Wtorkowo-dzieciowo - Kolorowy słoń na poprawę humoru!


David McKee, Elmer. Wielka księga przygód
Oprawa: twarda
Stron: 112
Wydawnictwo Papilon

Trudno powiedzieć, ile Elmer ma już lat – większość źródeł podaje, że McKee stworzył słonia w kratkę w 1989 roku, jednak na blogu Bebe&Co możemy na własne oczy zobaczyć niemiecką wersję z 1975 roku :) Tak czy inaczej nowość wydawnicza z pewnością to nie jest, choć w Polsce przygody Elmera dostępne są dopiero od 2005 roku. Tymczasem słoń robi karierę na całym świecie.


Myślałam, że Wielka księga przygód zainteresuje synka najwcześniej za rok lub dwa, jednak – ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – kolorowy słoń okazał się miłością od pierwszego wejrzenia. A Krzysiul dopiero w sierpniu skończy dwa lata! Oczywiście o czytaniu całości nie ma jeszcze mowy, jednak gdy tylko otworzyłam przesyłkę, synek rzucił się na książkę i obejrzał ją strona po stronie (112 stron!), za każdym razem wykrzykując „soń, soń!“. I nie zraziło go, że na niektórych stronach słoni jest kilka lub kilkanaście. Wskazywał każdego jednego, zawsze z tym samym entuzjazmem :) Zupełnie mu też nie przeszkadzały miękkie kartki (na szczęście dość grube). Zaraz potem trzeba było rozpocząć lekturę od nowa, a próba odebrania książki skończyła się płaczem. Nie mogłam w to uwierzyć: owszem, książka sympatyczna, bajecznie kolorowa, pełna lubianych przez dzieciaki zwierząt – ale żeby aż tak oszaleć na jej punkcie?

Wielka księga przygód to zebrane w jeden tom cztery historie: Elmer i Wilbur, Elmer i zagubiony miś, Elmer i dziadek Eldo oraz Elmer i tęcza. Słoń w kratkę jest tak wesoły, jak sugeruje to barwna kratka na jego ciele: zawsze chętny do pomocy i działania, miły i uczynny, a przede wszystkim sympatyczny. Najbardziej (zdecydowanie!) podobała mi się opowieść druga, o zagubionym misiu innego słoniątka, kończąca się słowami Nie trzeba się wyróżniać, aby być wyjątkowym - bo Elmer bez wahania pożycza maluchowi własnego, kolorowego misia, wiedząc, że bez problemu go odzyska: każda przytulanka jest wyjątkowa dla swojego właściciela, i nie ma znaczenia, czy jest w kratkę, czy pozornie niczym się nie różni od miliona innych misiów. Ale inne historie również były bardzo ładne: gdy Elmer odwiedza dziadka i spędza z nim wspaniały czas na zabawie i wspomnieniach albo gdy postanawia oddać tęczy swoje kolory, nie bojąc się o własną skórę – bo są rzeczy, którymi można się dzielić, nic nie tracąc.

Historyjki – przynajmniej te cztery, bo przygód Elmera jest znacznie więcej – toczą się według pewnego schematu: gdy słoń szuka kuzyna Wilbura, za każdym razem słyszy głos, idzie w tamtą stronę, nie znajduje krewnego, znów słyszy głos... Gdy szuka misia, podchodzi do różnych zwierząt, pyta, czy widzieli przytulankę, i słyszy mniej więcej tę samą odpowiedź: „Jeśli go znajdziemy, damy ci znać“. W drodze do tęczy pyta wszystkie napotkane zwierzęta, czy wiedzą, gdzie znajduje się jej koniec, ale nikt nie umie mu pomóc. Bynajmniej nie oznacza to, że jest nudno! Dzieci kochają powtarzalność i może tu tkwi sekret popularności słonia – choć musi być też coś więcej, bo mój synek treści nie zna, a słonia już zdążył pokochać :) Może to jego inność, sama idea pstrokatego zwierzątka? Może uśmiech?

Książka jest pełna żywych kolorów, ilustracje zajmują całe strony i to z pewnością kolejny wielki atut przygód Elmera. Obrazki są bardzo proste, a takie w przypadku maluchów sprawdzają się najlepiej; jednocześnie autor pozwolił sobie na dużą dowolność w doborze barw: obok drzew zielonych stroją także różowe i turkusowe, znajdzie się fioletowa trawa i niebieskie króliki. No i oczywiście słonie w najróżniejsze wzorki – bo oprócz Elmera w kolorową kratkę jest czarno-biały Wilbur, złoty dziadek w piękny wzorek, a w innych tomach kolejni członkowie rodziny. Co ciekawe, mimo tej różnorodności kolory nie gryzą się ze sobą i nie męczą. To baśniowy świat, w którym wyobraźnia nie została ograniczona przez ilustratora. Kolejny czynnik stanowiący o wyjątkowości książki.






A na końcu zbioru znajdziemy dużego Elmera do pokolorowania! Dam synkowi, jak będzie trochę lepiej panował nad ruchami ;) 

To już znacznie więcej niż kolejna książka dla dzieci – to cały przemysł. Elmer ma swoją stronę na facebooku, można kupić talerze, kubki czy podkładki na stół z Elmerem, Elmera do ciągnięcia, śliczne klocki, puzzle, bączka i masę innych zabawek. Można Elmera kolorować według wzoru lub własnego pomysłu. Nie do końca wiem, na czym polega ten fenomen, ale widzę, że synek dał mu się porwać :) Myślę, że i Wasze dzieci pokochają sympatycznego słonia w kratkę. Można spokojnie czytać nie po kolei, każda historia stanowi odrębną całość. Polecam!

Za książkę do recenzji dziękujemy Grupie Wydawniczej Publicat.

3 komentarze:

  1. Hoho, wygląda na to, że czeka mnie zakup Elmera ;) U nas słonie w każdej formie są na ścisłym topie ostatnio, więc przypuszczam, że w takiej ilości i w takich kolorach tym bardziej będą hitem ;)
    PS. Widzę, że nasi synkowie są w bardzo zbliżonym wieku, bo u nas 2 latka pod koniec lipca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. tak elmer powstał w 1975

    http://de.wikipedia.org/wiki/David_McKee

    pozdrawiam my tez uwielbiamy tego słonika :))

    OdpowiedzUsuń