Uwielbiam grube dziewiętnastowieczne
powieści, niespieszną narrację, spokój, nieco przestarzały
język. Po Dickensa sięgnęłam po raz pierwszy w liceum (pomijam
znaną chyba każdemu Opowieść wigilijną) i był to Magazyn
osobliwości. Obiecałam sobie przeczytać też co najmniej kilka
innych, ale lata mijały i ciągle znajdywała się jakaś pilniejsza
lektura... Aż w końcu nadszedł czas na Davida Copperfielda. I
Dickens zaskoczył mnie już na pierwszych stronach – humorem! Od
tej strony go nie pamiętałam :)
Powieść obejmuje dzieciństwo i
młodość tytułowego bohatera-narratora. David nigdy nie
poznał ojca, który zmarł przed jego narodzinami, ale dzięki
kochającej matce wspomina swoje dzieciństwo jako szczęśliwe.
Niestety Klara była kobietą młodą i słabą, i kiedy po latach
nawiązała znajomość z mężczyzną od pierwszego wejrzenia
budzącym podejrzenia czytelnika, nie była w stanie obronić
ukochanego syna przed nowymi, „męskimi“ metodami wychowawczymi.
To była bardzo przejmująca część, przede wszystkim smutny los
małego chłopca, któremu z dnia na dzień wszystko zostaje zabrane,
który siłą zostaje oderwany od matki i nic nie może zrobić,
któremu odmówiono podstawowego prawa do bycia kochanym: matka musi
się hamować, żeby nie przytulić dziewięciolatka po
dwutygodniowej rozłące, bo to niewychowawcze... A chłopiec mówi o
własnym domu zwyczajnie: „nie byłem tu lubiany“.
Drażniła mnie niesamowicie bierność
Klary, choć David, mimo żalu i cierpienia, ją usprawiedliwia.
Byłam strasznie zła, że tak łatwo i bezpowrotnie można wszystko dziecku odebrać, a czyste, proste szczęście zmienić w pasmo udręk
jedną błędną decyzją. A przecież tak się dzieje, i nawet jeśli
dziesięciolatki rzadko uciekają z domu w poszukiwaniu lepszego
życia, nie można tej opowieści z czystym sumieniem włożyć
między bajki. Jak się potoczą losy małego chłopca zdanego na
siebie – nie będę Wam opowiadać, choć w którymś momencie się
zastanawiałam, ile jeszcze nieszczęść przygotował autor swojemu
bohaterowi...
Druga część, młodość, była mniej zajmująca –
nie budziła już tylu emocji, choć Dickens nadal dbał, by
czytelnik nie zasnął z nudów.
David opowiada o swoich losach z
perspektywy czasu, widać wyraźnie, że głos należy do dorosłego
człowieka, ale mimo to portret dziecka i jego wewnętrzny świat
został oddany wiarygodnie i starannie, co robi szczególne wrażenie, gdy przypomnimy sobie, że mamy połowę wieku XIX –
dzieci postrzega się albo jako niepełne istoty, albo jako
miniaturki dorosłych, pozbawione odrębnych potrzeb, myśli, wrażeń.
Bohaterowie są różnorodni, ale raczej typowi: bogaty lekkoduch;
bardzo biedny przyjaciel Davida – dobry, ale niezaradny; ukochana,
oddana służąca; cicha, kochająca Ania; surowy, wymagający,
okrutny ojczym... zupełnie jednowymiarowe są postaci negatywne:
żałosne, ale niebezpieczne kreatury.
Zabrakło mi trochę
prawdopodobieństwa: bohaterowie źli lub dobrzy, a jeśli obdarzeni
bardziej złożonym charakterem, to raczej kiepsko umotywowanym (mam
tu na myśli szczególnie dziwną zmianę w postawie miss Trotwood).
I druga rzecz – za mało tła: miasta, społeczeństwa,
tych znienawidzonych przez nastolatków opisów. Chociaż może ja ich
nie zauważam, bo czytałam Nad Niemnem i do dziś nie wiem, o co
wszystkim chodzi.
Trochę mnie ta lektura zmęczyła:
zawsze tak źle reaguję na czyste zło w powieściach, na
bezsilność, kolejne kłody rzucane pod nogi bohaterom, na
zadowolonych z siebie wstrętnych osobników żywiących się cudzym
nieszczęściem.
To w zasadzie rozbudowana baśń:
mityczne dziecięce lata, wredny ojczym zamiast złej macochy, pasmo
nieszczęść, nieznana babka pojawiająca się w powieści trochę
jak dobra wróżka (choć z kamiennym obliczem), pokraczne złe
charaktery, mroczne miejskie zaułki... To czyni powieść trochę
przewidywalną (zwłaszcza jeśli chodzi o wątek miłosny), ale nie
odbiera jej uroku. Jeśli wstyd nam czytać Kopciuszka, możemy
sięgnąć po Davida Copperfielda.
Moja ocena: 6/10.
Znajdziesz mnie też na Facebooku
Ostatnio miałam tę powieść w dłoniach, gdy buszowałam po antykwariacie, ale jakoś ostatecznie się za nią nie zabrałam. Oczywiście na pewno kiedyś po nią sięgnę, warsztat Dickensa, a w dodatku ciekawy bohater to bez dwóch zdań udane połączenie. Jeśli lubisz tego autora, polecam Ci współczesną powieść pt. "Drood" autorstwa Dana Simmonsa, w której to Dickens jest jednym z głównych bohaterów - naprawdę dobra rzecz!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dzięki wielkie, pierwsze słyszę, już zapisuję tytuł :)
UsuńTej powieści Dickensa akurat nie czytałam, ale bardzo lubię XIX wiek, teraz czytam "Mariannę i róże" i czyta się tak dobrze, niespiesznie i z klimatem. Podróż w czasie.
OdpowiedzUsuńA z Dickensa szczególnie lubię "naszego wspólnego przyjaciela" mroczna, ale i motylkowa powieść.
Nie słyszałam o tej książce, ale poczytałam i jestem pewna, że to po nią sięgnę, jak znów mnie najdzie ochota na Dickensa. A jakoś tak nie umiałam wybrać, co następne :)
UsuńTeż uwielbiam ten klimat. Podróż w czasie to trafne określenie :)
Czytałam mnóstwo lat temu. Mam go w domu. Czytałam też "Małą Dorrit", Bardzo lubię "Opowieść wigilijną" a teraz czeka na mnie "Samotnia", do której zachęcił mnie serial angielski, jaki oglądałam kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńLubię klimat wiktoriańskiej Anglii w książkach.
"Mała Dorrit" stoi na półce, mam jeszcze kilka innych na czytniku, ale podejrzewam, że Dickens znów będzie musiał swoje odczekać ;)
UsuńZa to tym serialem mnie zainteresowałaś!
Serial był świetny. Był puszczany w soboty o 6 tej rano i my z mężem czekaliśmy na każdy kolejny odcinek.
UsuńTeraz na szczęście można wszystko nagrywać, Downton Abbey też leci o jakiejś chorej godzinie (3 w nocy?) :)
UsuńA ja sobie zrobiłam takie małe prywatne wyzwanie - każdego roku jedna powieść Dickensa :D I w tym roku, dzięki Tobie, już wiem, co wybiorę - David Copperfield brzmi cudnie! :D
OdpowiedzUsuńHehe, ciekawe, jak Ci się uda. Lata tak szybko lecą... ;)
UsuńRównież lubię "Opowieść wigilijną". Dzięki za ten post! Przypomniałaś mi, żeby sięgnąć po inne pozycje Dickensa :)
OdpowiedzUsuńPolecam się :D
UsuńDavida Copperfielda czytałam gdzieś w okolicy liceum. pamiętam, że zrobiła na mnie dobre wrażenie, ale też wówczas zupełnie nie zwracałam uwagi na jednostronność bohaterów, czy schematyczność powieści. Też zamierzam wrócić do Dickensa. Myślałam o Wielkich nadziejach.
OdpowiedzUsuńO, "Wielkie nadzieje" też chciałam czytać. Hmm, jak prawie wszystko ;)
UsuńPewnie, w tym wieku nie zwraca się uwagi na takie rzeczy. Dlatego ciekawie jest wracać do starych lektur, mimo że czasu na czytanie ciągle brakuje.
Ja również uwielbiam opasłe dziewiętnastowieczne powieści, ale raczej te francuskie. Najbardziej przeze mnie lubiany autor opasłych powieści to Zola. U Zoli nie ma czarno-białych charakterów, a opisy miasta i ogólnie tła są bardzo długie i szczegółowe :) Dickensa na razie znam tylko z "Opowieści wigilijnej". Chętnie też sięgnę po inną jego książkę.
OdpowiedzUsuńMoim absolutnym faworytem w tej kwestii jest Hugo, niestety już prawie wszystko przeczytałam (został mi Han z Islandii i Rok 93).
UsuńChoć uwielbiam XIX-wieczną literaturę angielską, to jednak za Dickensem nie przepadam. Czytałam kilka najsłynniejszych powieści, ale było to dość dawno i na razie nie mam ochoty wracać, ale kto wie, co przyniesie przyszłość:) Podaję link do ciekawego cytatu o czytaniu Dickensa: http://w-zaciszu-biblioteki.blogspot.com/2014/05/dickens-i-miejsce-miedzy-opatkami.html
OdpowiedzUsuńKilka książek jednego autora to chyba dość, żeby z czystym sumieniem uznać, że coś nam nie pasuje :) Chociaż Nabokov się chyba z Tobą nie zgadza ;)
OdpowiedzUsuńA gdzież mi tam do Nabokova! :) Ale pamiętam, że Marai w swoim "Dzienniku" pisał - odnosząc się do "Klubu Pickwicka" - że nic nie starzeje się tak szybko jak światowy sukces. :)
UsuńZawsze to pocieszające, jak ktoś mądry potwierdza nasze antypatie ;)
UsuńMoże nie aż tak. :) Po prostu na razie odpoczywam od Dickensa. :)
UsuńTeż lubię dziewiętnastowieczne powieści. Czytałem niedawno "Rodzinę Połanieckich". Znasz może? Przepiękna książka.
OdpowiedzUsuńA jakże! Lektura na studiach :)
UsuńA, bo Ty po filologii polskiej? :)
UsuńTak. 3 lata temu skończyłam, czyli "Rodzinę Połanieckich" czytałam jakieś 5 lat temu :)
Usuń