„Ślub to taki spektakl“


Blandine Le Callet, Tort weselny
Wydawnictwo Sonia Draga

Wydawało mi się, że nieczęsto sięgam po literaturę francuską, ale w takich przypadkach blog świetnie się sprawdza – statystyka pokazuje, że się myliłam :) Tort weselny to debiut literacki Blandine Le Callet (ur. 1969), która od dziesiątego roku życia marzyła, aby zostać pisarką. Zwykle takie deklaracje nie wróżą niczego dobrego, tym razem jednak książka bardzo mile mnie zaskoczyła.


Właściwie ciężko nazwać ją powieścią, a jeśli już, to z pewnością nietypową. Wydarzeniem, wokół którego autorka zbudowała całą książkę, jest ślub Vincenta i Berengère: oszałamiający, wystawny, dopracowany w każdym calu i niebotycznie drogi; głównie za sprawą panny młodej, która zamierza zrealizować swoją doskonałą wizję bez najmniejszych ustępstw. Niewiele ma on wspólnego z samym sakramentem (młodzi biorą ślub kościelny): to raczej wielki teatr i ważne wydarzenie towarzyskie, choć biorąc pod uwagę, z jaką radością goście spędzają razem czas – raczej wydarzenie z gatunku przykrych obowiązków. Nie ma miejsca na potknięcia, jakąkolwiek swobodę, brzydotę, niedoskonałość  na człowieczeństwo.

Autorka ukazuje ceremonię z punktu widzenia bardzo różnych osób: kilkuletniej dziewczynki, księdza udzielającego ślubu, ciotki, siostry, babci, znajomych, wreszcie samych młodych. Każde spojrzenie jest zupełnie inne, każdy na co innego zwraca uwagę, inaczej postrzega młodą parę i całe wydarzenie, inaczej ocenia. Jednocześnie wszystkie spojrzenia pozwalają wychwycić kilka powtarzalnych cech: teatralność, sztuczność, wielką pompę, dbałość o nieistotne szczegóły, powierzchowność relacji, maski. Począwszy od małej Pauline, która siedzi cichutko, świadoma, że lepiej być grzeczną dziewczynką i przekonana, że dorośli nie mogą mieć złych intencji – która opisuje wszystko z dziecięcą szczerością i zdziwieniem – a skończywszy na Vincencie, który w miarę postępujących przygotowań przestaje poznawać swoją narzeczoną.

Zdecydowanie najmniej podobały mi się dwa ostatnie obrazki, pozostałe natomiast zrobiły na mnie duże wrażenie. Książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie, choć Le Callet odsłania przed nami smutną prawdę o rodzinnych uroczystościach  czy w ogóle kontaktach międzyludzkich. Być może łatwiej było mi przełknąć wytykane przez nią śmieszności i wady, bo zupełnie nie odnajdowałam się w takim przeżywaniu ślubu – mój własny w niczym nie przypominał ceremonii z Tortu weselnego. Mimo to nie sposób zupełnie się odciąć od spostrzeżeń autorki: trafnych i prawdziwych, do tego nieraz pięknie ujętych. I choć na okładce przeczytamy, że pisarka odsłania przed nami hipokryzję wyższych sfer, myślę, że przy odrobinie szczerości możemy się choć trochę w tych portretach (bardzo dobrych i bardzo zróżnicowanych) odnaleźć.

Ostatecznie nawet autorka nieco łagodzi ton i daje bohaterom szansę na spotkanie bez masek, co nadaje książce mimo wszystko pozytywną wymowę, choć osobiście nie jestem fanką takich zabiegów. Jak obnażać, to bez litości i bez kompromisów.

Tak czy inaczej Tort weselny polecam, a sama za jakiś czas rozejrzę się za drugą powieścią Blandine Le Callet.

Moja ocena: 7/10. 

7 komentarzy:

  1. To z pewnością ciekawa pozycja, która krzyczy: "Nie dajcie się zwariować"! Nie tylko wesela tak wyglądają. Pierwsza Komunia to też impreza, w której zapomina się o istocie święta...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety. Aż boję się myśleć, co będzie, jak moje dzieci będą szły do komunii...

      Usuń
  2. Książki, w których potrafimy dojrzeć siebie, ukrytych za wydarzeniami i postawami bohaterów, zawsze były godne polecenia. Zapisuję tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Ci się spodoba :) I że mimo wszystko nie bardzo się odnajdziesz w świecie przedstawionym przez autorkę.

      Usuń
  3. Oooo fajna pozycja! wesela to jakieś szaleństwo! Wielka operacja logistyczna robiona pod publikę. Powiedziałam kiedyś, że ja sama nie chciałabym mieć wesela, tylko sam ślub, obiad i do domu, to wywołałam fale oburzenia wśród znajomych, bo przecież taka jest tradycja i co ludzie powiedzą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaję, że nie było łatwo, ale my właśnie tak zrobiliśmy :) Ślub i dłuższy obiad. Przed północą mieliśmy już spokój :) Ale mój dziadek zmarł 9 miesięcy wcześniej, więc jak już mi brakowało argumentów to właśnie tym uzasadniałam naszą decyzję. Minęły prawie 4 lata i ani trochę nie żałuję, że nie mieliśmy wesela :)

      Usuń
  4. Ciekawa książka, czuję się zainteresowana :)

    P.S.
    Chcę pomóc koleżance. Niesamowicie utalentowana bloggerka wydała książkę, ale w naszym kraju nie wspiera się debiutantów. Książka ma same pozytywne recenzje, więc na pewno spodoba się ludziom, jeśli ją przeczytają. Może i Ty się skusisz?
    Chociaż sprawdź: www.o-k.xn.pl

    OdpowiedzUsuń