisz ich poznać.

Homer i Langley mają fazy. Pomysły. Okresowe szaleństwa (piszę to i myślę: brzmi znajomo). Angażują się w coś w 101%, a za jakiś czas pozostają tylko ślady dawnej fascynacji: stare auto w salonie, kolekcja płyt z muzyką rozrywkową, kolekcja telewizorów, kolekcja maszyn do pisania... Bo Langley maniakalnie tworzy kolekcje. Wszystkiego musi mieć kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt. Dobrze jest mieć wybór, czyż nie?

Narrator intryguje od pierwszej chwili. Bo kto przedstawia się słowami Jestem Homer, ślepy brat? Kto, tracąc wzrok, analizuje uderzenia łyżew o taflę - bardzo satysfakcjonujący dźwięk - a na koniec komentuje swoją stratę: Oczywiście zrobiło mi się smutno, chociaż na szczęście przytrafiło mi się to za młodu? Nie ma więc mowy o litości dla opowiadającego; nie budzi jej ani celowo, ani mimowolnie. O swojej ślepocie mówi mimochodem i zdaje się jej na co dzień nie zauważać – przynajmniej póki uczynni Japończycy nie poprzestawiają mebli, co zupełnie zaburzy orientację bohatera. 
Nie, to nie jest opowieść o smutnym, niepełnosprawnym człowieku. O wesołym też nie, bo w ogóle nie o niepełnosprawność tu chodzi.

To opowieść o braterstwie. Są dziwni inaczej, ale dziwni we dwóch. Osobni, ale razem. Langley wynajduje kolejne kretyńskie teorie, które miałyby pomóc odzyskać Homerowi wzrok – a ten się godzi na jedzenie dziesięciu kilogramów pomarańczy dziennie. Langley wpada na pomysł organizowania wieczorków tanecznych – Homer uczy się puszczać muzykę z płyt. Razem oglądają teleturnieje w telewizji, krytykując występujących w nich „idiotów“. Razem stopniowo pogrążają się w ciszy i mroku.

Gdybym mógł oszaleć, gdybym mógł się do tego zmusić, zapomniałbym być może, w jak strasznej jestem sytuacji, jak okropna jest ta tak nieodwracalnie świadoma siebie świadomość. Jedynie dotknięcie ręki brata mówi mi, że nie jestem sam.

Czytając tę książkę, myślałam, że Wam ją oddam. Fajna, ale nic specjalnego. Ale nie.
Jednak sobie zostawię.
Jest piękna.



Moja ocena: 8/10.

E. L. Doctorow, Homer i Langley

Wydawnictwo Świat Książki, seria Mistrzowie prozy


Znajdziesz mnie też na Facebooku

PS Można się jeszcze zgłaszać po książki :)

2 komentarze:

  1. "Czytając tę książkę, myślałam, że Wam ją oddam". A już miałam nadzieję... Ale nic z tego :-)
    Dziwiłabym się, gdybyś chciała ją oddać. Na mnie wywarła duże wrażenie. Czytałam ją kilka lat temu i postanowiłam, że za jakiś czas przeczytam jeszcze raz. Czułość, z jaką widzący brat opiekował się niewidomym, jest wzruszająca. Wymyślał różne eksperymentalne kuracje z nadzieją, że brat odzyska wzrok. Przy tym sam też nie był całkiem zdrowy, miał chorą psychikę. Bracia ci byli bogaci, ale żyli jak nędzarze, zbierali rzeczy ze śmietników i porzucone rupiecie. Nie płacili też rachunków za wodę i prąd.
    Innych książek tego autora jeszcze nie czytałam, ale mam w planach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jeszcze na pewno wrócę.
      A swój egzemplarz (jak wiele innych książek) mam z wyprzedaży w Carrefourze (ten sklep powinien mi płacić za reklamę :P ), akurat ta seria często się tam pojawia :)

      Usuń