Pavel
Šrut, Niedoparki
Ilustracje:
Galina Miklinová
Oprawa:
twarda
Stron:
232
Wydawnictwo
Afera
Chciałbyś
wiedzieć, gdzie giną Twoje skarpetki? Czemu zawsze zostaje tylko
jedna z każdej pary? To nie jest złośliwość rzeczy martwych. To
wina... niedoparków! Dziwacznych stworków, które z wyglądu
przypominają skarpetki, z zachowania – ludzi, bo przejmują
zwyczaje swoich gospodarzy, które brzydzą się wody i żywią się
skarpetkami (byle nie ze sztucznego włókna!). Mieszkają w każdym
domu, na co czeski autor i ilustratorka mają niezbity dowód: nie chcesz
chyba powiedzieć, że nigdy nie zginęła Ci ani jedna skarpetka?
Głównym
bohaterem jest Hihlik, jednak galeria postaci jest znacznie większa
i obejmuje prawdziwe indywidua: Szefa wszystkich szefów, Czango
Dusiciela, Józefa Wytrycha, wstrętnych kuzynów Hihlika: Ramzesa i
Tulamora – i wiele innych niedoparków, a także ludzi:
ekscentrycznego Egona Wawrzyńca czy nieco pomylonego profesora Kędziorka,
autora monumentalnego dzieła Życie niedoparków (napisanego, zanim spotkał choćby jednego z nich). Nie wszyscy budzą
sympatię, nie ma tu jednak bohaterów nijakich i nudnych.
Nie
sposób streścić fabułę, bo dzieje się tu bardzo dużo: mnóstwo
zwrotów akcji, pułapki, porwania, zniknięcia, akcje ratunkowe,
sojusze i pakty, w międzyczasie jeszcze sława i miłość, no i oczywiście przyjaźń; trochę powieść szpiegowskia, trochę kryminał,
trochę sensacja, trochę wreszcie portret cudacznej społeczności,
jaką są niedoparki. Książka przezabawna, choć nie wiem, w jakim
stopniu dzieci będą w stanie docenić ten humor (w jakimś na
pewno). Autor serwuje nam komizm na wielu poziomach, znajdzie się
więc coś i dla młodszego, i dla niekoniecznie już młodego
czytelnika :)
Nie
byłabym sobą, gdybym się do czegoś nie przyczepiła (choć
zdarzało się, zdarzało...) – nie podoba mi się, że w tekście
pojawiają się słowa typu Cholera! czy refleksje w stylu: Niedoparki mają jedną cechę wrodzoną. Tej akurat zdecydowanie
nie nauczyli się od ludzi. Wierność. Czy dziecku potrzebne są
takie zgryźliwe uwagi na temat ludzkiej natury? Nie wydaje mi się.
Z drugiej strony książka nie jest przeznaczona dla maluchów,
raczej dla ośmio-, dziesięciolatków, można więc założyć, że
kilka przekleństw i tak obiło im się już o uszy i tego rodzaju
teksty nie będą dla nich traumą ;) Muszę też przyznać, że nawet
„podejrzane typy“ w tej historii wiedzą, że rodzina to podstawa, i kierują
się pewnymi zasadami, a na koniec nawet wredni kuzyni pokazują
swoje nowe, lepsze „ja“.
Cały
pomysł na książkę jest świetny, niedoparki zabawne i urocze
(choć niektóre paskudne) – zmieniają życie ludzi, budzą
sympatię, a z każdą kolejną stroną ich istnienie wydaje się
bardziej prawdopodobne. Opowieść jest dynamiczna, śmieszna,
wciągająca, pełna akcji. Rozdzialiki króciutkie (za to aż 70!), nie ma więc problemu z podziałem treści do czytania. Całość
pięknie wydana, na grubym papierze, z bardzo fajnymi ilustracjami. Jak można nie
polubić takiego Hihlika?
Świetna
powieść dla starszych dzieci. I – choć kobiet tu niewiele, a
fabuła raczej osadzona w męskim świecie – niekoniecznie dla
chłopców :)
A tu oficjalna strona Niedoparków.
A tu oficjalna strona Niedoparków.
Za
egzemplarz dziękujemy Wydawnictwu Afera.
Niedoparki, to oczywiście też problem w moim domu;)
OdpowiedzUsuńTwoje uwagi są zupełnie słuszne:)
Więc jednak - mieszkają wszędzie :D Kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami, miałam gigantyczną wiązkę pojedynczych skarpet, które miałam ciągle nadzieję jeszcze kiedyś dopasować :)
UsuńZabawne rysunki, trochę śmieszna treść, pozytywny nastrój - czego chcieć więcej by oderwać dzieci od komputera.)
OdpowiedzUsuńSłuszna uwaga, "Niedoparki" na pewno będą dobrą konkurencją dla elektronicznych pożeraczy czasu :)
Usuńdobry pomysł na książkę ;)
OdpowiedzUsuńFajna sprawa, chociaż wolałabym, że w książkach dla dzieci nie było słów, jak chociażby "cholera" - zgadzam się z Tobą.
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Niedoparki". Hihlik jest tak rozbrajający! Wiesz, że nawet nie wyłapałam tych przekleństw. Widać chyba mi to nie przeszkadzało. Ta książka przeznaczona jest dla starszych dzieci (nawet tych, które mają już po 90 lat) i pewnie dlatego autorzy lub tłumaczki pozwolili sobie na takie wtrącenia. Strasznie podoba mi się samo wydanie książki, skarpetkowe litery w tytułach, gruby papier i piękne ilustracje. Zaglądam do niej czasem, żeby sobie poprawić humor:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMi też się bardzo podoba wydanie. Co do wstawek - rozumiem, że to dla starszych dzieci, dlatego książki nie przekreślam, natomiast mąż i ja nie posługujemy się takim językiem, ani przy dzieciach, ani w ogóle, więc nie jest to coś, co chciałabym im serwować w wersji literackiej. I tak się dość nasłuchają z zewnątrz, na to zawsze będzie czas, a literatura dziecięca nie ucierpiałaby na tym braku.
UsuńGenialny pomysł! Ilustracje też urocze. Chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńHa! Zatem sprawa zaginionych skarpet jest rozwiązana. Wiadomo kogo winić.
OdpowiedzUsuńWspaniałe ilustrację. Trzeba się przyjrzeć bliżej. :)
Mój tata też się ucieszył, bo całe życie bezskutecznie szukał winnych :)
Usuń