Notatki z... "Notatnika" (6)


lipiec-grudzień 1969

Koniec świata w sztuce – to nadmiar słów, rozpusta słów, przerzucanie się słowami, orgia cytatów. Wszystko to jedna wielka zgrywa z kultury. Nudę przerabiać na sztukę? Nuda i pustka jako surowiec sztuki? Tak myślę czytając Cortazara („Gra w klasy“).


*

Używamy za dużo słów. Dusimy się pod stosami słów jak pod śmieciami nowoczesnego miasta. One to, śmieci, świadczą dziś o poziomie cywilizacji. Nasze poematy i powieści staczają się w śmietniska słów.
Następuje już koniec świata.

*

Wzięłam się do tłumaczenia wierszy, aby pracować. To dla mnie jak rąbanie drewna.

*

Jesień. Dnie wietrzne i dżdżyste. Posępnie. Ciemno. W takie dni trzeba mieć w sobie jakieś światło.

*

Natalia mówi, że pisanie to tylko układanie zdań. Może tak trzeba sobie powiedzieć, aby nie przerażać się białej kartki.

*

To prawda, co pisze Lechoń, że proces myślenia – to wysiłek. I w mowie, i w rozmowie musi się to odczuwać, aby to było prawdziwe i rzetelne; w przeciwnym razie jest to tylko zdawkowe mielenie słów.

*

Lechoń: „Ignaś Skrzyński nieoceniony i nieopisany, powiedział kiedyś: >>Bez miłości nawet butów nie warto zdejmować<<“.

*

Zapisywanie swoich myśli jest potrzebne i zarazem szkodliwe. Sprzyja egocentryzmowi, narcyzmowi, utrwala to, co powinno przemijać. Ale z drugiej strony te zapiski sprzyjają intensywności życia wewnętrznego, które niewyrażone – przecieka przez palce. Gdyby można było znaleźć lepszą formę dzienników, skromniejszą, utrwalać same myśli, sam miąższ życia, który wart jest utrwalenia.

*


Poszukiwanie miłości jest tak podobne do poszukiwania wiary, poszukiwania Boga. A może to jest to samo?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz